Tytus Grabski potwierdził zawieszenie działalności Asfalt Records. Katalogiem ich artystów dysponują obecnie Sony Music Polska i Universal Music Poland. Przypominamy kultowe albumy wydane przez tę wytwórnię.
Małpa i “Kilka numerów o czymś” 15 lat później [wielogłos]
Małpa szykuje się do XV-lecia "Kilku numerów o czymś" – płycie, dzięki której na torunianinie poznali się fani rapu z całej Polski. Z okazji jubileuszu zaprosiłem kilku dziennikarzy i aktywistów do rozmowy o debiucie Małkiewicza.
01.10.2024
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
XV-lecie “Kilku numerów o czymś”
Dyskografia Małpy, mimo wieloletniego stażu, to zaledwie pięć albumów i składanka z blendami. Wiele o aktywności toruńskiego nawijacza mówi przerwa wydawnicza między debiutem a jego następcą, wynosząca ponad sześć lat. Już wtedy była to cała epoka. Mimo to wciąż cieszył się zainteresowaniem słuchaczy, debiutując z drugim albumem na pierwszym miejscu Oficjalnej Listy Sprzedaży.
To pokazuje, jak silną pozycję zagwarantowało Małpie “Kilka numerów o czymś”. Po 15 latach raper postanowił wrócił do czasu debiutu, oferując fanom “limitowane” wydanie winylowe oraz specjalną trasę koncertową, wyprzedaną już niemal w całości.
Pierwotny nakład płyt wyprzedał się w zaledwie kwadrans. Raper, na złość resellerom, ponownie ruszył z preorderem, tłocząc taką liczbę płyt, jaką zamówią fani. Trudno psioczyć na retromanię, gdy ludzie tego chcą, ludzie tego pragną.
Album łączący pokolenia
Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem “KNOC”. Z pewnością było to kilka lat po premierze. Pamiętam jednak, jak wielkie wrażenie wywarł na mnie charyzmatyczny, przekrzyczany wokal Małpy. Z rozmów ze starszymi kolegami po fachu, słyszałem o dyskusjach na legendarnym Ślizgu, gdzie zachwytów nad klasycznym rapem z Torunia nie było końca.
“Po raz pierwszy usłyszałem »KNOC« w tygodniu premierowym. W tym okresie bardzo uważnie śledziłem polskie podziemie, pisałem na blogu o tym, co się w nim dzieje, utrzymywałem też kontakt na raczkującym w Polsce Facebooku z licznymi artystami czy dziennikarzami zajmującymi się rodzimym rapniezalem, więc przepływ informacji o ciekawych nowościach był bieżący” – wspomina Andrzej Cała, współautor “Antologii polskiego rapu” i promotor w Agora Digital Music. “Pomyślałem wtedy, że to bardzo mocna, osobista rzecz, która może pójść daleko. Nie spodziewałem się, że aż tak, ale czuć było, że ma wszelkie predyspozycje, by zaistnieć znacznie dalej niż w czysto forumowo-podziemnym obiegu” – dodaje.
Polecamy na eBilet.pl
“Nie wiem do końca, jak to wytłumaczyć, ale przeczuwałem, że to coś większego niż kolejne podziemne wydawnictwo” – wtóruje mu Sławek “Erdoj” Kowalski, ówczesny stały bywalec Ślizgu, obecnie raper, którego kolejny album ukaże się w październiku. “Kiedy zobaczyłem »promovideo«, z zapartym tchem oczekiwałem premiery. Miałem nawet wydanie fizyczne – to pierwsze, dystrybuowane przez samego Małpę. Ta płyta była bardzo potrzebna i na kanwie jej sukcesu obserwowaliśmy jeden z najlepszych okresów rodzimej sceny” – twierdzi. Choć, jak zauważa, podobnych wydawnictw pojawiało się wówczas wiele, Małpa wyróżniał się na tle konkurencji. “Pojawił się na scenie gość, który potrafił zrymować ze sobą więcej niż jedno słowo, a przy tym zadbać o stronę wizualną. Zamiast okładki wykonanej w Paintcie, na której największą uwagę przykuwał koślawy szkic wielkiego, męskiego przyrodzenia (pozdro Smarki!), dostaliśmy spójną poligrafię autorstwa Lis Kuli, którą do dziś postawiłbym w swoim top 10. Do tego kreatywnie zrealizowany, wykonany profesjonalnie teledysk”.
“Przeniosłem na tę płytę ówczesną fascynację amerykańskim boombapem” – mówi Mateusz Andruszkiewicz, dziennikarz Radia Nowy Świat. “Pamiętam równoległy zachwyt »Wilkiem Chodnikowym« i »Zeus. Nie żyje«. To, czego szukałem za oceanem, dostałem na miejscu – selekcję świetnych sampli i szorstkie bębny. Na nich autentycznego, ekspresyjnego i zaangażowanego rapera, z czego ta ostatnia właściwość imponowała mi chyba najbardziej”.
“Ten album miał wszystko, czego było mu potrzeba, by odnieść sukces w 2009 r.: sprawnego MC z dobrym piórem, podkłady, do bólu trueschoolowe, a jednak wyjątkowe i charakterystyczne” – podsumowuje Mateusz Trojnar z FollowRap.
Jak brzmi “KNOC” po 15 latach?
Nieskomplikowany, dosadny, ekspresyjny – w 2009 nie dało się lepiej opisać Małpy. Superlatyw na temat “Numerów” nie brakuje i co najmniej daleko im do przesady. Klasykami gatunku nie zostają przecież albumy przeciętne. “Uważam, że miał świetne pióro. Jego teksty niosły przesłanie, zawierały gry słowne, lecz nie trzeba było słuchać ich z encyklopedią, by docenić kunszt” – twierdzi Trojnar.
Nieco surowszym okiem spogląda Cała: “Warsztat Małpy nie był wzorowy. Dużo w tych wersach niepoprawnego romantyzmu, trochę naiwnego buntu, zdarzała mu się też »częstochowszczyzna«. To wszystko pasowało do jego osoby, do momentu w jego życiu. Było zarapowane ze świetną energią, ze złością, odpowiednim akcentowaniem emocji, które w nim buzowały. Był dobrym, po prostu dobrym, raperem, który nagrał świetną płytę. A to przecież najważniejsze.
Myślę, że taki debiut był poniekąd przekleństwem dla Małpy. Nagrywając album, który w krótkim czasie staje się pozycją tak wpływową, lubianą, świetnie się sprzedającą, ustawiasz samemu sobie poprzeczkę bardzo wysoko i rzadko kiedy udaje się ją przebić. Nie chodzi nawet o rozwój samego artysty, a oczekiwania słuchaczy”.
Dziś nie ma miejsca na takie płyty (?)
“KNOC” to album bezprecedensowy. Od głębokiego podziemia przez oficjalną dystrybucję w ówcześnie jednej z najlepszych wytwórni w kraju, po status klasyki gatunku. Fakt, że wersy ówczesnego 20-kilkulatka wciąż trafiają do kolejnych pokoleń słuchaczy, wyłącznie podkreśla jej status.
W dobie “podziemia silnego jak nigdy”, trudno mi wskazać rapera, który mógłby powtórzyć sukces “Kilku numerów o czymś”. Rap o tak romantycznym podejściu stracił rację bytu, przynajmniej w wielkiej machinie, którą stała się polska scena hip-hopowa. “Takie brzmienie wraca do łask, jednak równie istotnym czynnikiem sukcesu była lirka, z którą może być o wiele ciężej” – zauważa gorzko Erdoj. Redaktor FollowRap słusznie zauważa jednak, że w rapowym niezalu wciąż znajdziemy raperów, którzy przykładają wielką wagę do słowa. “Dostaliśmy już w tym roku kilka bardzo dobrych albumów w szeroko pojętej trueschoolowej stylistyce (np. Qzyn z Biakiem lub Pękatym, projekty Bartka Koko) i choć nie podbijają list przebojów, to spotkały się z dużym docenieniem”.
“Debiut Małpy ukazał się we właściwym miejscu i czasie, by być jedną z najistotniejszych płyt dla konkretnego pokolenia” – mówi Andruszkiewicz, z kolei Cała dodaje: “Nie sądzę, aby dziś tego typu rap mógł spotkać się z takim zainteresowaniem. Zmienił się rap i jego odbiorcy. Wiadomo, to tylko gdybanie, natomiast moim zdaniem, przy takim rapie w 2024 r., bez szans, by zanotować równie pochlebne przyjęcie”.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł