The Weeknd potwierdził oficjalnie datę premiery swojego pożegnalnego albumu "Hurry Up Tomorrow".
Objawienia na Next Fest w Poznaniu
Next Fest może odtrąbić sukces. Nie piszę tego z przekąsem, bo naprawdę uważam, że druga edycja festiwalu była udana. Kilka jego elementów mogło się posypać, ale nie z winy organizatorów. Nieznośna pogoda i bardzo nieprzyjemna, nawet jak na kwiecień aura, wybitnie nie zachęcała do wychodzenia z domu. Ale czego się nie robi dla sztuki! Zarówno zdeterminowani uczestnicy, jak i wytrwała publiczność sprawili, że mimo niesprzyjających warunków tych kilka dni w Poznaniu spędzało się z nieskrywaną przyjemnością.
21.04.2024
Urszula Korąkiewicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
O nich musi być głośno
Na Next Fest warto było być z wielu powodów. Nie tylko dla największych koncertów na Placu Wolności i w Centrum Kultury Zamek, gdzie zagrali m.in. Karaś/Rogucki, Kasia Lins, Vito Bambino, Ania Rusowicz, Poluzjanci, czy królowa rockowej sceny, Małgorzata Ostrowska. Warto także dla wydarzeń specjalnych, takich jak silent disco pod szyldem Radia Nowy Świat, z którego szczególnie gorący set, bo zanurzony w przepastnych klimatach afrobeatu, zaserwował Fisz. I w końcu, dla dziesiątek koncertów klubowych. Nie sposób było fizycznie być na wszystkich, ale z pewnością każdy miał podczas tych trzech dni trafił na osobiste muzyczne objawienia. Ja miałam ich kilka.
Warto ich zapamiętać
Dwa moje osobiste objawienia to – wybaczcie młodsi wykonawcy, ale znowu nie tak starzy wyjadacze, debiutujący solowo. Pierwszy to Mariusz Obijalski, dobrze znany ze składów Fisz Emade Tworzywo i Waglewski Fisz Emade. Ponadto zajmujący się też pisaniem muzyki teatralnej. Ale jeśli myślicie, że zaproponował koncert z nastrojowymi ilustracyjnymi pasażami, jesteście w błędzie. W Mucho zaprezentował cały szeroki muzyczny wachlarz, zanurzony tak w elektronice, jak i ambitnym popie. Ten, kto chodzi na koncerty Tworzywa dobrze wie, jaki Mariusz Obijalski ma feeling i groove. No ale ten głos! Koncert pianisty okazał się objawieniem dla wielu uczestników Next Festu, sądząc po entuzjastycznych reakcjach – tych na żywo i tych w sieci. Aż dziw, że te piosenki naprawdę wybrzmiały pierwszy raz. No, ale w końcu Mariusz Obijalski to artysta niesamowicie wrażliwy, kompletny i zdecydowanie wart dużej uwagi.
Polecamy na eBilet.pl
Drugie objawienie to Dimon, czyli Michał Jastrzębski, znany chociażby jako perkusista Lao Che. Po zawieszeniu, czy raczej rozwiązaniu zespołu, wydał eklektyczną płytę w kolektywie Monofon. Tam, zachęcony współpracą z Jackiem Budyniem Szymkiewiczem po raz pierwszy spróbował swoich wokalnych sił. Teraz wydaje płytę już w pełni sygnowaną własnym nazwiskiem. Przedsmakiem płyty jest singiel “Chodziliśmy nocami”. Podczas Next Festu dał pokaz, z czym jeszcze zetkną się słuchacze. Na przykład z mocno tanecznymi beatami, podbijającymi często gorzkie i do bólu szczere teksty. Tak o relacjach męsko-męskich nie odważył się pisać nikt. Tak, tych romantycznych. A teksty w połączeniu z wokalem i ekspresją Dimona dają efekt naprawdę piorunujący. To był chyba najbardziej żywiołowy debiut festiwalu i to pewnie będzie jedna z najodważniejszych tekstowo płyt, jakie ukazały się w Polsce w ostatnim czasie. Dimon, jeśli iść na solo, to właśnie tak!
Warto było zwrócić uwagę na koncert Patryka Skoczyńskiego. Młody wykonawca pełni trzy role – wokalisty, kompozytora i autora tekstów, co… dało się zauważyć właśnie podczas koncertu. Patryk to już artysta kompletny, z konkretnym pomysłem na siebie, począwszy od brzmienia, po sceniczny wizerunek. W dodatku z bardzo dobrym kontaktem z publiką i rzadko spotykanym wśród młodych muzyków luzem na scenie. Takiego feelingu można mu pozazdrościć. Na niego powinni zwrócić uwagę fani święcącego ostatnio triumfy Mroza, bo to podobna energia. To idealny wykonawca na letnie festiwale. I nie tylko zresztą. Także w klubie trudno było się powstrzymać przed tym, żeby z nim nie tańczyć. O tym chłopaku będzie jeszcze głośno.
Izdeb z kolei przypomniał, że naprawdę, nie trzeba wiele więcej do wieczoru z piosenką, niż chłopak z gitarą. I to jaki utalentowany! Chociaż Izdeb to nie do końca debiutant, bo nawet po tym występie było widać, że ma swoją stałą publikę, to jest to wykonawca wyjątkowo wdzięczny i świeży. Wyjęty niemal wprost z songwriterskieggo festiwalu. Branżo, takich songwriterów potrzebujemy i za takimi tęsknimy! Izdeb w pewnym sensie przywołuje na myśl kogoś pomiędzy Tomkiem Makowieckim a Fismolem, a nadal jest w swojej twórczości bardzo osobny. Wypatrujcie jego kolejnych koncertów.
Osobną artystką jest także Sara Kordowska, która ze swoim zespołem daje koncerty magiczne, by nie powiedzieć nawet, hipnotyczne. Oniryczne teksty w połączeniu ze szczególną, wdzięczną ekspresją Sary i naturalnym kontaktem z publicznością robią niemałe wrażenie. W tej twórczości publika potrafi się zasłuchać. Sama wokalistka twierdzi, że grają polskie indie/alternatywę. Alternatywę do czego? Musicie sprawdzić sami – to naprawdę odrębny, ulotny świat.
Artystką, która zdołała roztańczyć z Blue Note, jest SaMa – młodziutka wokalistka, Magda Sałata. To akurat debiutantka, dała się im dobrze poznać w ubiegłym roku, choćby singlem “Czerń i biel”. Z prawdziwą, żywą publiką spotkała się dopiero na Next Fest. Dobre, popowe, taneczne piosenki szybko rozbujały zebranych, a wokalistka bez trudu złapała z nimi nić porozumienia. I jakież było zdziwienie publiki, kiedy powiedziała, że… to jej pierwszy pełnowymiarowy koncert. Cóż, nie było tego widać, ani słychać. SaMa ma duży koncertowy potencjał, więc jeśli już debiut był udany, to bardzo dobrze wróży.
Podobnie dobrze wróży występ Blu, młodej, charyzmatycznej wokalistki, która spotkała się z publicznością w Lokum. Jeśli można ją do kogoś przyrównać, to do Darii Zawiałow, choć zdecydowanie nie kopiuje doświadczonej koleżanki. Niemniej, ma nosa do chwytliwych popowych piosenek i zdaje sobie sprawę z istoty pracy z dobrymi teamami autorskimi, więc o niej też może być jeszcze głośno.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł