Kariera Young Leosi rozwinęła się błyskawicznie i jak często bywa w takich przypadkach, pojawiły się obawy o to, że równie szybko się zakończy. Nic takiego jednak nie ma miejsca.

A pamiętasz jak? Te rapowe albumy mają już 10 lat
Rynek muzyczny ewoluuje tak szybko, że czasem już po dwóch latach niektóre albumy brzmią przestarzale. Są jednak takie płyty, które nawet po dekadzie mają do zaoferowania coś ciekawego i przykuwają uwagę na dłużej. Oto niektóre z nich.
09.01.2025
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
W 2024 roku, w samym polskim rapie, ukazało się co najmniej 400 albumów, choć prawdziwa liczba może opiewać nawet na sześć setek. Takie tempo wydawnicze sprawia, że zapoznanie się ze wszystkimi nowościami jest fizycznie niemożliwe. Dodajmy do tego premiery zagraniczne, inne gatunki muzyczne i FOMO gwarantowane.
Zamiast więc zatracać się w gąszczu playlist i radarów premier, czasem lepiej wziąć oddech i wrócić do albumów sprzed lat. A 2015 w polskim hip-hopie był naprawdę mocny. Na scenie debiutował Guzior, Duchu z PTK wydawali “Linie Lotnicze”, Taco Hemingway podbił tłumy “Umową o dzieło” i singlem “6 zer”, a KęKę ugruntował pozycję “Nowymi rzeczami”. W tym samym roku poznaliśmy duet SYNY, Zetenwupe wydali “Bejbo”, Ryfa Ri złapała za “Miejskie stery”, a fani bardziej alternatywnego rapu poznali “Syna Słońca” od Sarcast. Co jeszcze warto sobie odświeżyć z katalogu polskiego rapu AD 2015?
1. Dwa Sławy – Ludzie Sztosy
Gdy 3 lata temu Dwa Sławy celebrowali XV-lecie istnienia w łódzkim klubie Wytwórnia, pod sceną nie było osoby, która nie skandowałaby refrenu “Ciężkiego zawodu” niby nowości sprzed tygodnia. Właśnie takie chwile świadczą o sile danego wydawnictwa. “Nie wiem, nie orientuję się” mogło zaszufladkować Astka i Rado Radosnego na długie lata. Łódzki duet od zawsze słynął z poczucia humoru, a więc przylepienie łatki comedy rapu do wszystkiego, co robili, było całkiem proste. “Ludzie sztosy” odczarowali wizerunek grupy, jednocześnie świetnie rozumiejąc ówczesne trendy.
Not Found
2. Quebonafide – Erotyka
Debiut Grabowskiego, mimo że przyniósł nam wiele dobroci, jak np. “Hype” czy “Żadnych zmartwień” z legendarnymi już wersami Kuby Knapa, nijak nie elektryzuje tak, jak dekadę temu. Zupełnie inaczej sprawa wygląda z “Erotyka Mixtape”. Powiewu świeżości dodają tutaj podcastowe wtręty KrzyKrzysztofa i wcześniej wspomnianych Dwóch Sławów. Ich komediowe zacięcie wpuściło nieco świeżego powietrza do duszącego nadmiarem ozdobników projektu.
3. Otsochodzi – 7
W tekście poświęconym Młodemu Janowi, Kajetan Szewczyk mówił, że “Otsochodzi ma bardzo plastyczne flow, które pozwala na zespolenie z dowolnym podkładem”. “7” to ucieleśnienie tych słów. Świeżość, która bije z klasycznych bitów jest tu wręcz nieprawdopodobna, a prozaiczność przekazu w dziwny sposób hipnotyzuje. Taki rap starzeje się znacznie wolniej.
Polecamy na eBilet.pl
4. V/A – Albo Inaczej!
Rap i jazz nigdy nie stroniły od siebie – wręcz przeciwnie. Projekt “Albo Inaczej” przedstawił słuchaczom całkiem inną perspektywę fuzji tych gatunków. Hip-hopowe klasyki, jak “Jest jedna rzecz”, “Normalnie o tej porze” czy “Nie ufajcie Jarząbkowi” w wykonaniu legend polskiej muzyki ze Zbigniewem Wodeckim, Krystyną Prońko i Ewą Bem na czele? Punkt obowiązkowy dla każdego, kto ceni rodzimy dorobek artystyczny.
5. Rasmentalism – Wyszli coś zjeść
Niejednokrotnie spotkałem się z opinią, że następca “Za młodych na Heroda” to najgorszy album w dyskografii Rasmentalism. Dla mnie “Wyszli coś zjeść” plasuje się w ścisłej trójce, razem z debiutem i “1985”. Takiego Rasa, pewnego siebie, ironizującego, zaczepnego, chce się słuchać. Zwłaszcza na samplowanych, pełnych głębi bitach Menta.
6. Mielzky/patr00 – Miejski Patrol
Pierwsze dwie płyty w Szpadyzor Records (wytwórni prowadzonej przez DGE) pokazały Grubego Mielzky’ego jako rapera poważnego. Czasem rozgoryczonego, pełnego nostalgii i bólu. “Miejski Patrol” w duecie z patr00 rozszerzył paletę barw. Wciąż był to Mielzky, którego znali i cenili słuchacze wcześniejszych płyt, lecz bardziej skory do żartu i zabawy dzięki bitom rodem z nagrań Ortegi Cartel.
7. Soulpete – R.A.W
Gdyby w 2015 roku odbyła się gala Popkillerów, statuetka dla Producenta Roku prawie na pewno trafiłaby w ręce Soulpete’a. Producent z Lublina, prócz “R.A.W”, wydał “Lepiej nie pytać” z Bonsonem, “Growbox” z O.S.T.R.-em i Jeżozwierzem, a przecież pojawiał się również u innych raperów, chociażby Quebonafide. “R.A.W.” to jednak najbardziej przekrojowy materiał Pete’a z 2015 roku. Nie ma tu miejsca na przypadek – ani w kwestii soulowych podkładów, ani zaproszonych gości.
8. Sarius – Gdzieś to już słyszałem
Sarius na początku kariery był całkiem innym nawijaczem niż obecnie. Surowy styl częstochowianina nie każdemu przypadał do gustu, jednak na bitach od O.S.T.R.-a tracił ciężar, nabierał gracji i wyczucia. Mixtape, nad którym czuwał również DJ Kebs, udostępniono słuchaczom za darmo, co jeszcze bardziej podkreśliło zajawkowy, undergroundowy charakter projektu.
9. W.E.N.A./Quiz – Monochromy
Choć dyskografia Wudoe równością dorównuje drogom na Bałutach, “Monochromy” w duecie z Quizem stanowią kwintesencję tego, co w raperze z Marymontu najlepsze. W.E.N.A. wspiął się na wyżyny w sztuce prowadzenia historii, a bity autora “Materiału Producenckiego” są wdzięcznym tłem do narracji. Równie ciekawy jest dobór gości – jeszcze nieopierzony Kuban w towarzystwie Tedego stanowią ciekawą kontrę do precyzyjnego stylu nawijania gospodarza.
10. Kaz Bałagane – LOT 022
Bedogie, niezależnie od preferencji, odcisnął wyraźne piętno na polskim hip-hopie. Nie tylko przez “Sos, ciuchy i borciuchy” z Belmondziakiem. Choć pełnoprawny debiut fonograficzny miał dopiero nastąpić, “LOT022” nie ma powodów do wstydu. Album przesiąknięty stolicą w perspektywie Kazka może nie zachęca do odwiedzin, bynajmniej nie z braku obrazowości. Materiał w całości wyprodukował Smolasty, który w tamtym czasie radził sobie równie dobrze za mikrofonem, jak i MPC-tką. Nie sposób pominąć również obecności Młodego G w “Dr. Traphousie” czy TomBa w “Nic do stracenia”.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł