2025 rok zostanie zapamiętany w polskim świecie rapowym jako historyczny. Liczba największych gwiazd na koncertach w naszym kraju jest czymś naprawdę niezwykłym.

Konsekwencja ponad oczekiwania. To już dekada od ostatniej płyty Trzeciego Wymiaru
Od ostatniego albumu Trzeciego Wymiaru minęło 10 lat. Chociaż pewne formuły dawno się wyczerpały, ślad po grupie ze z Dolnego Śląska jeszcze długo nie zniknie.
19.05.2025
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
8 maja minęła równa dekada od premiery “Odmiennego Stanu Świadomości”. W dniu premiery trudno było przewidywać, że Szad, Pork Pores Porkinson i Nullizmatyk prezentują nam właśnie ostatnią wspólną płytę. Wieści o rozpadzie zespołu dotarły do fanów dopiero w 2016. Powodem zakończenia współpracy Szada Akrobaty z pozostałą dwójką miały dotyczyć spraw czysto prywatnych.
Przez 13 lat działalności 3W przeszło bardzo długą, wyboistą drogę. W konsekwencji nie tylko stali się symbolem rapowego Dolnego Śląska, do którego przynależność notorycznie podkreślali, ale wnieśli do polskiego hip-hopu plastyczność i efekciarstwo, którym zaskarbili sobie grono oddanych, czasem nawet zaślepionych, odbiorców.
Hip-hopo(lo)wcy w natarciu
Zanim Szad, Nullo i Pork zapracowali na renomę, o której wspomniałem, musieli udowodnić, że glina, z której są ulepieni, nie śmierdzi chwilową modą. Ich pierwszy album, “Cztery Pory Rapu”, trafił na rynek w 2003 roku.
W peaku popularności hip-hopolo, kiedy środowisko zgodnie wieszało psy na Mezie, Nowatorze, Lerku czy Liberze, bardzo łatwo było przyszyć komuś łatkę hip-hopolowca. Wystarczył skoczny bit, chwytający refren i street credit witał się z pokaźnym debetem. Camey, wydawca i współproducent albumu, podjął to ryzyko, dobierając single podczas promocji płyty.

Trzeciemu Wymiarowi taki stan konta zapewnił singiel Dla mnie masz stajla. Słoneczny teledysk, podśpiewywany refren, luz i bardzo melodyjne flow poniosły się po polskich stacjach radiowych i telewizyjnych. W końcu nie było nikogo, kto nie słyszałby chociaż raz utworu 3W. Chociaż pozostałe single z Czterech Pór Rapu były cięższe, bardziej wpisujące się w ramy „prawdziwego” rapu z przełomu wieków, miano hip-hopolowców przylgnęło do wałbrzyszan. Przy okazji 20-lecia debiutu Maciej Werner słusznie podkreślał, że już wtedy Pork, Szad i Nullo wyróżniali się na tle sceny.
Już na pierwszym albumie jedną z cech charakterystycznych tria była prędkość, z jaką wypluwali sylaby na bicie. Skill, który w przyszłości miał stać się ich przekleństwem, w 2003 był ich największą siłą, na co zwracał uwagę Robert Połomski dla FollowRapu.
Praktyka nabyta na bitach
Jeśli “Cztery Pory Rapu” nie wystarczyły, druga płyta dobitnie pokazała, że chłopaki z 3W są “Inni niż wszyscy”. Na wskroś rapowy, bardziej spójny materiał, “oczyścił” renomę reprezentantów Wałbrzycha. Już wcześniej obrazowe teksty (historia ze “Skamieniałych” do dziś potrafi wywołać skrajne emocje) stały się jeszcze bardziej namacalne, jak w storytellingu Powoli robiło się jasno…, w którym Szad wędruje nad ranem po osiedlu.
Refleksyjne oblicze raperów nieco ostudziło ich zapał do technicznych popisów, których i tak na albumie nie zabrakło (“Wuuuf”, “Umiejętności” czy singiel tytułowy). Dominuje jednak poczucie przytłoczenia, gdzie Mija kolejny rok, tydzień, kolejna noc i dzień/Nienawidzę monotonii, która za mną jak cień idzie. Historie opowiadane z niemal kronikarskim zacięciem, gęstnieją od mnogości rymów, metafor i liczby sylab wypluwanych na sekundę. Do dziś druga płyta Trzeciego Wymiaru uważana jest za ich najlepszy materiał w dyskografii.
Ich trzeci krążek, “Złodzieje Czasu” z maja 2009, to jednocześnie początek ich niezależnej drogi wydawniczej dzięki otwarciu Labirynt Records. Oparte na klasycznym brzmieniu podwójne wydawnictwo stanowi definicję stylu 3W. Nullo, Szad i Pork pozwolili sobie na więcej humoru (“Hejter”), wciąż dbając o odpowiednią dozę efekciarstwa (“3W vs Kut-O”) i powagi. Nowojorskie bębny, suto doprawione scratchami, choć przejmują “Złodziei Czasu”, pozostawiają miejsce na eksperymenty. Ciągoty Nullizmatyka do reggae w końcu wzięły górę w “Złap za broń”. Po dwóch świetnie przyjętych albumach pozycja Trzeciego Wymiaru była silna jak nigdy wcześniej. W końcu kto chciałby zadzierać z trójgłowym smokiem?

“To ci gracze, co widzieli grę inaczej…”
“Dolina Klaunoow” z 2012 była więc albumem paradoksów. Akrobata, Pores i Nullizmatyk po raz kolejny sięgnęli po dobrze znaną talię kart, a jednak było w tym nieco świeżego powietrza. Gospodarze wydawali się śmielsi, bardziej rozbestwieni w wersach, umyślnie przerysowywali pewne rzeczy.
Bity od topowych wówczas producentów brzmiały lżej, bardziej świeżo i chwytliwie, mimo że nie odbiegały od kojarzonych z 3W brzmieniem. Wydawać by się mogło, że trio znów zgłodniało, a goście na albumie tylko ten apetyt wzmagają. W recenzji dla T-Mobile Music Marcin Flint celnie podsumował, że “Trzeci Wymiar zdaje się aspirować do miana AC/DC rodzimej sceny rapowej, ale przy całym szacunku dla pracowitości i talentu, nie jestem wcale pewien, że odgrzewanie kotletów tak, by smakowały jak krwiste T-bone’y w przyszłości znów się uda”. I miał, niestety, rację.

Ostatnie trzy albumy postawiły raperów w bardzo wygodnej pozycji. Zebrali wokół siebie grono lojalnych odbiorców, dla których łamańce językowe, coraz szybsze flow i kilka wymyślnych metafor wystarczyło, aby ich zadowolić. A malkontentów prędko uciszano. A przy “Odmiennym Stanie Świadomości” trudno było nie marudzić.
Raperzy, którzy na początku drogi spotkali się z ostracyzmem, zaczęli okazywać go młodszym, jakby ewolucja była czymś niepożądanym. Na tym samym albumie eksperymentując z brzmieniem, z niezbyt udanym skutkiem. OSŚ było doskonałym przykładem na to, jak wygląda przerost formy nad treścią w muzyce, co zresztą wytknął autorom wspomniany już Flint w recenzji dla Interii: “Co tam, że utwór pozostawia obojętnym, (…) ważne, że grad linijek podziurkował podkład jak sito. (…) Ze smutkiem zauważa się, że im dalej w las, tym drewna do przyniesienia coraz mniej”.
Polecamy na eBilet.pl
Formuła, w której członkowie 3W czuli się najpewniej, po 12 latach działalności się wyczerpała. Solowe albumy odbiegały od core’u stylistycznego i nie miały tak silnego wydźwięku, jak te spod szyldu Trzeciego Wymiaru. Prawdą jest, że trójwymiarowe flow wryło się w polską scenę i nie da się tego zignorować. Ale Trzeci Wymiar to nie tylko szybka nawijka i wielokrotne rymy. To sztuka storytellingu, obrazowy horrorcore, przydymione reggae i bezczelne bragga. To też doskonały przykład, jak niezależny i silny lokalnie potrafi być polski hip-hop.
Przeczytaj też:
Poprzedni artykuł
Następny artykuł