Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.

“…Baby One More Time”. Hit, który prawie wylądował na śmietniku
Została odrzucona przez trzy wytwórnie, bo nie widziały w niej potencjału. Nie była według nich materiałem na nową Madonnę ani członkinię girls bandu. Początkującej wokalistce z Luizjany, która na przesłuchaniach wykonywała z pasją piosenkę Whitney Houston, szansę dała dopiero czwarta wytwórnia – Jive Records. I tak rozpoczęła się światowa kariera Britney Spears.
28.10.2024
Sylwana Sosińska
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Gdy 29 września 1998 r. ukazała się piosenka “…Baby One More Time” Britney Spears miała za sobą lata przygotowań. Urodzona 2 grudnia 1981 r., od dziecka śpiewała w chórze kościelnym i uczęszczała na lekcje tańca, a później też gimnastyki. W głośnej, wydanej w 2023 roku autobiografii “Kobieta, którą jestem” * wspomina, że w wieku trzech lat dała pierwszy występ taneczny, zaś jako pięciolatka zaśpiewała kolędę “What Child Is This?” na koncercie świątecznym w przedszkolu prowadzonym przez jej mamę.
Przez kolejne lata przygotowywała się do zdobycia szturmem list przebojów i scen na całym świecie. Lekcje śpiewu, dziecięce konkursy talentów, obozy sportowe. W wieku ośmiu lat wzięła udział w przesłuchaniu do “Klubu Myszki Miki” (“The Mickey Mouse Club”), popularnego programu muzycznego dla dzieci. Jej kandydatura została wówczas odrzucona z powodu zbyt młodego wieku. Jednak została wtedy zauważona przez agentkę talentów, co poskutkowało otrzymaniem roli dublerki w musicalu, a także licznymi występami w reklamach.
Od roztańczonej myszki do gwiazdy
Gdy w 1992 r. ponownie wzięła udział w castingu do programu Disneya, jej starania opłaciły się przyjęciem do zespołu. Tym samym dołączyła do utalentowanej grupy, której członkami byli między innymi Justin Timberlake, Christina Aguilera i Ryan Gosling. Po dwóch latach program został zdjęty z anteny, a dziewczynka wróciła do Missisipi i rozpoczęła naukę w protestanckiej szkole prywatnej. Jednak życie zwyczajnej uczennicy okazało się być dla niej męczące. Jak wyznawała później w wywiadach: chciała więcej. Zebrała spory bagaż doświadczenia scenicznego i w przyszłości miała z niego skorzystać.
Polecamy na eBilet.pl
Droga na szczyt była wyboista. W 1997 r. 16-letnią Britney Spears odrzuciło kilka wytwórni, twierdząc, że nie widzą w niej potencjału na członkinię popowego zespołu czy solistkę. Zainteresowanie pracą z nastolatką wyraziła dopiero czwarta – Jive Records. Reprezentujący ją Jack Satter nie krył zachwytu, stwierdzając na łamach “Billboardu”: “ona jest jak młoda Madonna”. Wytwórnia szybko rozpoczęła przygotowania do wydania jej debiutanckiego materiału. Producent Eric Foster White, który wcześniej pisał piosenki między innymi dla Whitney Houston i Backstreet Boys, przez miesiąc pracował nad głosem Britney, by stał się wyższy i bardziej popowy.
Sama wokalistka pierwotnie widziała się w uwspółcześnionym repertuarze à la Sheryl Crow, jednak wytwórnia przekonała ją do muzyki pop. W wywiadzie dla “Rolling Stone” z 1999 r. Spears wyjaśniała: “Pójście w pop było sensowniejsze, ponieważ mogę tańczyć do tej muzyki – to jest bardziej moje”. O tamtych początkach wspomina też w autobiografii: “W wytwórni chcieli, żebym od razu weszła do studia (…). Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, co robię. Nie wiedziałam, co się dzieje. Wiedziałam tylko, że uwielbiam śpiewać i tańczyć, więc jeśli któryś z bogów zstąpił na ziemię i udzielał mi wskazówek, z chęcią za nimi podążałam”.
