Po niezwykle udanej zeszłorocznej edycji, ING Silesia Beats powróci także w tym roku. Organizatorzy potwierdzili już datę wydarzenia, a także pierwszego headlinera. Będzie nim Hardwell.
Kobiece zespoły, które warto śledzić
Nie tylko Destiny’s Child i Spice Girls. Girlsbandy wcale nie umarły, więc przedstawiam trzy zespoły, które koniecznie trzeba znać.
13.06.2024
Maja Kozłowska
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Branża muzyczna jest zdominowana przez mężczyzn – fakt. Widać to na scenie i za kulisami: kobiety rzadziej od mężczyzn pełnią w zespołach rolę instrumentalistek, mniej jest też producentek czy DJ-ek, które za to częściej muszą mierzyć się z dyskryminacją. Raport University of Southern California Annenberg Inclusion Initiative z 2022 r. dowiódł, że zaledwie 14 proc. utworów z listy Billboard’s Hot 100 to piosenki skomponowane i napisane przez kobiety. Spotify podaje z kolei, że w 2023 r. w Polsce żaden kobiecy album nie uplasował się w pierwszej dziesiątce najczęściej streamowanych płyt. Tylko Miley Cyrus z piosenką “Flowers” udało się wbić między Zeamsone’a i Davida Kushnera i zdobyć trzecie miejsce na liście najpopularniejszych utworów.
Ta feministyczna potrzeba, żeby słuchać girlsbandów
Przyznam się, że w moich corocznych podsumowaniach również pojawiają się przeważnie mężczyźni. I może nie czuję się, jakbym zdradzała ideę siostrzeństwa, ale jestem odrobinę niepocieszona, że teżhttps://ebilet.pl/now dokładam cegiełkę do tych statystyk. Trudno, żeby były inne? Scena jest przesiąknięta maskulinistyczną energią. Jasne, że istnieją zespoły “koedukacyjne”. Abba, Fleetwood Mac, Florence And The Machine. W bandzie Harry’ego Stylesa grają instrumentalistki. Na polskim podwórku też znajdziemy świetne przykłady: My Best Band In The World Ralpha Kaminskiego z perkusistką Wiktorią Bialic czy koncertowy skład Dawida Podsiadło z silną kobiecą reprezentacją w postaci m.in. Agi Bigaj i Julii Kulpy. Przewaga jednak i tak jest po stronie mężczyzn, co niejako zapisała się w konwencjonalnym wizerunku muzyka.
Myśląc “zespół” w głowie mam zakodowanych czterech typów. Wokalista, perkusista i dwie gitary. Może to kwestia oldschoolowego ujęcia i automatycznego łączenia kropek, które dążą do skojarzeń z Depeche Mode czy Guns N’ Roses. Wyobrażam sobie, że to rzecz systemowa. Odzwyczaić się, wyplenić ten stereotyp, będzie bardzo trudno. Dlatego, aby przełamać nieszczęsny łańcuszek męskiej adoracji, przedstawiam trzy girlsbandy, które śmiało można (a nawet należy) podstawić pod kategorię “zespół” i na tę zdominowaną przez mężczyzn branży patrzeć przez pryzmat istnienia genialnych wokalistek, instrumentalistek, kompozytorek, tekściarek i tancerek. W rankingu nie uwzględniam boygenius – to byłoby aż nazbyt oczywiste, więc zostaje im to honorowe wspomnienie.
Girlsband, który trzeba znać: #1 The Last Dinner Party
Moje zeszłoroczne odkrycie, absolutnie niezrównana indie-rockowa brytyjska perełka z refrenami podjeżdżającymi popową chwytliwością. The Last Dinner Party nie ma za sobą długiej historii – zespół powstał w 2021 r., a w lutym 2024 r. wydał debiutancki album “Prelude to Ectasy”. Wiem, że jeszcze stosunkowo wcześnie, by o tym orzekać, ale to mój bardzo solidny kandydat do płyty roku. Już samo intro dowodzi rozmachu. Mroczne dęciaki budują napięcie, perkusjonalia biją, jakby The Last Dinner Party szykowało się na wojnę.
Atmosferę delikatnie rozładowują smyczki, a całość przywodzi na myśl klasę i podniosłość muzyki filmowej. To zresztą absolutnie nie jest przypadek. Zespół stworzył żywe, bezkompromisowe uniwersum, w którym rozważa miłość, kobiecość, męskość czy władzę. Nie musi się przy tym uciekać do egzaltowanych gestów i fałszywego wyrafinowania. The Last Dinner Party ujmuje trzeźwością, którą okrasza samoświadomość, zadziorny wokal, chórki, które dodają miłego kicka w tle, gitary, syntezatory i powtarzalne partie perkusji, które krzyczą: o tych piosenkach nigdy nie zapomnisz.
Girlsband, który trzeba znać: #2 Lor
Co to za lista, w której zabrakłoby polskiej reprezentacji? Jednym z moich ulubionych girlsbandów jest polski zespół Lor. Dziewczyny na scenie zdążyły zjeść zęby, a moim zdaniem wciąż nie otrzymały za swój performance wystarczających creditsów. Grupę tworzą Julia Skiba (muzyka, pianino), Paulina Sumera (słowa), Jagoda Kudlińska (wokal) i Julia Błachuta (skrzypce). Powiedzieć, że Lor to zespół wyjątkowy, to jak nie powiedzieć nic. Balladowo-popowa podstawa, wrażliwe teksty, dźwięczny wokal, repertuar w języku polskim i angielskim: brzmi jak przepis na sukces, hm?
Dziewczyny z Lor mają na koncie trzy albumy i każdy z nich jest jak odkrycie ich na nowo. Debiutancki “Lowlight” brzmi dokładnie tak, jak się nazywa i jest okryty aurą tajemniczości, szczyptą niepokoju. “Sunlight” idzie za konceptem, odciąża ich muzykę i dodaje jej “słonecznych” iskierek. “Panny Młode” to z kolei pierwsza próba z polskojęzycznym projektem. Wyszła skrojona na miarę, zachowując wszystko, co charakterystyczne dla Lor: rytm, nastrojowość i odrobinę słodyczy.
Girlsband, który trzeba znać: #3 BLACKPINK
Nie wyobrażam sobie pisania o girlsbandach bez wyszczególnienia choćby jednej koreańskiej formacji. Za popularnością BLACKPINK może i stoi cała maszyna, ale proszę – ich sukces to 99 proc. gigantycznie ciężkiej pracy i szczerze – ponowne otworzenie się świata na dziewczyńskie zespoły. Tańczenie i śpiewanie nie skończyło się na Pussycat Dolls, nie ma w tym cringe’u.
Jest za to manifestacja girl power, gigantyczny ładunek energii, nowa jakość, transfer trendów oraz wyznaczanie precedensów na rynku muzycznym. Po kolaboracji z Lady Gagą na płycie “Chromatica” i dostrzeżeniu k-popowych zespołów na Grammy (pierwsza nominacja k-popowego zespołu w 2021 r. bez niespodzianki – przypadła BTS) po BLACKPINK należy oczekiwać wiele.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł