Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.

Rapowi weterani z młodą gwardią. Pezet pokazuje, że to collab typu win-win
Przez lata, wśród ulubionych zajęć polskich słuchaczy rapu, jak i samych artystów, było definiowanie "prawdziwego hip-hopu". Obecnie synergia między starą a nową szkołą jest w całkiem dobrej kondycji, czego dowodzi m.in. Pezet wraz z zaproszonymi gośćmi na "00 EP" wydanym na początku marca.
11.03.2025
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Kilka dni temu w serwisach streamingowych niespodziewanie pojawiło się najnowsze wydawnictwo Pawła z Ursynowa. Materiał opiewa zaledwie na cztery utwory, trwające łącznie niecałe 11 minut. Choć “00 EP” reklamowane jest jako projekt solowy, trudno postrzegać najnowszy krążek Pezeta w ten sposób. Obok warszawskiej legendy wystąpili młodzi, perspektywiczni nawijacze jak bango balenci, vkie, asl33p i chłopaki z duetu BSK. Za brzmienie EP-ki odpowiadają natomiast Miroff, Pedro, BAHsick, Bruno.
Już po samej liście gości i producentów można odnieść wrażenie, jakoby autor viralowego “Domu nad wodą” doskonale wiedział, co robi. Targetem zaproszonych do projektu twórców są przede wszystkim młodzi odbiorcy, którzy pierwszy kontakt z muzyką Pezeta mogli mieć dopiero niedawno za sprawą TikToka.
Mógłbym dalej doszukiwać się chłodnej kalkulacji weterana, którego celem jest osiąść na kolejnej gałęzi rynku, ale to droga donikąd. Musiałbym wówczas całkiem zignorować fakt, że dokładnie na tym polega cały przemysł rozrywkowy. Prawda jest taka, że “00 EP” było Pezetowi po prostu potrzebne. Bynajmniej nie biznesowo.
Liryczny rap? Nie u Pezeta
Charakter całego materiału podobny jest do atmosfery, która panowała podczas transmisji live w premierową noc. “00 EP” to przede wszystkim zlepek numerów, których celem nadrzędnym jest kooperacja gospodarza z młodszymi kolegami. Pierwsze takty otwierającego “Top5” z początku może zwieść – surowy podkład Miroffa daje podstawy, by sądzić, że zaraz usłyszymy Pezeta bardziej refleksyjnego, może nawet piszącego w bardziej wymagający sposób niż na ostatnich dwóch płytach.
Prędko okazuje się jednak, że od strony tekstowej nie uświadczymy nic ciekawszego ponad “Mówią mi, że nie wypada tak nawijać starej gwardii/Ale stara gwardia nudzi, także wolę słuchać Bambi” we wspomnianym już singlu czy zwrotka w “Błogosławieństwach”, które brzmią jak wyjęte rodem z ostatniej płyty Hałastry.
Raczej nudną zawartość kryje całkiem zgrabne opakowanie. Całą EP-kę postrzegam jako niezobowiązujące spotkanie kilku kumpli, którzy chcieli porapować. Wielokrotne rymy się mnożą, choć bliżej im do grafomańskich zlepek DGE niż Biszowskich, precyzyjnych linijek. Żaden z raperów nie sprawia wrażenia, jakby szczególnie zależało im na popisach. Ani technicznych, ani tym bardziej lirycznych. Dzięki temu materiał przestaje satysfakcjonować przy końcu drugiego odsłuchu. Po tym czasie formuła zdaje się tracić na mocy. Mimo szerokiego przekroju stylistycznego zaproszonych młodzików.
“Pezet — cztery dychy, ale kmini, choćby nie był dziadem/Pezet kuma bazę i jak ja nie lubił zmniejszać dawek” – propsuje Kaplińskiego Vkie w “Muralu” bez zbędnej kurtuazji. Stołeczny weteran gra na własnych zasadach, które nie zwalniają go z obowiązków gospodarza. Pezet nie stara się dostosowywać. Raper adaptuje się do nowej scenerii z całym dotychczasowym bagażem. Na “00 EP” nie ma rywalizacji, za to nie brakuje poczucia mentoringu i koleżeńskiej współpracy.
Fakt, że taki materiał powstał, pokazuje, jak długą drogę przebyli raperzy pod względem światopoglądowym. Jeszcze do połowy lat 10. widoczna była tendencja do dzielenia sceny na “nową” i “starą”, a weterani nieczęsto współpracowali z młodymi raperami. Zwłaszcza jeśli ten nie miał odpowiednich pleców lub naleciałości stylistycznych.
Ostracyzm weteranów wobec nowych brzmień był bardzo dobrze widoczny, szczególnie podczas rozwoju trapu w Polsce. Prawie tak samo, jak ignorancja raczkujących nawijaczy, którzy twórczość starszych kolegów po fachu traktowali jako nic nie warty relikt przeszłości. Oczywiście sprawa jest o wiele bardziej złożona, a weterani niejednokrotnie łączyli siły z młodymi talentami. Uproszczenie było konieczne, by podkreślić wagę współpracy Sitka z Donguralesko, mieszanki pokoleniowej na “Równonocy” Donatana, kredytu zaufania dla B.R.O udzielonego przez Tedego czy wsparcia poznańskiej sceny dla debiutującego Palucha.
Most międzypokoleniowy zbudowany
Polski rap potrzebował czasu, żeby wojowanie o “prawdziwość hip-hopu” odeszło do lamusa. Raperzy stali się bardziej liberalni, a współprace między przedstawicielami różnych pokoleń to długo wyczekiwany standard. Wciąż potrafią wzbudzać kontrowersje, jak featuring Rycha Peji u Young Multiego, lecz podziały na stare i nowe od dłuższego czasu przestały mieć znaczenie. Scementowaniem tych słów niech zostanie sequel “Drina za drinem” na płycie Bambi, której Tede oficjalnie przekazał “dziedzictwo melanżu”.
Ścisła współpraca Białasa z byłym reprezentantami SBM Label jak White 2115 czy Bedoes pokazują, że zderzenie dwóch perspektyw może korzystnie wpłynąć na rozwój całego rynku. Doskonale uwydatnił to także Borixon, zakładając grupę chillwagon z młodszymi o połowę kolegami. Dzięki działalności grupy raperzy pokroju ZetHy, Olszykumpla czy Qrego zyskali zdecydowanie większe grono odbiorców, stając się współautorami jednych z największych hitów w okresie działania zespołu.
Przeczytaj też:
Polecamy na eBilet.pl
Równie sporo dzieje się na nieco dalszym planie, gdzie niewidzialna ręka algorytmu nie ma tak dużej mocy nad ksywą. Wśród takich inicjatyw jest cykl UNDER TWIST, którego prowodyrem jest Yurkosky – jeden z pierwszych youtuberów poruszających tematykę rapową. W ramach projektu młodzi reprezentanci undergroundu współpracowali m.in. z Onarem, Fokusem, Biszem, Te-Trisem czy Liroyem. Może lista featuringów nie wzbudzi takich zachwytów, jak nazwiska z tracklisty “Diamentu” Dobrego Dzieciaka, ale nie porównujmy gruszek do pomarańczy.
Polski hip-hop jest bardziej chłonny i otwarty na zmiany. Ma to swoje dobre i bardzo złe strony. Coraz większa liczba premier to tylko kolejny wytwór mający na celu zadowolić algorytm i przynieść szybki zarobek autorowi. W lawinie premier bardzo łatwo przeoczyć te, które naprawdę warte są naszej uwagi, jak np. ostatnia płyta WCK czy “00 EP” właśnie. Koniec końców, to właśnie otwartość do współpracy między weteranami a młodymi twórcami pozostaje jednym z najciekawszych i najbardziej wartościowych zjawisk w całej branży muzycznej.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł