Olsztyn Green Festival kolejny rok z rzędu udowadnia, że to nie tylko wydarzenie ze świetną muzyką. To także prawdziwy, ekologiczny festiwal przyszłości.

Ostatni Koncert Quebonafide to kolejny dowód na to, że branża ma się świetnie
Po latach wodzenia za nos, Quebonafide w końcu stawia kropkę nad "i". Raper z Ciechanowa ponownie zdeklasował kolegów po fachu, dwukrotnie wyprzedając PGE Narodowy. Nawet drobne niedociągnięcia nie przeszkodziły w zawieszeniu poprzeczki w zasięgu ledwie garstce w całym kraju. Czy Que toruje drogę kolejnym raperom na stadiony?
07.07.2025
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Kuba Grabowski to jedna z najciekawszych postaci polskiej rozrywki. Kariera Quebonafide to nie tylko setki tysięcy sprzedanych płyt i zabawa w kotka i myszkę z fanami. Droga, którą przeszedł założyciel QueQuality, okazała się przełomem dla branży.
Z freestyle’owca w gwiazdę pop
Nie było w Polsce rapera o tak barwnym wizerunku, z tak silnym fanbase’em i potencjałem do ekspansji poza granice kraju, stojąc jak równy z równym z czołowymi reprezentantami Europy. Przez lata Quebonafide zapewniał sobie przychylność kolejnych grup; zaczynając od freestyle’u przez efekciarskie braggadocio, do radiowych przebojów. Que ewoluował, zachowując unikalność, czasem wręcz bawiąc się nią, jak podczas promocji “Egzotyki” lub później jako Jakub Grabowski. Jeśli to nie jest spłata street creditu z nawiązką, większość obecnych nawijaczy może spodziewać się wizyty komornika.
Kluczem – a właściwie taranem – do wielkiej sławy, było Taconafide. Mainstream, w którym wcześniej obracał się Grabowski, okazał się jedynie wycinkiem. Duet z Taco Hemingwayem stał się więc kolejnym niezwykle istotnym punktem na mapie rozwoju polskiego hip-hopu. Po raz pierwszy rap nie znikał z radiowych rotacji w takiej częstotliwości (choć tu szlak przetarło m.in. “Candy”), a największe areny w kraju pękały w szwach. “Romantic Psycho” tylko tę pozycję wzmocniło, a wieści o zakończeniu kariery spotęgowały zainteresowanie raperem.
Trudne rozstanie dobiega końca
O tym, dlaczego minęło tyle czasu od pierwszej zapowiedzi do finalnego wydarzenia Quebonafide opowiadał w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim w Kanale Zero. Poprzednie “ostatnie” koncerty wzbudzały we mnie spore emocje, dlatego Ostatni Koncert również znalazł się na mojej liście imprez w 2025 roku.

Wbrew moim przewidywaniom, usłyszeliśmy jednak “Prowo” z Eripe i kilka innych klasyków z “Eklektyki”, co wzbudziło euforię fanów kojarzących Kubę w kolorowych soczewkach. Que zafundował fanom stylistyczną podróż od pierwszego nielegala po ostatni album “PÓŁNOC / POŁUDNIE”. Rozmach scenografii, a także rozwiązania techniczne pozwoliły zagospodarować przestrzeń tak, aby nieustannie na wielopoziomowej scenie znajdowało się kilkadziesiąt osób naraz. Niejednokrotnie łapałem się na tym, że nie wiedziałem, gdzie patrzeć. Ponad 2-godzinne show pod tym względem nie dawało chwili na wytchnienie.
Mimo ogólnych (i w pełni zasłużonych) zachwytów, Ostatni Koncert pozostawił we mnie niedosyt. Może to skala wydarzenia, jak dotąd niespotykana w polskim rapie, wywindowała moje oczekiwania do nieosiągalnych rejonów? Są to jednak kwestie, które poruszała też liczna grupa internautów.
Poziomy mikrofonów nie pozwalały zrozumieć (lub usłyszeć!) części nawijanych zwrotek. Natomiast wydarzenie online sugerowało, że czeka na nas niemal teatralna produkcja. Ta jednak skończyła się dużo wcześniej, niż sądziłem, a tajemnicza postać rozpoczynająca występ, zlała się z tłem.
Niemniej, Quebonafide po raz kolejny pokazał, jak silną społeczność zbudował wokół swojej postaci. Wyprzedanie najważniejszego stadionu w kraju to osiągnięcie, ale zrobić to dzień po dniu? To już jest wyczyn przeznaczony dla wybranych. Nie będę zdziwiony, jeśli to kolejny raz, kiedy autor “Romantic Psycho” przetarł szlak młodszym kolegom. W końcu niektórzy z obecnych gości mogliby pokusić się o ten czy inny stadion.
Polecane na eBilet.pl
Efekciarstwo nie dla każdego
W perspektywie globalnej branża muzycznie nieustannie zyskuje na wartości, a popyt na koncerty nieustannie wzrasta. Polski rynek muzyczny zajmuje obecnie 18. miejsce na świecie, a według Związku Producentów Audio Video w 2024 łączna sprzedaż muzyki przekroczyła 392 mln złotych.
Michał Kulbacki dla XYZ słusznie podkreślił, że jeszcze w 2019 r. wiele osób przecierało oczy ze zdziwienia, kiedy Dawid Podsiadło wraz z Taco Hemingwayem wyprzedali koncert na Stadionie Narodowym. (…) Obecnie wyprzedane największe obiekty stały się normą dla najpopularniejszych polskich muzyków. W dalszej części wspomina o Macie, Darii Zawiałow czy sanah. Co więcej – koncerty Podsiadło na Stadionie Śląskim w Chorzowie trafiły do grona największych koncertów 2024 na świecie.
Wszystkie wymienione nazwiska to jednak przykłady muzycznej elity. Koszt imprezy stadionowej nierzadko przekracza budżet całej trasy klubowej. Prócz wynajmu obiektu należy doliczyć o wiele liczniejszą ekipę produkcyjną, zadbać o scenografię, reżyserię, kostiumy. Czasem – dla podreparowania salda – mogą pomóc różnego rodzaju współprace. A te, których byliśmy świadkami podczas Ostatniego Koncertu to marzenie niejednego marketera. Tak naturalnie wkomponowanego lokowania produktu jeszcze nie widziałem w polskim hip-hopie.

Chociaż resztę sceny od Quebonafide dzieli gruba kreska pod kątem rozmachu, należy docenić polską scenę koncertową. Coraz większa liczba artystów decyduje się na bardziej skomplikowaną scenografię, pirotechnikę czy ekipę tancerzy. Czasem bohemiarstwo staje się przykrywką do niedociągnięć performance’u, lecz tendencja wzrostowa utrzymuje się od lat, wraz z komercjalizacją rynku.
Mam jednak nadzieję, że jeszcze długo takie imprezy nie będą rynkowym standardem. Ile razy da się przeskoczyć coraz wyżej zawieszany patyk? Ostatni Koncert Quebonafide pokazał branży, że można działać według własnych reguł i po wielomiesięcznej ciszy pożegnać się w towarzystwie kilkudziesięciu tysięcy osób, jakby słuch o nim nigdy nie zaginął. To solidna lekcja dotycząca nie tyle produkcji imprez i dbałości o detale. To świadome kreowanie marki, której ludzie pożądają. Pozostaje tylko czekać, w jakiej odsłonie poznamy ją następnym razem.
Poprzedni artykuł