Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.

Taki był 2024 rok. 5 najważniejszych muzycznych wydarzeń na świecie
Powoli dobiega końca rok 2024. Jak będziemy go wspominać? Co przyniósł światowej muzyce? Oto lista pięciu najważniejszych wydarzeń.
23.12.2024
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Żegnając 2024
Zaczynając tekst podsumowujący 2024 rok w światowej muzyce pewnie należałoby postawić tezę, że był to wyjątkowy rok. Prawda jest jednak taka, że każdy kolejny rok jest wyjątkowy. Każdy pozostawia po sobie kilka takich wydarzeń, które pozostają w pamięci na lata, a czasem nawet zmieniają bieg historii muzyki. Wybraliśmy pięć sytuacji, które naszym zdaniem zostaną w pamięci fanów na świecie na długo lub stanowią rekordy, które powoli wymykają się naszemu pojmowaniu i które ciężko będzie komukolwiek pobić.
Polecamy na eBilet.pl
Don’t look back in anger
Jak zaznaczaliśmy już w innym tekście, 2024 to przede wszystkim rok powrotów. A ten był największy ze wszystkich. Konflikt braci Gallagherów stał się obiektem żartów, memów i rzeczą wręcz kultową. Każde podszczypanie w wywiadzie, ewentualna sugestia chęci powrotu, była czystą rozrywką dla fanów muzyki na całym świecie, nie braną na poważnie. Aż tu nagle piekło zamarzło. Oczywiście od lat krążyły plotki, jakoby liderzy zespołu byli pogodzeni, a cały ich medialny konflikt był jedynie sposobem na nakręcenie wokół siebie medialnego szumu, jednak nikt nie wierzył, że Oasis powrócą. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie ostatnią trasą zespołu jest ogromne, a o zamieszaniu związanym z biletami pisaliśmy m.in. tutaj. Czy jednak trasa się odbędzie? Czy bracia nie zdążą się przed jej końcem znowu pokłócić. Niezależnie od tego, ich powrót zapamiętamy na zawsze.

Dojrzałość artystyczna
Nierzadko bywa tak, że zespoły z dużym stażem i dorobkiem na scenie, w pewnym momencie decydują się na wydanie albumu, najczęściej mocno nostalgicznego, nierzadko redefinującego ich dotychczasową twórczość, będącego wyrazem dojrzałości, zarówno tej życiowej, jak i artystycznej. I nierzadko są to arcydzieła. Tak stało się w przypadku The Cure. “Songs of a Last World” są wielkim, choć bardzo ciężkim albumem i powrotem artystycznym zespołu po szesnastu latach. Prawdziwy prezent dla fanów, dla wielu osób powód do wejścia w świat twórczości Cure. I choć mamy nadzieję, że nie będzie to ostatni album Roberta Smitha i spółki, to gdyby tak się stało mamy do czynienia z naprawdę godną klamrą, co przy tak znaczącym dorobku było nie lada wyzwaniem.

Beef, który wstrząsnął światem
Choć beefów w historii hip-hopu nie brakowało, to od jakiegoś czasu trudno było mówić o konflikcie, który mógłby przejść do historii tak mocno jak np. Nas vs Jay-Z. Dostarczyli go w tym roku Kendrick Lamar i Drake, choć głównie za sprawą pierwszego z tej dwójki będzie się mówić o ich beefie latami. Wiszący w powietrzu konflikt eskalował, gdy Kendrick zasugerował w gościnnej zwrotce na płycie Future’a i Metro Boomina, że jest najlepszym raperem na świecie zaczepiając przy tym Drake’a i J.Cole’a. Z tej pozornie niewinnej braggi i odpowiedzi Kanadyjczyka zrodził się jeden z najbardziej krawawych beefów w historii, który dokładnie wyjaśniliśmy tutaj. W czterech wypuszczonych przez Lamara dissach pojawiły się oskarżenia o poważne przestępstwa na tle seksualnym, kolonizację czarnej kultury i zderzenie dwóch systemów wartości sprawiły, że beef z wypiekami na twarzy śledziły nawet osoby, które nie słuchają rapu na co dzień. Ikoniczne wydarzenie i ikoniczny diss “Not Like Us”.

Wembley razy dziesięć
Ogromne, stadionowe trasy koncertowe największych gwiazd są już od kilku lat rzeczywistością branży koncertowej, jak i po prostu naszą. Dla niektórych jeden stadionowy koncert w danym mieście to za mało. Jak się okazało w tym roku, nawet i dziewięć potrafi nie wystarczyć. Początkowo trasa “Music Of The Spheres” zespołu Coldplay przewidywała sześć koncertów na Wembley w Londynie. Zapotrzebowanie było tak duże, że dołożono aż cztery daty i zespół zagra w swoim rodzinnym mieście aż dziesięć razy podczas jednej trasy! Zakładając, że każdy z dziesięciu koncertów się wyprzeda, Coldplay na żywo będzie słuchać łącznie 900 tysięcy fanów podczas samych koncertów w Londynie. Takiego wyniku nie wykręciła nawet Taylor Swift, a jeśli jej się nie udało, to ciężko nam sobie wyobrazić, kto w najbliższych latach mógłby tego dokonać.

Nowe otwarcie
Dla pokolenia późnych milenialsów Linkin Park jest zespołem wyjątkowym. Dla wielu byli oni pierwszą muzyczną miłością, jako że często ich muzyka była wykorzystywana przez twórców licznych kompilacji na YouTube. Śmierć Chestera, wokalisty zespołu, mocno wstrząsnęła wieloma osobami i zastopowała karierę Linkinów. Po 7 latach zdecydowali się na powrót, jednak tym razem z wokalistką. Wywołało to oczywiście sporo kontrowersji, jednak głosy krytyków dość skutecznie uciszył streamowany na żywo występ, podczas którego Emily Armstrong wykonała klasyki zespołu, a także premierowy utwór. Cała nowa płyta, “From Zero”, jest powrotem do stylu z “Hybrid Theory” i “Meteory”, za którymi fani mocno tęsknili. Nowe otwarcie z sentymentalnym sznytem.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł