Po zagraniu kilku koncertów w 2024 roku, Coma zapowiada specjalne wydarzenie na Atlas Arenie w ich rodzinnej Łodzi. Czyżby zespół wznowił działalność?
Warhorse Studios ogłosiło niedawno kontynuację "Kingdom Come: Deliverance". "KCD II" nie musi wiele, by wciąż cieszyć się tytułem "króla RPG-ów". gr
13.06.2024
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Symulator rycerza czy coś więcej?
Sukces czeskiej produkcji to prawdziwy fenomen. W dobie postępujących ułatwień i prowadzenia graczy za rękę, losy Henryka ze Skalicy to istna przeprawa. Mimo tego – a może dzięki temu – “Kingdom Come: Deliverance” stał się hitem uwielbianym przez miliony graczy na całym świecie.
Moja relacja z “KCD” nie należy do najłatwiejszych. Żeby poznać historię Henryka, potrzebowałem aż trzech podejść w kilkuletnich interwałach. Nie zliczę rage quitów po głupiej śmierci, gdy okazywało się, że ostatni Zbawienny Sznaps wypiłem półtorej godziny temu. Optymalizacja nawet po 6. latach pozostawia wiele do życzenia. Glitchy i bugów znajdziemy co najmniej tyle, ile maków na łąkach między Ratajami a Ledeczkiem. Jazda konna sprawia tyle przyjemności, że kierowany przeze mnie bohater zwiedził mapę wzdłuż i wszerz pieszo.
Części elementów rozgrywki nawet nie miałem okazji poznać lub odpowiednio rozwinąć, bowiem nie zostały one przedstawione graczom w trakcie fabuły lub misji pobocznych. Trzeba jednak przyznać, że tak duża swoboda w kreowaniu postaci daje sporo frajdy.
Mimo frustracji, wracałem do czeskiej produkcji z przyjemnością. Fakt, że gracz musi się wielu rzeczy domyślać, zgłębiać lore lub przeczytać odpowiednią księgę, sprawia, że “KCD” to tytuł intrygujący. Deweloperzy wymusili na nas opracowywanie strategii i taktyczne myślenie. W przeciwnym wypadku bezpardonowe wtargnięcie do wrogiego obozu, najpewniej skończy się rychłą śmiercią głównego bohatera.
Ogromną zaletą “KCD” jest również nieliniowość prowadzenia historii. Niemal każda misja może potoczyć się inaczej, w zależności od dokonywanych przez Henryka wyborów. Konsekwencje mogą znacząco wpłynąć na rozgrywkę, jak chociażby po nieudanym kazaniu wygłoszonym na prośbę księdza Boguty.
Kingdom Come: Deliverance bez fabuły nadal byłoby świetną grą
Motyw utraty bliskich i pragnienie zemsty został opowiedziany w każdy możliwy sposób. Nie ma jednak sensu załamywać rąk nad historią skalickiego chłopa. Twórcy znaleźli złoty środek między intrygami i wielką polityką a prozaicznością codziennej rutyny. Wszelkie klisze wynagrodzono zadaniami pobocznymi pełnymi ciekawych postaci drugo- i trzecioplanowych (wspomniany wcześniej Boguta czy szarlatan). Równie dużą radość, co fabuła, daje zwykłe zwiedzanie świata. Bujnego we wszelkiej maści roślinność i zwierzynę oraz atrakcyjnego ze względu na podejmowane aktywności i ciągłe oglądanie się za plecy na szlaku.
Zabawy nie ułatwia wymagający system walki, w którym musimy wziąć pod uwagę wiele czynników ze zmęczeniem czy poziomem kondycji na czele. Czynniki takie jak głód, brud czy sposób ubioru mają znaczący wpływ na to, jak radzi sobie Henryk oraz jak postrzegają go NPC, którzy reagują na nasze zachowanie i wygląd.
Polecamy na eBilet.pl
Henryk rusza w dalszą podróż
W kwietniu “KCD II” stało się faktem. Czesi ujawnili, że ich najnowsza produkcja trafi na rynek jeszcze w tym roku. Tytuł ma być przystępny zarówno dla fanów pierwszej części gry, jak i tych, którzy rozpoczną swoją przygodę z “Kingdom Come: Deliverance” od sequela. Ku uciesze pecetowych fanatyków, gra na konsolach będzie ograniczona do jedynie 30 FPS.
Tobias Stolz-Zwilling, w rozmowie z Michałem Mańką z tvgry, zdradził również, że świat został podzielony na dwie mapy (Zamek Trosky i Kuttenberg, podwajając jednocześnie ogólny świat gry względem tytułu z 2018 roku), a rozgrywka została pozbawiona loadingów, z wyłączeniem przemieszczania się między lokalizacjami. Miejmy nadzieję, że Czesi zadbali o optymalizację i żadne budynki nie będą doładowywać się na naszych oczach.
Stolz-Zwilling przekonuje również, że historia skalickiego bękarta będzie mroczniejsza, a humor jeszcze ostrzejszy. System decyzji miał zostać rozbudowany, a interakcje z innymi postaciami usprawnione, umożliwiając krótkie wymiany słowne znane choćby z “Red Dead Redemption 2”.
Nie trzeba wiele, by “KCD II” stało się hitem
Jeśli obietnice pracownika Warhorse Studios okażą się prawdą, tytuł Game Of The Year 2024 niemal na pewno powędruje do “KCD II”. Dotychczasowe materiały każą mi wierzyć, że scenarzyści położyli większy nacisk na system więzi. Usilnie liczę na więcej przygód w towarzystwie Jana Ptaszka lub bardziej frywolne wdawanie się w romanse, konflikty czy sojusze. Nie wszystkie z tych relacji musiałyby mieć wpływ na fabułę, jednak poczucie realizmu osiągnęłoby zupełnie inny poziom. W końcu zadania poboczne w “jedynce” głównie wpływały na immersję.
Dzięki zwiastunom wiemy też, że arsenał powiększył się o broń prochową i kusze. Choć niewątpliwie urozmaicą one rozgrywkę, ciekaw jestem ich realnego wpływu na ogólne doświadczenia. Rzekomo broń palna nie sprawi, że “KCD II” stanie się shooterem, a główny akcent wciąż postawiony jest na walce wręcz. To deklaracja równie ważna, co usprawnienie systemu pojedynkowania się. Ten ma zostać uproszczony, by nie odstraszał nowych graczy, wciąż jednak ma satysfakcjonować fanów “jedynki”.
Wśród licznych usprawnień, które obiecują nam twórcy, wciąż brakuje mi jednej, istotnej kwestii. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że mnogość zdolności, które będziemy rozwijać w trakcie rozgrywki, z początku przytłoczy wielu graczy. Aby nie popełnić błędu z 2018 roku, objaśnienie mechanik i bardziej kompleksowe wprowadzenie gracza w realia średniowiecznych Czech, zdaje się niezbędne.
Marka “Kingdom Come: Deliverance” to niemal wymarły gatunek. To przecież “zwykły” RPG, który wyciska z graczy siódme poty, brak w nim elementów magii, a wizualnie nie ma mowy o graficznej rewolucji. Mimo to “KCD” broni się świetnie napisanymi postaciami i wciągającą historią, dzięki której gra rozeszła się w nakładzie 6. milionów kopii. “KCD II” może z łatwością przebić ten wynik. Wystarczy, by główny bohater wciąż stąpał po ziemi twardo niczym w pełnym rynsztunku bojowym.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł