Już 14 grudnia w Gliwicach emocje sięgną zenitu. Mistrzostwa świata w Enduro, najbardziej emocjonującym sporcie motocyklowym zawitają do Polski. Kolejna edycja odbędzie się 1 lutego w łódzkiej Atlas Arenie.
Linkin Park – rock, hip-hop, a może nu metal? Przekrój przez dyskografię zespołu
Linkin Park powraca na scenę! Zespół zapowiedział nową erę w karierze, której symbolem jest nadchodzący album "FROM ZERO" z wokalistką Emily Armstrong. W oczekiwaniu na płytę, przyjrzyjmy się ich całej dyskografii!
04.09.2024
Martyna Kościelnik
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Dwa światy
Łączenie stylów oraz balansowanie między rapem a rockiem stało się kluczem do sukcesu Linkin Park. Joe Hahn w rozmowie z Kerrang przyznał, że nie należy sztywno trzymać się ram gatunkowych, które wymyślił jakiś koleś kilkadziesiąt lat wcześniej. Brak ograniczeń i zrezygnowanie z etykietowania przyniosły mieszankę gatunkową, która definiuje styl formacji. Mike Shinoda w tym samym wywiadzie twardo określił: “nie próbujcie wkładać mi do rąk flagi nu metalu, bo jej nie będę trzymał”.
Polecamy na eBilet.pl
Odrzucani, ale wygrani
To się nazywa mocny debiut! Chociaż “Hybrid Theory” został wydany z pewną dozą niepewności, szybko okazało się, że album podbił listy przebojów i serca słuchaczy. Album składa się z 12 kompozycji. Mike Shinoda w rozmowie z Billboard nakreślił, że najważniejszymi kawałkami z tej ery są dla niego “Papercut” i “In The End“. Wspomniany utwór otwierający jest esencją całego zespołu – muzyk stwierdził, że spełnia wszystkie “kryteria”, które definiują brzmienie zespołu. Bez zawahania Linkin Park umieścił to dzieło na pierwszej pozycji, co jeszcze bardziej skłoniło słuchaczy do dalszej eksploracji dźwięków. I tym sposobem robi się kolejny krok, by być “One Step Closer” – to właśnie ten singiel zbliżył formację do stacji radiowych. Słynne “shut up” to wyrzut frustracji wymierzony w stronę wszystkich, którzy próbowali ingerować w proces twórczy. Linkin Park od samego początku walczył o swoje brzmienie, więc postawili na swoim… i przyniosło to fenomenalne efekty.
“Crawling” to symbol “wypełznięcia” Linkin Park na szersze terytorium. Mike przyznał Billboardowi, że w okresie promocji singla zespół dostał wystarczająco dużo środków, by zrealizować teledysk, więc – do dzieła! Formacja zaserwowała poruszający klip, całość poszła w świat… i wróciła ze statuetką Grammy! To właśnie ten singiel zafundował zespołowi nagrodę w kategorii Best Hard Rock Performance. Muzycy zgodnie uznają, że to Chester Bennington i jego występ wokalny zagwarantował statuetkę na konto Linkin Park.
Mogłoby się wydawać, że “In The End” stanie się idealną piosenką zwieńczającą “Hybrid Theory”, ale zespół postanowił wcisnąć utwór w środek płyty. Nic dziwnego, w końcu singiel funkcjonuje jako “serce” i wizytówka brzmienia Linkin Park. Shinoda wspomniał dla Billboard, że utwór jest wynikiem jego całonocnej sesji twórczej, która odbywała się w studiu prób Hollywood and Vine. Przyznał, że tamten rejon był przepełniony narkomanami i prostytutkami. Nie miał ochoty przedzierać się przez to towarzystwo, więc zamknął się na noc i stworzył niepodważalny hit w dyskografii Linkin Park. Brad Delson przyznał Kerrangowi, że utwór niesie za sobą moc oczyszczenia – to niesamowite uczucie, gdy tysiące osób wykrzykuje tekst piosenki, niosąc za nią swoje osobiste emocje.
“Hybrid Theory” jest symbolem walki o swoje. NME nakreślił, że Linkin Park zaprezentował swoją wizję 45 razy… i zostali odrzuceni. Wielokrotnie wytwórnie wskazywały, by formacja poszła w innym kierunku muzycznym, o czym wspomniał Dave Farrell. Ich potencjał dostrzegł dopiero Jeff Blue z Warner Records. Autentyczność zaprowadziła zespół prosto na scenę… i ponownie do studia nagraniowego!
Polecamy na eBilet.pl
Dojrzewanie
Trzy lata oczekiwania… i jest! “Meteora” wylądowała na kartach dyskografii Linkin Park i oczarowała słuchaczy świeżymi kompozycjami. Podobno nazwa pochodzi od masywu skał… czy to miał być symbol, że zespół ciągle piął się na szczyty popularności? Cóż, niezależnie od interpretacji – tak się właśnie stało! Mike przyznał, że tytuł jest epicki i kinowy oraz potężny i dynamiczny, więc to miało odzwierciedlić klimat całego wydawnictwa, co przytoczono w Louder Sound. Album wydany 25 marca 2003 roku ponownie wskrzesił miłość słuchaczy do mieszanki gatunkowej. Chester powiedział Kerrangowi, że zespół nie liczył na przebicie sukcesu debiutanckiego “Hybrid Theory”, bo próba dorównania byłaby po prostu “śmieszna”. Wokalista powiedział, że prawdziwym spełnieniem jest wejście do studia, napisanie piosenek, które ci się podobają oraz robienie rzeczy sprawiających radość.
Zespół w okresie intensywnego koncertowania postanowił nagrywać nowe pomysły na bieżąco, co zaowocowało aż 80 projektami. Shinoda zainwestował w konkretny sprzęt do nagrywania. Dave Farrell stwierdził, że to świetna opcja, ponieważ muzycy w trasie potrafili uchwycić spontaniczne pomysły. Chester przyznał, że później formacja dokonała ostrego przeglądu i wyselekcjonowała najbardziej wyróżniające się kawałki. W efekcie na płycie skumulowało się 13 utworów. Mike wskazał w rozmowie ze Splice, że zespołowi zależało na tym, by “Breaking the Habit” stał się singlem. Według twórcy, utwór udowadnia, że Linkin Park realizuje się nie tylko na wrzaskach i głośnych gitarach. Muzyk w rozmowie z Ruffle wskazał, że kompozycja jest wzbogacona o smyczki i pianino. Co ciekawe, pierwotnie zakładano, że singiel stanie się utworem instrumentalnym trwającym 10 minut. Jednak autor dał się przekonać, zmienił koncepcję i stał się niesamowicie dumny z efektu tej pracy.
“Somewhere I Belong” powstał metodą prób i błędów. Mike w wywiadzie dla Spin z 2003 roku przyznał, że zespół miał aż 40 refrenów do tego utworu! W efekcie singiel stał się iskrą optymizmu w twórczości Linkin Park, chociaż nadal w albumie panowało mnóstwo mroku, co Chester opowiedział dla Spin. Shinoda dla Ruffle wskazał, że od debiutu zespół nabrał większej dojrzałości, co jest słyszalne chociażby w przekazie utworów. Wykorzystano również więcej instrumentów, ale korzeń brzmienia formacji pozostał niezmienny.
“Numb” jest zarówno zwieńczeniem krążka, jak i swoistym podsumowaniem twórczości Linkin Park. Singiel ma na swoim koncie ponad dwa miliardy odsłuchań w serwisie YouTube oraz jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów w karierze zespołu. Shinoda w rozmowie z Shoutwest podsumował singiel prostymi słowami: “To trochę o tych chwilach, kiedy nie masz już żadnych uczuć lub po prostu już cię to nie obchodzi“.
Dwadzieścia lat później… album doczekał się solidnego odświeżenia! Linkin Park zaprezentował ekskluzywne wydawnictwo, zawierające… dodatkowy singiel! Cóż, “Lost” się odnalazł i totalnie rozkochał w sobie wielbicieli zespołu. Brad Delson w rozmowie z Rock Antena wskazał, że singiel jest jedną z lepszych piosenek, które kiedykolwiek stworzyli, a głos Chestera przenosi w inny wymiar. W takim razie dlaczego kawałek został pominięty na pierwotnym wydaniu i musieliśmy czekać na niego aż dwie dekady? Muzycy uznali, że utwór przypominał “Numb”, a zależało im na tym, by to właśnie ten singiel miał szansę zabłysnąć, co przytoczono na łamach LP Live. Odłożyli tę piosenkę na inny moment, a później… zapomnieli o niej! Na szczęście ta swoista perełka dla fanów Linkin Park jest dostępna na streamingach od 2023 roku.
Odejście od korzeni?
“Minutes To Midnight” został okrzyknięty odejściem od wcześniej znanego brzmienia Linkin Park. Cóż, warto przypomnieć, że niektórzy krytycy przy okazji krążka “Meteora” zarzucali zespołowi “bezpieczne granie” osadzone w tym samym klimacie, a teraz porządnie wzięli pod lupę trzecią płytę studyjną, która ukazała się w maju 2007 roku. Brad Delson w rozmowie z Ultimate Guitar określił, że faktycznie formacja zdecydowała się na odłożenie wcześniejszego klimatu, by “zacząć od zera” i sprawdzić, do jakiego punktu dojdzie brzmienie formacji. Pomógł im w tym Rick Rubin, który czuwał nad produkcją krążka. Praca nad trzecim albumem studyjnym Linkin Park trwała 17 miesięcy.
Muzycy postanowili, że chcą stworzyć innowacyjne dźwięki, więc wymagało to od nich większego wysiłku – w końcu przez lata wypracowali pewien schemat tworzenia i brzmienia, więc musieli od tego odejść na rzecz rozwoju. Po raz pierwszy zespół zdecydował się na to, by nie wyróżniać twórców poszczególnych partii – wszystko zostało podpisane jako Linkin Park, ponieważ muzycy równo pracowali nad każdą częścią kompozycji. Efektem tej burzy mózgów stało się 12 utworów i kilka bonusów.
Skończyli pracę po intensywnym okresie i przyszedł czas na refleksję – aż chciałoby się rzec – “What I’ve Done”! Chociaż odbiór albumu wywołał mieszane reakcje, to trzeba przyznać, że “Minutes To Midnight” stał się absolutną kopalnią hitów w karierze Linkin Park. Zarówno wcześniej wspomniany singiel, jak i “Leave Out All The Rest”, “Bleed It Out”, “Shadow Of The Day” oraz “Given Up” stały się kluczowymi pozycjami w dyskografii formacji. Proces tworzenia jest wyszczególniony przy okazji specjalnego dokumentu “The Making of Minutes to Midnight”, który jest dostępny na kanale Linkin Park w serwisie YouTube.
Chester Bennington we wspomnianym dokumencie wskazał, że zespół musiał znaleźć odpowiedni balans. Linkin Park nie chciał stracić żadnego elementu, który podobał się ludziom w twórczości zespołu, ale jednocześnie nie mieli zamiaru wykreowania muzycznej trylogii, więc to “odcięcie” było jak najbardziej wskazane. Mike dorzucił, że w pewnym okresie czuł się “zmęczony” tą muzyczną narracją, która została poprowadzona przez poprzedników “Minutes To Midnight”, więc omawiane wydawnictwo było pożądaną pozycją w ich karierze.
Psychodeliczna podróż
Nieco blasku słonecznego dorzucił album “A Thousand Suns”, który ujrzał światło dzienne w 2010 roku. Mike Shinoda w rozmowie z Kerrang wskazał, że najlepiej potraktować krążek jako zbiorowe doświadczenie niż faktyczny zlepek singli. Chester nazwał całe doświadczenie “psychodelicznym” – pragnął, by odsłuchiwanie płyty jednocześnie przeniosło odbiorcę w inny wymiar. Album emanuje osobistymi doświadczeniami Benningtona, czego dowodem jest chociażby singiel “Waiting for the End”. Jednocześnie płycie przyświeca wizja wojny nuklearnej, technologii i nie tylko. Wydawnictwo jest wzbogacone o przemówienie J. Roberta Oppenheimera, które widnieje w “The Raditance”. Na albumie usłyszymy również głos Mario Savio czy Martina Luthera Kinga.
Szczypta folku
Następnym punktem w dyskografii Linkin Park jest “LIVING THINGS”, którego zarys twórczy pojawił się niedługo po premierze “A Thousand Suns”, jednakże jego oficjalne wydanie datowane jest na 2012 rok. W tym albumie rządzą emocje, które zaprowadziły zespół na kolejną partię utworów pełną oczyszczenia. Przykładem jest singiel “LIES GREED MISERY” – Chester w wywiadzie przytoczonym przez MikeShinodaClan nakreślił, że kawałek jest wynikiem wykrzyczenia emocji i wszelkiej złości, która się w nim kumulowała. Pierwotnie singiel miał nieco popowy wydźwięk, ale zespół go odpowiednio doszlifował, by mrok współgrał z wyrzutem uczuć. Wokalista i tak wyczuwał nutę pewnej “imprezy” w piosence.
Nie muszę przypominać, że Linkin Park ponownie zdecydował się na solidne połączenie gatunkowe. Tym razem ich składnikami stał się hip-hop, elektronika, punk rock, death metal, i… folk, czego dowodem jest “VICTIMIZED”, co Chester wskazał we wcześniej omawianym wywiadzie. Jednocześnie wokalista zaznaczył, że właśnie o to chodzi w idei Linkin Park – brak etykietowania i szeroki zakres brzmienia. Inspiracją do piosenki stał się… Bob Dylan! Mike w rozmowie z Complex wskazał, że Bennington w tamtym okresie chłonął mnóstwo jego twórczości, a folkowe dźwięki to wypadkowa wielogodzinnego przyswajania dyskografii legendarnego muzyka. Jednak swoistą wizytówką dzieła są singile “BURN IT DOWN” czy “CASTLE OF GLASS”.
Nowy etap ciężkości
Chester Bennington rozmawiał z Full Metal Jackie na łamach Loudwire o procesie twórczym “The Hunting Party” z 2014 roku. Jak przyznał, zespół poszedł w kierunku, którego raczej się nie spodziewano. Brad Delson w rozmowie z Guitar World wspominał proces tworzenia krążka. Mike napisał wiele demówek inspirowanych mieszanką indie, alternatywy oraz elektro. Pierwotnie muzycy chłonęli te dźwięki, by ostatecznie… zmienić kierunek i nadać zespołowi dodatkowej warstwy agresji. Linkin Park potrzebował dawki solidnej, mocnej muzyki, więc wzbogacił swoją dyskografię o album spełniający te elementy. W rezultacie wydawnictwo składa się z 12 utworów. Do współpracy zaproszono takich twórców, jak Page Hamilton, Rakim czy Tom Morello.
Mike w rozmowie z Kerrang określił, że nazwa albumu jest odniesieniem do bierności kultury. Jednocześnie szczerze wyznał, że kilka lat wcześniej nie mieliby odwagi na wydanie tego albumu. Uważa, że to był odpowiedni okres, by zaprezentować światu tego typu brzmienie spod szyldu Linkin Park.
Ostatnia światłość
Albumem zwieńczającym dyskografię Linkin Park jest “One More Light” z 2017 roku. Kierunek muzyczny (a w zasadzie jego brak) został tajemniczo przedstawiony przez Mike’a na portalu X (Twitter). 10 lutego 2017 roku opublikował wiadomość “Genre is dead”, co zostało odebrane jako kolejna ucieczka od jakiegokolwiek etykietowania zespołu. Tydzień później słuchacze przekonali się, że krążek faktycznie odznacza się pewną “lekkością”, która tworzy znaczny kontrast w związku z wcześniejszymi dokonaniami zespołu. Co więcej, pierwszym singlem promującym “One More Light” stał się… “Heavy”! Tytuł z pewnością zmylił niejednego słuchacza, ale przecież Linkin Park są znani z zaskakujących ścieżek muzycznych. Mike Shinoda w rozmowie z Zach Sang Show przedpremierowo nakreślił, że cały album jest utrzymany w klimacie wspomnianego singla. I rzeczywiście tak się stało. Muzyk w rozmowie z LinkinParkAssociation przyznał, że chociaż wszystkie wydawnictwa odznaczają się osobistymi tekstami, to tę płytę wyróżnia większa szczegółowość.
Utwór tytułowy opowiada o nieuchronności śmierci i był dedykowany przyjacielowi zespołu. Jak się okazało kilka miesięcy później, ballada nabrała dodatkowej warstwy znaczeniowej w związku ze śmiercią Chestera Benningtona. Wokalista odebrał sobie życie 20 lipca 2017 roku, a kilka miesięcy później powstał teledysk do wspomnianego singla, który jest swoistym hołdem dla artysty. Nie podlega wątpliwości, że wydawnictwo jest wyjątkowo bolesne dla wielbicieli Linkin Park.
“FROM ZERO” – nowa era Linkin Park
Wielbiciele Linkin Park doczekali się oficjalnego powrotu ukochanego zespołu! Już 15 listopada ukaże się najświeższy krążek – “FROM ZERO”. Nowy etap jest zaskoczeniem i powodem do euforii wielu fanów. Co ciekawe, skład zasili nowa wokalistka – Emily Armstrong. Jej pierwsze poczynania usłyszeliśmy podczas specjalnego wydarzenia, które było transmitowane na mediach społecznościowych Linkin Park. Po zakończonym koncercie, na streamingi trafił singiel “The Emptiness Machine”. Zespół ogłosił już pierwsze daty występów, datowane jeszcze na 2024 rok, ale bez wątpienia w najbliższym czasie poszerzy swoją mapę koncertową.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł