Po zagraniu kilku koncertów w 2024 roku, Coma zapowiada specjalne wydarzenie na Atlas Arenie w ich rodzinnej Łodzi. Czyżby zespół wznowił działalność?
2024 jest rokiem muzycznych powrotów. Niekoniecznie tylko udanych
Oasis, Linkin Park, The Cure... lista muzycznych powrotów, które wydarzyły się w 2024 roku, jest naprawdę długa. I w zasadzie każdy jest na swój sposób unikatowy.
01.10.2024
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Prawdziwe legendy
Pierwszą rzeczą, która przychodzi na myśl, gdy mowa o tegorocznych powrotach, jest zdecydowanie zespół Oasis, chociaż The Cure postanowili zrobić braciom Gallagher i reszcie ekipy mocną konkurencję. Niedawno ukazał się ich singiel, “Alone”, zwiastujący pierwszy album od 16 lat. Różnica między The Cure a Oasis jest jednak taka, że Robert Smith z kolegami od lat nieprzerwanie koncertują. A bracia Gallagher? Cóż…
Oczywiście od lat krążyły plotki, jakoby liderzy zespołu byli pogodzeni, a cały ich medialny konflikt był jedynie sposobem na nakręcenie wokół siebie medialnego szumu. Jednakże, gdy powrót na scenę innego słynnego zespołu, Jane’s Addiction, zakończył się rękoczynami, w sieci szybko zaczęły pojawiać się żartobliwe pytania, czy historia powrotu Oasis nie skończy się tak samo. A ja uważam, że powinniśmy to pytanie zadawać śmiertelnie poważnie.
Nie zawsze jest łatwo
Podczas koncertu w Bostonie, wokalista Jane’s Addiction, Perry Farrell popchnął gitarzystę Dave’a Navarro, a następnie spróbował go uderzyć. Powodem ponoć było… nagłośnienie. Po wszystkim Farrell przeprosił kolegów z zespołu i fanów, ale o kontynuowaniu trasy, jak i działalności zespołu nie mogło już być mowy. Z pewnością nie taki powrót wyobrażali sobie fani po 14 latach.
To sam powie prawdopodobnie większość fanów Linkin Park. Nu-metalowy zespół zawiesił działalność po śmierci wokalisty, Chestera Benningtona w 2017 roku. Pojawiły się wątpliwości, czy kiedykolwiek LP wrócą i czy w ogóle będzie miało to sens. Wybór Emily Armstrong z pewnością dla wielu osób był zaskoczeniem, chociaż live z koncertu, na którym wykonywała stare utwory Linkin Park, jak i nowe, jak dotąd nieopublikowane, napawały dość dużym optymizmem sporą grupę fanów. Problem pojawił się gdzieś indziej. W 2022 roku Emily, wspierała w sądzie Danny’ego Mastersona, aktora znanego m.in. z “Różowych lat 70.”, ostatecznie skazanego za liczne gwałty. Pojawiły się także liczne doniesienia łączące ją z kontrowersyjną sektą scjentologów.
Oliwy do ognia dolała rodzina Chestera, która nie została poinformowana o planie Mike’a Shiondy na powrót Linkin Park, choć zapewnił ich niegdyś, że to się stanie. Matka tragicznie zmarłego wokalisty twierdzi wręcz, że Mike często poniżał Chestera, a podczas jednej z prób powiedział mu, że jeśli ten zdecyduje się odejść, zastąpią go wokalistką. Rozgrzebywanie przeszłości potrafi wyciągnąć na wierzch historie, których prawdopodobnie żaden fan nie chciałby poznać.
W odświeżonym stylu
Przechodząc jednak do pozytywnych powrotów, niektóre po prostu się udały. Najlepszym przykładem będzie tu LL Cool J, raper święcący największe triumfy w latach 80. po 11 latach wrócił z albumem zatytułowanym “The Force” i dla wielu, jest to najlepszy jego projekt w karierze. W odświeżonym stylu, zahaczając o jazz-rapową stylistykę, wypada bardzo dojrzale, a jednak niezwykle świeżo. Patrząc na to, jak słabo przyjęty był każdy z pozostałych jego albumów wydanych w XXI wieku, można odnieść wrażenie jakby wręcz wrócił z zaświatów. I udowadnia, że naprawdę nigdy nie jest za późno na powrót.
Narzekać nie mają z pewnością na co także fani projektu NxWorries. Wprawdzie Andersona .Paaka w ostatnich latach na scenie nie brakowało, ale ten neo-soulowy projekt, był czymś wyróżniającym się w jego twórczości. Po 7 latach widać, że ta formuła wciąż działa i Paak wraz z Knxwledgem wciąż mają ze sobą świetną chemię.
Nie brakuje też udanych powrotów, po 5-6 latach, przerwach do których fani w przypadku niektórych artystów już przywykli, co wcale nie czyni tej rozłąki z ich muzyką prostszą. W tym miejscu należy wymienić chociażby Michaela Kiwanuke, Kamasiego Washingtona, zespół Vampire Weekend czy Nicka Cave’a & The Bad Seeds.
Każdy z wymienionych w tekście artystów sprawił, że 2024, będzie rokiem, który w światowej muzyce zapamiętamy na długo. Nawet jeśli nie każdemu udało zapisać się w sposób pozytywny, to na pewno efektowny. Oasis są w całym tym gronie tak naprawdę wisienką na torcie. Przykrym byłoby przekonać się, że z robakiem w środku. Panowie Gallagher, nie zepsujcie tego!
Poprzedni artykuł
Następny artykuł