Nieśmiała i rockowa
Jednym z mentorów był Max Martin, szwedzki producent, który miłość do grupy Kiss łączył z zamiłowaniem do muzyki popowej i który na swoim koncie miał już współpracę m.in. z Bryanem Adamsem oraz debiutancki utwór Backstreet Boys – “We’ve Got It Goin’ on”. Britney, aby nagrać część materiału pod okiem Maxa, poleciała na pół roku do Szwecji. Prace były bardzo intensywne i wokalistka nie miała możliwości zwiedzać kraju. Jak pisze w książce “Być Britney. Blaski i cienie życia ikony pop” Jennifer Otter Bickerdike*, piosenkarka dobrze dogadywała się z producentem. Mężczyzna od razu dostrzegł w niej talent, choć uznał ją za cichą i nieśmiałą. Zauważył też jej pracowitość oraz to, że potrafi wnosić swój wkład do nagrań, jak wybrzmiewający w pierwszym hicie fragment “Oh, bay-be, bay-be”.
Przy produkcji płyty brał udział także drugi utalentowany producent i muzyk Rami Yacoub, fan The Beatles, Prince’a, Toma Jonesa i Iron Maiden. Może to szerokie gusta muzyczne producentów sprawiły, że w popowej piosence pojawił się ciut spiłowany, ale jednak pazur? Zauważali go też niektórzy artyści i dziennikarze. Nana Hedin, którą słychać w chórkach utworu, stwierdzała w rozmowach, że: “Gdzieś głęboko pośród popowych brzmień wybrzmiewa bunt sexy rocka”. Eksperci muzyczni wyjaśniali zaś, że trzydźwiękowy początek hitu przypomina nuty otwierające takie hity jak “We Will Rock You” Queen (1977) i “Start Me Up” The Rolling Stones (1981), a podobne mocne otwarcie znajdziemy też w piosence przewodniej filmu “Szczęki” (1975).

Daj mi znak?
Piosenka “…Baby One More Time” nieomal wylądowała na śmietniku historii. Max Martin nie do końca był świadomy, że tekst “Give me a sign / Hit me baby one more time” może zostać odebrany w krajach anglojęzycznych dwuznacznie – nie tylko jako “Daj mi znak i … znów do mnie zadzwoń”, ale i “uderz mnie”. Dlatego też usunięto kontrowersyjne słowo z tytułu, pozostawiając je jednak w treści utworu. Piosenka pierwotnie miała trafić do repertuaru zespołów TLC, lecz grupa nie odważyła się wykonywać utworu z tak kontrowersyjną frazą w treści. Podobne zdanie mieli także inni wykonawcy – Backstreet Boys, Robyn i Five. Britney miała jednak odmienne zdanie, czuła, że dzieło Maxa ma szansę stać się hitem.

Wieczorem przed zarejestrowaniem “…Baby One More Time” wokalistka zasłuchiwała się w przeboju z lat 80., “Tainted Love” zespołu Soft Cell. Była nim zauroczona. Za nią było wiele dni nagrań, podczas których zostawała w studiu tak długo, jak mogła, chcąc uzyskać jak najlepsze brzmienie. W związku z niewyspaniem i zmęczeniem jej głos, jak wspomina, stał się bardziej chropowaty i tym samym brzmiał na nagraniu dojrzalej. Może też pomogły godziny spędzone w towarzystwie grupy Soft Cell. Spears w swojej książce chwali współpracę z producentem: “Max uważnie wysłuchiwał moich sugestii. Kiedy powiedziałam, że chcę brzmieć bardziej jak wokalistka R&B niż popowa, od razu wiedział, o co mi chodzi, i sprawił, że tak się stało”.
Britney w roli reżyserki
Zdolnościom negocjacyjnym Britney zawdzięczamy też to, że jej debiutancki teledysk nie został wydany jako kreskówkowa historia astronautki z przyszłości (taki klip powstał do “Oops!…I Did It Again” z drugiego albumu Amerykanki). Słynne wideo opiera się na koncepcji, jaką zaproponowała artystka, i opowiada o znudzonej uczennicy, która kocha taniec i wzdycha do swojego byłego chłopaka. 17-letnia Britney w rozmowie z MTV Radio Network tuż po premierze wyjaśniała: “Pomyślałam, że chcę czegoś, z czym wszystkie dzieciaki w moim wieku mogą się utożsamić. Siedzą w szkole, nudzą się i chcą ją opuścić. Później wychodzimy i jest dużo tańca. To po prostu zabawny film”.
Reżyser klipu przystał na pomysł nastolatki. Więcej, zgodził się także na zaproponowane przez nią kostiumy – szkolne mundurki inspirowane ubiorem katolickich szkół. Wysłuchał też jej sugestii, że na planie powinni się pojawić urodziwi chłopcy. Warto wspomnieć, że teledysk odpowiadał nie byle kto, a doświadczony twórca Nigel Dick, który wcześniej współpracował z artystami reprezentującymi różne gatunki muzyczne. W jego portfolio znalazły się klipy Guns N’Roses, Black Sabbath, ale i Celine Dion i Backstreet Boys. Szerokie horyzonty przydały się mu przy pracy ze Spears. Uznał, że piosenkarka może mieć lepsze wyczucie preferencji muzycznych swojej grupy rówieśniczej i tym samym zapewnił “…Baby One More Time” trwającą do dzisiaj sławę. Gdy rozpoczynał pracę z artystką, jego koledzy byli zaskoczeni, że będzie wspierał początkującą piosenkarkę. Nigel nie przejął się jednak ich słowami, ponieważ koronnym argumentem było dla niego to, że utwór brzmiał bardzo dobrze.
Polecamy na eBilet.pl
Taniec i praca dla bliskich
Sceny kręcono w Los Angeles w słynnym budynku amerykańskiej szkoły średniej Venice High School, w którym zrealizowano również filmy “Grease” (1978) i “Koszmar z Ulicy Wiązów 4” (1988). Britney przez większość klipu tańczy wraz z grupą młodych ludzi w rozpiętym mundurku na tle szkolnego korytarza, a następnie w stroju sportowym przed szkołą i na sali gimnastycznej. Był to pierwszy wideoklip artystki, dlatego – jak wyznawała w wywiadach – była bardzo zdenerwowana. Stresowało ją to, że nie wiedziała, jak całość będzie wyglądał po montażu. Jednocześnie był to dobry czas w jej życiu. W biografii przyznaje: “Tworzenie tego wideo było najfajniejszą częścią pracy nad pierwszym albumem. To chyba właśnie wtedy najbardziej ekscytowałam się swoją muzyką”.
Do udziału w nagraniu zaangażowano asystentkę artystki Felicię Culottę, która nim została zatrudniona do wspierania Britney, była wieloletnią przyjaciółką rodziny, znającą wokalistkę od czasu, gdy ta ukończyła piąty rok życia. Rolę obiektu westchnień gwiazdy otrzymał zaś jej kuzyn Chad Spears, który w owym czasie pracował też jako model. Było to spowodowane faktem, że w klipie pierwotnie wystąpić miał ówczesny chłopak piosenkarki, jednak para rozstała się nim rozpoczęto zdjęcia. Potrzebne było więc szybkie zastępstwo.
Powstanie ikony
Teledysk trafił za sprawą radioodbiorników do domów na całym świecie i zyskał dużą rozpoznawalność. Również w Polsce często gościł na antenach stacji muzycznych oraz na dyskotekach, zarówno szkolnych, jak i dorosłych. Nie obyło się jednak bez kolejnych kontrowersji, a to dlatego, że rozpięta koszula artystki została uznana przez część widzów za zbyt wyzywającą. Wiele lat później, w 2009 r., dziennikarz “PopMatter’s” Evan Sawdey stwierdził, że koncepcja wideo autorstwa Spears odpowiadała za jego natychmiastowy sukces i boom na nastoletni pop. Jednocześnie wykreowała personę piosenkarki, która była jednocześnie przyjazna dzieciom i atrakcyjna dla mężczyzn. Warto przy tej okazji wspomnieć, że kostiumy na planie nie zrujnowały budżetu wytwórni, według Nigela Dicka: “Żaden z elementów ubioru na planie nie kosztował więcej niż 17 dolarów”.

W kwietniu 1998 r. artystka udała się w pierwszą trasę koncertową po 26 centrach handlowych. Nie była wówczas jeszcze rozpoznawalna i nie wspomina najlepiej występów przed przypadkową publiką. Ten czas jednak szybko minął. W międzyczasie Spears zaprezentowała trzy utwory, w tym “…Baby One More Time”, podczas festiwalu jazzowego w Singapurze. Na nagraniach z tego okresu widać, że wokalistka wykonywała mniej skomplikowane układy taneczne na rzecz śpiewania bez playbacku. Pod koniec września 1998 r. singiel pojawił się na antenach stacji radiowych, a 23 października trafił do sklepów. W listopadzie miała miejsce premiera teledysku, zaś 12 stycznia 1999 r. ukazał się cały album, który nosił tytuł “…Baby One More Time”.
Blaski i cienie sławy
Po nagraniu albumu rozpoczął się intensywny czas promocji. Jej elementem był trasa z grupą NSYNC, w której śpiewał jeden z członków “Klubu Myszki Miki” – Justin Timberlake. Kalendarz piosenkarki zapełnił się szybko występami w MTV, wywiadami i sesjami zdjęciowych na łamach poczytnych gazet. Blask sławy miał też negatywną stronę w postaci niestosownych pytań od dziennikarzy i nieustannego bycia pod ostrzałem paparazzi… Szum medialny pomógł artystce osiągnąć sukces, ale jednocześnie przysporzył jej problemów, z którymi zmaga się do dzisiaj.
Britney Spears zadebiutowała na pierwszym miejscu listy przebojów “Billboard 200”, zaś po miesiącu jej debiutancki album okrył się podwójną platyną w Stanach Zjednoczonych. Recenzje były mieszane, jednak większość krytyków chwaliła kompozycję utworu. Robert Christgau z “The Village Voice” nazwał artystkę “Madonną w wersji dziewczyny z sąsiedztwa”, a Amanda Murray ze “Sputnikmusic” przewidywała, że piosenka będzie stanowić ważny krok w odrodzeniu się popu. Pojawiły się też złośliwe i niemerytoryczne głosy, jak te na łamach “NME”, zarzucające Spears zbytnie zadowolenie z siebie i życzące poznania “nędznego życia”.
Bestseller, który inspiruje i dziś
Britney Spears stała się ikoną późnych lat 90. i 2000., przecierając szlaki kolejnym popowym wokalistkom takim jak Christina Aguilera, Jessica Simpson i Mandy More. Spopularyzowała ubrania w stylu uczennicy, a także stała się ważną ikoną stylu Y2K, przywołującego do łask metaliczne tkaniny, spodnie z niskim stanem i inne ciekawe koncepcje ubioru popularne w latach 2000. Łącznie na świecie sprzedano 35 mln sztuk pierwszego albumu Britney i tym samym uzyskał on tytuł najlepiej sprzedającej się płyty nagranej przez niepełnoletniego artystę w historii muzyki i trzecim najlepiej sprzedającym się wydawnictwem kobiecym. Sam tytułowy singiel również osiągnął bardzo wysoki wynik sprzedaży – ponad 10 mln egzemplarzy i wciąż utrzymuje się na pozycji jednego z najlepiej radzących sobie na rynku singli wszech czasów. Britney stanowi inspiracje dla wielu artystek, w tym Lany Del Rey, Lady Gagi, Miley Cyrus i Madison Beer.
Artystka do dzisiaj darzy hit sprzed ponad 20 lat dużym sentymentem. Wymienia go wśród swoich trzech ulubionych piosenek obok “Toxic” (2003 z “In the Zone”) oraz “He About to Lose Me” (2011 z “Femme Fatale”). W autobiografii podsumowuje: “Byłam pierwszą kobietą, której debiutancki album i singiel trafiły od razu na pozycję numer jeden. Czułam się przeszczęśliwa. Życie stało przede mną otworem”.
* Britney Spears “Kobieta, którą jestem” (tytuł oryginału: “The Woman in Me”, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2023,
* Jennifer Otter Bickerdike, “Być Britney. Blaski i cienie życia ikony pop” (tytuł oryginału: “Being Britney: Pieces of a Modern Icon”), Wydawnictwo: Sine Qua Non, Kraków 2022.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł