Tytus Grabski potwierdził zawieszenie działalności Asfalt Records. Katalogiem ich artystów dysponują obecnie Sony Music Polska i Universal Music Poland. Przypominamy kultowe albumy wydane przez tę wytwórnię.
Smutek, złość, nadzieja. Fenne Kuppens o płycie “The Great Calm” i muzyce Whispering Sons
"Uważam, że "The Great Calm" jest czymś w rodzaju stanu umysłu oraz szczęścia. Nigdy nie zdobędzie się pełnej formy, ale można zawsze próbować ją osiągnąć" - Fenne Kuppens wprowadza nas w twórczość belgijskiego zespołu Whispering Sons.
27.09.2024
Martyna Kościelnik
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Martyna Kościelnik: Jesteście klasyfikowani jako zespół post-punkowy. Zgadzacie się w tym? A jeśli tak – to wy wybraliście post punk, czy post punk wybrał was?
Fenne Kuppens: Gdy zaczynaliśmy jakieś 10 lat temu, zdecydowanie mogliśmy etykietować się jako grupa post-punkowa lub nawet new wave, ponieważ byliśmy mocno zainspirowani brzmieniami zespołów z lat 80. Myślę, że to sprawia, że moglibyśmy nazwać się post-punkowym zespołem, ale czuję, że dzisiaj ten gatunek jest czymś bardzo szerokim, może nawet bardziej sposobem myślenia, niż definiowaniem brzmień czy typu muzyki. Szczerze mówiąc, nie wiem czym jest muzyka post-punkowa, nie mogę jej pojąć, ponieważ ma tak wiele tożsamości. Uważam, że w sensie szerokiego pojęcia to dla nas odpowiedni termin, ponieważ możemy robić co chcemy w ramach tej etykiety.
Mnóstwo osób twierdzi, że wasze brzmienia są powrotem do lat 80. Czy takie mieliście założenie?
Na pewno naszym celem nie jest “przywrócenie tej muzyki”. Gdy zaczęliśmy grać, takie dźwięki były naszą podstawą, byliśmy pod ich wielkim wpływem. Zawsze staramy się stworzyć nasze własne brzmienie i robić z nim, co chcemy, zwłaszcza teraz, gdy mamy na koncie 3 albumy. Uważam, że zaczynamy – lub próbujemy zaczynać – odchodzić od tego, by postrzegano nas jako grupę, która próbuje brzmieć w stylu lat 80. Tak naprawdę udowodniliśmy, że mamy własną tożsamość. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Podczas pracy nad “The Great Calm” pracowaliście ze “starym” sprzętem, chociażby analogowymi magnetofonami szpulowymi.
Tak, wykorzystujemy taśmy do wielu różnych rzeczy. Używamy ich do obróbki perkusji i robi to wiele zespołów, ponieważ wydobywa cieplejsze brzmienie. Taśma pomaga też w stworzeniu pętli dla partii fortepianu i pozwalamy jej się w pewnym sensie rozpadać. W piosence “Balm (After Violence)” słychać ten proces w typie Williama Basinskiego (chodzi o album “The Disintegration Loops” tego artysty – przyp. red.), czyli wykorzystanie rozdrabniających się pętli, by finalnie je “zniszczyć” i użyć w piosence.
Jak porównujecie proces twórczy między “The Great Calm” a “Several Others”? Czy coś się zmieniło pod tym względem – zarówno tekstowym, jak i brzmieniowym?
Zdecydowanie się zmieniło! Postanowiliśmy samodzielnie wyprodukować “The Great Calm”, więc nie pracowaliśmy z zewnętrznym producentem, co oznaczało pełną kontrolę nad każdą częścią procesu tworzenia. Myślę, że to naprawdę ogromna różnica względem wcześniejszych albumów. Naprawdę mogliśmy porozmawiać o materiale, podejmować wspólne decyzje. To był bardzo kolektywny wysiłek. Z drugiej strony, między dwoma albumami przeszliśmy zmiany w składzie – wymieniliśmy perkusistę i basistę, więc ich sposób gry odbił się na brzmieniu płyty, co dodatkowo podbiło różnorodność.
Porozmawiajmy o najnowszym albumie – czy na “The Great Calm” odnaleźliście faktyczny spokój?
Może pod koniec płyty. Tak, myślę, że to ciągle toczący się proces i coś, czego nigdy się w pełni nie osiągnie. Uważam, że “The Great Calm” jest czymś w rodzaju stanu umysłu oraz szczęścia. Nigdy nie zdobędzie się pełnej formy, ale można zawsze próbować ją osiągnąć. Album jest rodzajem próby, by to uzyskać. Osobiście nie udało mi się dotrzeć do tytułowego “wielkiego spokoju”, ale na pewno jest go w moim życiu więcej.
Polecamy na eBilet.pl
Czy na tej płycie znajduje się utwór, który ma dla ciebie szczególne znaczenie?
Jest wiele utworów, które naprawdę lubię – w zasadzie muszę, w końcu nie umieścimy na płycie piosenki, której nie lubimy (śmiech). Kocham “Cold City”, ponieważ jest bardzo, bardzo prosta, a tekst do niej był pierwszym, który skończyłam, więc w pewnym sensie nadała ton reszcie albumu. Jej stworzenie stało się zastrzykiem pewności siebie. Uwielbiam ogólną atmosferę, którą wykreowaliśmy wokół piosenki przy minimalistycznym podejściu do niej. Tak, wydaje mi się, że to mój faworyt.
Czy macie już plany na następny album?
Jeszcze nie teraz. Na razie zobaczymy, co będziemy robić i kiedy będziemy mieć możliwość tworzenia nowej płyty, ponieważ nadal dużo koncertujemy. Część z nas ma również inną pracę, więc nie mamy nieograniczonego czasu na pisanie nowej muzyki. Prędzej czy później zaczniemy myśleć nad czymś nowym. Teraz próbujemy nie wywierać na sobie presji, by tworzyć nowe rzeczy, tylko wziąć to na spokojnie.
Na razie koncertujecie i odwiedzacie wiele miejsc. Czy utrzymujecie kontakt z post-punkową społecznością lub zespołami z innych krajów?
Nieszczególnie. Myślę, że kiedy zaczęliśmy występować w 2016 roku, byliśmy bardziej zaangażowani w scenę i graliśmy na wydarzeniach bardziej zorientowanych na new wave czy gotyk. Wtedy czuliśmy się bardziej częścią tej społeczności, ale teraz próbujemy odejść od zaszufladkowania, o czym wspomniałam wcześniej. Nie znam zbyt wielu zespołów z innych krajów – przynajmniej nie tych, w których gramy. Wiadomo, że większość “dużych” zespołów pochodzi z UK i tak dalej. Z pewnością Polska również ma świetne zespoły.
W takim razie jak to wygląda w rodzimej Belgii? Czy odnajdujecie inspiracje w tamtej scenie alternatywnej?
Belgia to naprawdę mały kraj, więc finalnie każdy zna każdego, wszyscy pracują ze wszystkimi, co w sumie sprawia, że jest to interesujące. Jesteśmy zespołem, który zawsze był outsiderem. Nie jesteśmy do końca częścią czegokolwiek, ale mamy mnóstwo świetnych, belgijskich formacji, które może i nie są naszą bezpośrednią inspiracją, ale zdecydowanie podziwiamy je pod względem procesu twórczego czy ścieżki, którą podążają, jak na przykład Brutus, który świetnie sobie radzi poza krajem lub Balthazar, cieszący się dużą popularnością w Europie.
Czego możemy się spodziewać po nadchodzących koncertach Whispering Sons? Jakie emocje towarzyszą wam podczas występów na żywo?
Z pewnością zaprezentujemy ostatni album. “The Great Calm” jest bardzo dynamiczny – podąża od bardzo cichych i wolnych dźwięków do mocnych i energicznych piosenek oraz wszystkiego pomiędzy. Występ będzie intrygującą podróżą, dzięki której poczujesz różne emocje – od smutku, przez złość, aż do nadziei. To właśnie dla was zagramy.
Czy słyszysz pewne różnice między wersjami studyjnymi utworów a występami na żywo?
Cóż, próbujemy trzymać się wersji studyjnych tak bardzo, jak jest to możliwe, ale oczywiście – na koncertach jest więcej energii, emocji i intensywności. Granie piosenek na żywo pozwoli na przeniesienie ich w inny wymiar i to jest coś, czego nigdy nie uchwycimy podczas nagrania studyjnego. “The Great Calm” przynosi zupełnie inne doznania w zależności od tego, czy słuchasz go na płycie lub doświadczasz na żywo.
Aby przekonać się, jak Whispering Sons oczarowuje publiczność na żywo, koniecznie wybierzcie się na nadchodzące koncerty. Belgijska formacja wystąpi 12 października w krakowskim Klubie Zaścianek, dzień później w warszawskim BARdzo, bardzo oraz 20 października w poznańskim Klubie Pod Minogą.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł