Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.
Wierzenia i przesądy nigdy nie stroniły od potworów i innych przerażających stworzeń. Wiele z tych istot znamy dziś dzięki popkulturze, lecz szczególną popularnością od zawsze cieszyły się wampiry. Choć ich wyobrażenie ewoluowało przez lata, niektórzy wciąż stawiają na klasykę.
21.02.2025
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Ludzie od wieków bali się wampirów
Nie ma innej rzeczy pobudzającej ludzką wyobraźnię tak bardzo, jak lęk. Nic nie przeraża bardziej, niż mroczne zakamarki, szeroko rozumiane nieznane. Na tych podstawach wyrosły całe mitologie, miejscowe legendy i… historie o potworach.
Wampiry, a właściwie istoty o wampirzych cechach, pojawiały się w wierzeniach na całym świecie przez tysiąclecia. Jednak do XVIII wieku słowo “wampir” nie funkcjonowało w żadnym z języków. Zostało spopularyzowane dzięki językom angielskim i francuskim, lecz etymologii należy upatrywać się w językach słowiańskich, w tym polskim.
Przed wprowadzeniem do słownika wampiryzmu, krwiopijstwo zarezerwowane było dla demonów. Dagmara Brzóska w swoim wywodzie “Wampiry w kulturze historii” wymienia także m.in. hinduską boginię Kali czy arabskie dżiny. Te, wbrew opowieściom z bajek, miały rodzić się z ognia i żywić krwią zmarłych. Wśród najsilniejszych ośrodków kultu mitu wampiryzmu wskazuje kraje Słowian oraz Grecję i potwory znane z mitologii, jak np. empuza czy Lamia.
Krwiopijcy zyskują na popularności
Dla wielu symbolem wampira jest hrabia Drakula, bohater książki o tym samym tytule, autorstwa irlandzkiego pisarza Brama Stokera. Niewielu jednak wie, że ten wydany w 1897 utwór nie był pierwszym, który poświęcono krwiopijcom.
Pierwsze wampirze opowiadanie zostało wydane dużo wcześniej, bo w 1819. “Wampir” Johna Polidoriego powstały na bazie opowiadania Lorda Byrona, uważany jest za protoplastę gatunku romansu fantasy. Opowiada o brytyjskim szlachcicu, lordzie Ruthvenie – eleganckim, charyzmatycznym wampirze, ruszającym w podróż w towarzystwie młodego mężczyzny. Ich burzliwa relacja pełna jest podstępów i tajemnic, którym towarzysz Ruthvena musi stawić czoła. Jeśli Patrick Bateman z “American Psycho” miał jakichś idoli, lord Ruthven musiał być jednym z nich
Narodziny horroru na wielkim ekranie
Wraz z początkiem kina, wampiry ruszyły na podbój nowego terytorium. Niecały wiek po premierze opowiadania Polidoriego, 15 października 1913, ukazał się pierwszy znany film niemy o tej tematyce. “The Vampire” w reżyserii Roberta G. Vignoli na podstawie wiersza Rudyarda Kiplinga.
Opowiada on historię mężczyzny wiedzionego na manowce przez wampirzycę imieniem Sybil (w tej roli Alice Hollister). Jej rola to także jeden z pierwszych przykładów kinowych femme fatale. Chociaż trwa niecałe 40 minut, dzieło Vignoli nie stroniło od kontrowersji. W filmie pojawił się “Taniec Wampira” w wykonaniu Alice Eis i Berta Frencha, uważany wówczas za obsceniczny i prowokacyjny.

Jednakże to nie piękne kobiece oblicze utożsamiamy dziś z wampirami z początków kinematografii. Niewątpliwie najbardziej charakterystycznym krwiopijcą pierwszej połowy XX w. jest Hrabia Orlok, główny bohater “Nosferatu – symfonii grozy” z 1922 roku. Przerażająco wysoki, z długimi kłami i jeszcze dłuższymi pazurami potwór o spiczastych uszach i bladej cerze. Kreacja Maxa Schrecka do dziś potrafi przerazić, zwłaszcza, gdy zestawimy ją w kontrze do choćby Hrabiego Draculi, w którego wcielił się Bela Lugosi w 1931 roku. Bela jest nastrojowy, to fakt, ale już nie straszy.

Od horroru po kino familijne
Przez ponad sto lat obcowania z wampirami na ekranie, mieliśmy do czynienia z wieloma interpretacjami jednej z najstraszniejszych kreatur popkultury. Te klasyczne, jak wspomniany Drakula czy Nosferatu, na dobre zadomowiły się w umysłach fanów. “Miasteczko Salem” Stephena Kinga czerpie pełnymi garściami z najpopularniejszych wampirzych cech, nie próbując nawet urozmaicać potworów.
Bardziej niecodzienne oblicze wampira mogliśmy poznać np. w “Od zmierzchu do świtu”. W (kolejnym) krwawym tytule Quentina Tarantino szczególną uwagę przykuwa Santanico Pandemonium grana przez Salmę Hayek. Meksykańska aktorka, podobnie jak Alice Hollister dekady wcześniej, stworzyła wampira pięknego. Potwora, który usypiał czujność, by w najdogodniejszym momencie rzucić się na ofiarę. Mimo jej przebiegłości nie wróżyłbym jej wielkich szans przeciw Blade’owi, w którego wcielił się Wesley Snipes w 1998 roku.
Wszystkie te potwory mają jedną cechę wspólną – ich zadaniem było wzbudzenie lęku. Wachlarz emocji jest zdecydowanie zbyt obszerny, by ograniczyć się jedynie do grozy. “Klasycznego” wampira możemy spotkać nawet na Ulicy Sezamkowej!
Nic więc dziwnego, że ikony kina grozy nie uniknęły parodii. Jedną z ofiar był sam Hrabia Drakula w filmie “Dracula – wampiry bez zębów” z Lesliem Nielsenem w roli głównej. Jako najsłynniejszy z “długozębnych”, stał się także głównym bohaterem popularnej serii familijnej “Hotel Transylwania”. W oryginalnej wersji językowej głosu popularnemu wampirowi użyczył Adam Sandler. Interesująco wypadają też bohaterowie serialu “Co robimy w ukryciu”, w którym kilka potworów stara się wieść normalne życie w samym centrum Nowego Jorku.
W całej wampirzej ewolucji nie można pomijać najbardziej nietypowego etapu, czyli. pierwszej dekady XXI wieku, kiedy nieśmiertelne potwory nie były już ani przerażające, ani jeszcze nie stały się zabawne.
“Zmierzch” i “Pamiętniki wampirów” wylansowały całkiem nowy wizerunek krwiopijcy. Długowieczni zaczęli przypominać modeli z okładek czasopism, a ich skóra mienić się od promieni słońca. Choć dziś można pastwić się nad postacią Edwarda Cullena, dzięki tej roli, kariera Roberta Pattinsona nabrała tempa. Jeśli taka była cena występów w “The Lighthouse” lub “Batmanie” – było warto.
Przeczytaj też:
Polecamy na eBilet.pl
Klasyka zawsze w cenie
Współczesne kino przyzwyczaiło widzów do remake’ów i wersji live action. Rzadko jednak odświeżane filmy rzeczywiście tego wymagają. Całkiem inaczej jest z “Nosferatu” Roberta Eggersa, którego światowa premiera miała miejsce w grudniu zeszłego roku, a w polskich kinach film można oglądać od 21 lutego. Tym razem w postać Hrabiego Orloka wcielił się Bill Skarsgård, znany m.in. z “TO”.
Podobnie jak przy innych dziełach Eggersa, trudno przewidywać, by nadchodzący film podbił box office. Krytycy są jednak zgodni, że “Nosferatu” nie jest kolejnym odtwórczym wytworem, lecz dumnym spadkobiercą, oddającym hołd klasyce. Jednocześnie udowadnia, że zło w czystej postaci nigdy się nie zestarzeje.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł