Niespodzianka dla fanów Coldplay! Zespół ogłosił powstanie filmu “Film For The Future” opartego na ostatniej płycie zespołu. Za kamerą stanął Ben Mor.
Open’er wrócił do korzeni. I ludzie to kupili!
Dziki tłum na ulicach Gdyni. Kolejka do bram od samego startu. Topowi headlinerzy. Tegoroczny Open’er otworzył się z rozmachem. Rockowa publiczność zdominowała pierwszy dzień, ale fani polskiego hip-hopu też się nie nudzili.
04.07.2024
Jan Kaliński
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Ten tekst miał być o stereotypach. Na co poszedł 40-latek, na co 30-, a na co 20-latek. Miało wyjść, że starzy wyjadacze trafili na rockowych headlinerów, a młodsze pokolenie oblegało sceny z topowymi polskimi hiphopowcami. Tak. Po części byłaby to prawda. Jednak bardzo daleka od pełnego obrazu rzeczywistości.
Podczas zeszłorocznej edycji, pierwszy dzień mógł być dla wielu stałych bywalców szokiem. Teren sprawiał wrażenie dość pustego. Dość powiedzieć, że nie było nawet kolejek po piwo.
W tym roku od pierwszych koncertów pierwszych koncertów widać diametralną różnicę. Festiwal otwierali w Tent Stage bracia Kacperczyk. Namiot był wypełniony po brzegi, a była dopiero 17! I już na pierwszym koncercie łamiemy stereotypy. Występ niby hip-hopowy, a publika absolutnie różnorodna. Inteligentne teksty z melodyjnym podkładem trafiły nie tylko do młodych, ale też do takich zblazowanych czterdziestoletnich starych pryków, jak ja.
Doskonały pomysł organizatorzy mieli też na otwarcie Main Stage. Oki – czyli Oskar Kamiński przyciągnął rzesze młodych fanów, którzy zrobili pod sceną taki młyn, że nie powstydziłby się go żaden woodstockowy wyjadacz. Szczerze – nie miałem w planach Okiego. Nie moje klimaty. Jednak charyzma i pomysł na występ zatrzymał i mnie, i innych, którzy pierwotnie mieli zajść do strefy gastro. Oki dopiero co gościł na koncercie Taco Hemingwaya na Stadionie Narodowym. Teraz Taco mu się odwdzięczył – publiczność była zachwycona. Byli też Sobel, Young Igi czy Latwogang. Wszystko to na pełnym luzie i z super kontaktem z publiką.
Później przyszedł czas na Maneskin. Ich nikomu przedstawiać nie trzeba. Powinni być headlinerem. Co zresztą sam Damiano – lider zespołu – “wytknął” w czasie występu (jednocześnie przyznał, że i tak kocha Foo Fighters). Był ogień, ale… Tu może przytoczę komentarz z publiki o Damiano: Kolejny dzień w biurze. Jest robota do wykonania.
I rzeczywiście. Wokalista wydawał się… wkurzony? Zblazowany? A może, po kilku latach na absolutnym topie, jest już świadom swojej wartości. Występ był na światowym poziomie, ale jednak momentami brakowało ognia. Szczególnie, że w po dwóch latach wciąż w pamięci mam ich poprzedni występ na Open’erze, który był absolutnie genialny. Na szczęście Włosi zakończyli bisem z gościnnym występem Toma Morello. Damiano spełnił swoje marzenie, a publiczność dostała świetną gitarową solówkę.
Tom Morello samemu występując “tylko” na Alter Stage, był też “gwiazdą” kolejnego występu na głównej scenie. Gitarzysta Rage Against The Machine może nie wystąpił z Dave’em Grohlem i Foo Fighters, ale był przy samej scenie i dobrze się bawił. A było przy czym.
Zaczęło się jak u Hitchcocka. Było mocno, gitarowo – tak jak na rockowy koncert przystało. Pod sceną było pełno. Każdy chciał zobaczyć perkusistę Nirvany, który ze swoim Foo Fighters od 30 lat jest na topie. Widać, że mocne dźwięki część publiki zaskoczyły. I zrobiło się nieco luźniej, ale wiernych fanów mało i tak nie było. Koncert trwał 2,5 godziny! Pozazdrościć kondycji 55-latkowi. Zabrzmiały też największe hity z bogatej dyskografii zespołu.
Po skończonym występie dnia tłum przeniósł się na dwie mniejsze sceny. Lordofon zamknął “Flow Stage” a Tom Morello (świetny występ!) “Alter Stage”. Najwierniejsi festiwalowicze – a było ich naprawdę sporo – przywitali świt nad lotniskiem w Babich Dołach razem z duetem PG$ czyli Young Leosią i Bambi. Tu już rzeczywiście było bardziej stereotypowo. Pod sceną byli głównie młodzi fani hip-hopu. Starsi widać poszli już spać.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł