Marc van Linden: “Polska to mój drugi dom”

Elvis Strzelecki: Twoja muzyczna kariera rozpoczęła się w 1995 roku, w twoim rodzinnym Hanowerze. Wystartowałeś wtedy ze swoim projektem Framic i wydałeś swoją pierwszą EP-kę. Jak wspominasz ten czas?

Marc van Linden: Framic był moim pierwszym muzycznym projektem, dopiero później wybrałem pseudonim Marc van Linden. Okres od połowy do końca lat 90. był bardzo ekscytujący – wszystko było wtedy nowe, a ja sam bardzo mocno zainteresowałem się muzyką elektroniczną. Pasja do niej była tak silna, że nie chciałem robić niczego innego. Scena w Hanowerze była fantastyczna – mieliśmy legendarne Hanomag Halls, gdzie w każdy weekend odbywały się wielkie imprezy – pojawiali się na nich międzynarodowi DJ-e  oraz raverzy z całych Niemiec. Ten czas miał na mnie ogromny wpływ.

Twój pierwszy singiel wydany pod pseudonimem Marc van Linden to taneczna wersja piosenki “The Last Unicorn” grupy America, znanej ze ścieżki dźwiękowej do filmu “Ostatni jednorożec”. Na wokalu słyszymy w niej Sarah Connor, znaną wówczas jako Sarah Gray. Oboje byliście wówczas na starcie waszych karier. Jak wspominasz współpracę z Sarah? Czy spodziewałeś się wtedy, że stanie się jedną z najpopularniejszych niemieckich wokalistek?

Sarah była wówczas wokalistką sesyjną i została mi polecona przez wytwórnię, z którą współpracowałem. Choć później każde z nas poszło w zupełnie innym muzycznym kierunku, to wciąż łączy nas ta piosenka. Bardzo cieszy mnie jej sukces – ona naprawdę zasłużyła na bycie jedną z najbardziej popularnych niemieckich artystek.

Sprawiasz wrażenie człowieka, który uwielbia tworzyć muzykę z innymi artystami. Oprócz  stałej współpracy z D-Gorem masz na swoim koncie wspólne utwory z takimi ikonami muzyki elektronicznej jak Dr. Motte, Paul van Dyk, Cosmic Baby czy Talla 2XLC. Co sprawiło, że postanowiłeś działać z nimi w studiu? Czego nauczyłeś się od nich zarówno muzycznie, jak i prywatnie?

Tworzenie muzyki z innymi jest dla mnie czymś wyjątkowym – sprzyja pojawianiu się świeżych pomysłów i kreatywnych impulsów, a także poznawaniu nowych perspektyw. Współpraca z Dr. Motte to zdecydowanie jeden z najważniejszych momentów w historii mojej przygody z muzyką – jest między nami ogromna chemia i obaj jesteśmy bardzo skupieni podczas pracy w studiu. Muzycznie nauczyłem się od niego bardzo wiele, podobnie zresztą jak od Cosmic Baby – byli dla mnie ogromną inspiracją w czasach, gdy wkręcałem się w kulturę rave. Aktualnie pracuję z Tallą 2XLC nad nowym kawałkiem, którego wydanie planujemy na koniec lata.

Ty i Dr. Motte pierwsze wspólne nagranie wydaliście w 2008 roku – było to “Wackelpeter”. 13 czerwca ukazało się wasze kolejne dzieło, hymn Rave The Planet 2025 zatytułowany “Our Future Is Now”. Czy mógłbyś powiedzieć nam coś więcej o tym utworze?

Jestem bardzo zadowolony z “Our Future Is Now”! Chcieliśmy stworzyć połączenie nowoczesnego techno z oldschoolowym vibem – klasycznymi elementami takimi jak kwaśne dźwięki Rolanda TB-303, breakbeatami, chwytliwymi melodiami oraz charakterystycznym głosem Dr. Motte. Jestem bardzo wdzięczny za możliwość pracy z nim oraz ekipą Rave The Planet.

Impreza Rave The Planet to następczyni kultowej Love Parade, na której miałeś przyjemność występować 24 lata temu. Jakie to było dla ciebie uczucie?

To jedna z tych chwil, które zostają na zawsze w twoim sercu i pamięci. Dawna Love Parade i obecna Rave The Planet to dla mnie imprezy wyjątkowym znaczeniu, jeśli chodzi o muzykę elektroniczną. Wspólny taniec na ulicach Berlina, a co za tym idzie uczucie jedności, wolności, akceptacji i euforii to coś jedynego w swoim rodzaju.

W tym roku pojawisz się na głównej platformie Rave The Planet, podczas gdy twoja narzeczona Ewelina Koll będzie występować na platformie “Kinder Der Nacht”, gdzie zagra również m.in. legendarna grupa Raver’s Nature. Co planujecie, jeśli chodzi o wasze sety?

Zagram set złożony z moich produkcji – usłyszycie takie nagrania jak “Our Future Is Now” i “Die Kraft der Liebe”. Ewelina z kolei zagra klasyki techno oraz rave. Będzie głośno, energetycznie i emocjonalnie!

Żyjemy w czasach, gdzie korzystanie ze smartfonów zdaje się dla wielu ważniejsze od prawdziwych rozmów. Z drugiej strony przeżywamy renesans płyt winylowych oraz kaset. Czy myślisz, że ten powrót do analogowych rzeczy może pomóc ludziom połączyć się na nowo poprzez muzykę?

Uwielbiam oba formaty – analogowy oraz cyfrowy. Mam ogromną kolekcję winyli i wciąż sprawia mi frajdę granie z nich, ale szanuję też zalety nowych technologii. Nie jestem orędownikiem trzymania się przeszłości. Progres jest bardzo ważny – ci, którzy pozostają kreatywni, odważni i otwarci, nawet teraz mogą osiągać wielkie rzeczy.

Jesteś bardzo różnorodnym producentem. Jako Marc van Linden wydawałeś utwory w takich gatunkach jak trance, techno czy progressive. Wynikało to z chęci podążania za trendami, czy z miłości do eksperymentowania z muzyką?

Dla mnie muzyka opiera się na emocjach i tak jak emocje się zmieniają, zmienia się też mój nastrój, a wraz z nim moje brzmienie. Nigdy nie chciałem tworzyć w jednym gatunku. Różnorodność od zawsze była częścią mojej kreatywnej podróży i symbolem rozumienia artystycznej wolności.

Ta różnorodność ma również związek z twoimi wytwórniami – niedawno założyłeś Cosmic Future, ale jesteś również odpowiedzialny za takie labele jak Symmetric Records, Outside World Records, You. Me. Techno. i Rave Zone. Opowiedz nam o nich.

Cosmic Future to moja główna wytwórnia, w której wydaję własne produkcje oraz efekty moich współprac z innymi artystami. Symmetric to nasz label dedykowany utworom spod znaku melodic techno i progressive, w którym wydajemy również kawałki Eweliny. Outside World Records to wytwórnia, którą prowadzę wraz z Revilem O., odpowiedzialnym za popularny w Niemczech event Outside World Festival. You. Me. Techno. to platforma stworzona dla młodych producentów, a Rave Zone to nasz nowy label, który powołaliśmy, by wskrzeszać ducha rave’owych brzmień lat 90.

Dużo podróżujesz pomiędzy Hanowerem, Berlinem a Warszawą. Od zawsze miałeś wyjątkową więź z Polską. Jakie były twoje wrażenia, gdy odwiedziłeś nasz kraj po raz pierwszy i co obecnie lubisz najbardziej w swoim “drugim domu”?

Polska naprawdę stała się dla mnie “drugim domem”. Po raz pierwszy pojawiłem się tu na początku lat 00. i ogromne wrażenie zrobiły na mnie wasza kultura, scena muzyczna oraz przyjaźni, otwarci ludzie. Jestem w związku z Eweliną od ponad 10 lat, co jeszcze bardziej pogłębiło moją więź z Polską.

Jakie są twoje plany, jeśli chodzi o nowe muzyczne projekty? 

W tym roku ukaże się nasz pierwszy wspólny singiel z Eweliną. Oprócz tego pracuję nad kilkoma kawałkami z innymi artystami, rzeczami związanymi z moimi wytwórniami, jak również szykuję się do zagrania na wielkich imprezach takich jak Nature One. Obecnie w moim artystycznym życiu dzieje się wiele ekscytujących rzeczy.

W jednym z wywiadów wyznałeś, że twoimi ulubionymi zespołami są Depeche Mode i The Prodigy. Co najbardziej podoba ci się w ich brzmieniu? Czy są jakieś utwory tych grup, które szczególnie przypadły ci do gustu?

Nie da się nie kochać Depeche Mode – ich muzyka ma w sobie głębię i ponadczasowość, które mnie poruszają. The Prodigy z kolei od zawsze byli dla mnie  punktem odniesienia, jeśli chodzi o innowacyjność i energię w muzyce. Każdy ich kawałek jest pełen niespodzianek. “Your Love” to jedna z tych produkcji The Prodigy, które darzę wielką sympatią.

Na koniec powiedz nam o swoich pięciu ulubionych utworach wszech czasów.

Energy 52 – “Café Del Mar (Kid Paul Mix)”, DJ Misjah & DJ Tim – “Access”, 3 Phase Feat. Dr. Motte – “Der Klang der Familie”, Cosmic Baby – “Loops Of Infinity”, Frank Sinatra – “My Way”