W tym roku świętujemy 40-lecie "Tupelo", jednej z muzycznych wizytówek Nicka Cave’a and The Bad Seeds. Autor ostatnio podzielił się historią powstania utworu.

Inne oblicze Stinga. Od tej strony go nie znaliście!
Mało jest nad Wisłą tak uwielbianych zagranicznych artystów, jak Sting. Jego występy w Polsce od lat cieszą się ogromną popularnością. Najbliższe z nich odbędą się już za chwilę - legendarny muzyk w październiku zagra koncerty w Krakowie i Gliwicach. Szykując się na to wyjątkowe wydarzenie warto odświeżyć sobie jego dyskografię. Proponujemy wam jednak podróż po katalogu tych płyt i innych pobocznych projektów Stinga, które choć często są prawdziwymi muzycznymi perełkami, zazwyczaj niesłusznie pomijane są w rankingach typu “Top of the Top” podsumowujących jego dorobek twórczy. A naprawdę warto je przesłuchać!
01.09.2025
Aleksandra Gieczys
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Sting w październiku znów zagra w Polsce
“Gwiazdy rocka nigdy nie umierają, tylko powoli gasną” – śpiewa Sting w piosence “50.000”. Jednak bezsprzecznie jego gwiazda świeci nadal pewnie i mocno a on sam jest w doskonałej formie i ewidentnie jeszcze nie wybiera się na muzyczną emeryturę!
Potwierdził to zresztą pod koniec 2023 roku w wywiadzie dla Music Week, gdzie zapytany o plany na przyszłość odpowiedział, że absolutnie nie myśli o zejściu ze sceny:
“Chcę pozostać w grze tak długo, jak to możliwe. Tak jak w tenisie – tylko jeszcze jedna runda i jeszcze jeden mecz. Jestem otwarty na konkurencję. Wciąż chcę być lepszy jako autor tekstów. Wciąż chcę się poprawiać i dalej uczyć. Myślę, że to mnie napędza – myśl, że mogę coś zrobić lepiej. To napędza też każdy mój występ.”
I taki jest właśnie Sting – mimo że od dawna ma zapewnione miejsce w panteonie światowej popkultury, nie spoczywa na laurach i wciąż poszukuje nowych artystycznych wyzwań. Ostatnimi laty chodził muzycznie bardzo różnymi drogami – skupiał się na porządkowaniu i reinterpretacji katalogu swojego dorobku, nagrywał ponownie swoje największe przeboje w aranżacjach symfonicznych (album “Symphonicities” z 2010 roku) i album z duetami (“Duets” z 2021 roku).
Ostatni projekt muzyka to koncertowy album “STING 3.0 LIVE”, który został zarejestrowany podczas zeszłorocznej trasy STING 3.0 World Tour. Występy te stanowiły przegląd utworów z całej jego kariery, ale zostały pomyślane i zaaranżowane jako klasyczne, gitarowe, rock and rollowe show podczas którego na scenie towarzyszą mu wieloletni współpracownicy i przyjaciele – gitarzysta Dominic Miller oraz perkusista Chris Maas.
Oprócz największych hitów ilustrujących bogatą karierę Stinga – zarówno solową, jak i tą z czasu, kiedy był liderem formacji The Police – w koncertowej setliście “STING 3.0 LIVE” znalazł się także zupełnie nowy utwór zatytułowany “I Wrote Your Name (Upon My Heart)” stworzony właśnie specjalnie z myślą o trasie 3.0.
Jesienią trasa ta zawita również do Polski. Sting wystąpi 20 października w TAURON Arenie w Krakowie, a dzień później – 21 października – zagra koncert w PreZero Arenie w Gliwicach.
Przeczytaj też:
- Jak dziewczyna z saksofonem podbiła świat? Poznaj sekret sukcesu Candy Dulfer
- Maggie Reilly w Polsce! Przewodnik po twórczości ikony lat 80.
- Powstaje film fabularny o Sinead O’Connor. Kto zagra główną rolę?
- Chris Botti na pięciu koncertach w Polsce!
- Autorka kultowego hitu “99 Luftballons” wystąpi w Polsce!
Sting, jakiego zna mało kto!
Przed tymi koncertami warto wybrać się w wyjątkową podróż po bogatym katalogu twórczości Stinga. Jednak zamiast ponownie odświeżać sobie jego największe i powszechnie znane hity, chciałabym razem z wami “odkurzyć” często niesłusznie zapomniane perełki. Posłuchajmy ich razem!
A naprawdę jest, czego słuchać, bo na przestrzeni dekad artysta wielokrotnie eksperymentował z nowymi gatunkami i formami wyrazu i ma na swoim koncie znacznie więcej projektów niż tylko to, co dobrze znamy z list przebojów.
To np. przesycony akustycznym graniem w klimacie morsko-folkowym album “The Last Ship”, wypełniona ludowymi kolędami i pastorałkami płyta “If on a Winter’s Night…” albo krążek “Songs from the Labyrinth” (2006), na którym zmierzył się z repertuarem XVI-wiecznych pieśniach Johna Dowlanda. Dodajmy do tego jeszcze wydany wspólnie z Shaggym album “44/876” plus szereg jego pobocznych kolaboracji z innymi artystami a od razu mamy jasność, że ten człowiek nie próżnuje i wciąż jest głodny nowych wyzwań, które wykraczają poza jego główny nurt muzyczny.

I bardzo dobrze! Mając ugruntowaną pozycję jednej z najbardziej znanych postaci w historii muzyki i ciesząc się tak ogromnym szacunkiem i uznaniem w branży, Sting może sobie czasami pozwolić na ryzykowne projekty. Ktoś, kto ma na koncie miliony sprzedanych płyt i jest 17-krotnym zdobywcą nagrody Grammy, już nie musi nikomu nic udowadniać. Może robić, co chce i z kim chce, nawet jeśli ma to być po prostu fajna zabawa.
Przede wszystkim jednak to właśnie te mniej znane i niszowe realizacje pokazują, jak bardzo wszechstronny jest to twórca i że jego talent nie ogranicza się tylko do pisania pop-rockowych piosenek. Chapeau bas Panie Sting!
Udział w ścieżce dźwiękowej do filmu “Cold Mountain” (2003)
Mało kto wie, że w 2003 roku Sting w duecie z Alison Krauss nagrał piosenkę “You Will Be My Ain True Love” do filmu “Wzgórze nadziei”. Chociaż utwór ten zdobył nominacje do Oscara i Złotego Globu, jest często pomijany w dyskografii muzyka. A szkoda, bo jest to projekt, który pokazał jego wrażliwość na muzykę korzeni i talent do tworzenia minimalistycznych, melodyjnych, filmowych ballad. Chyba nigdzie indziej nie usłyszymy Stinga w tak “amerykańskim” brzmieniu.
W mojej opinii “You Will Be My Ain True Love” to jedna z najpiękniejszych piosenek na całym soundtracku “Wzgórza nadziei” a niesamowity, subtelny, delikatny wokal Stinga jest tutaj wspaniały.
Album “Songs from the Labyrinth” (2006)
Ten album to jeden z najmniej typowych – a osobiście moich ulubionych – projektów w karierze Stinga. Poświęcony jest muzyce renesansowego kompozytora Johna Dowlanda. Płyta nagrana została we współpracy z lutnistą Edinem Karamazovem. Całość utrzymana jest w minimalistycznej, klasycznej aranżacji, co było ogromnym zaskoczeniem dla fanów muzyka, ale sprawdziło się wspaniale.
Uważam, że “Songs from the Labyrinth” był nie tylko odważnym krokiem Stinga w stronę muzyki klasycznej, ale też wspaniałym dowodem na jego wszechstronność jako artysty poszukującego i chcącego odkrywać nowe muzyczne światy. Sting zdejmuje tutaj maskę supergwiazdy rocka i prezentuje się jako artysta w pełnym tego słowa znaczeniu. Jego interpretacja utworów Dowlanda jest pełna szacunku, liryzmu i wrażliwości.
Ryzyko się opłaciło – to przepiękna i poruszająca płyta, która pokazuje, jak uniwersalna i ponadczasowa jest klasyczna muzyka! Nie jest to album skrojony pod to, by podbić listy przebojów, ale jest to – w mojej, subiektywnej opinii – małe dzieło sztuki.
Album “If on a Winter’s Night…” (2009)
Uwielbiam ten krążek! “If on a Winter’s Night…” to jedno z najbardziej nietypowych, osobistych i moim zdaniem najpiękniejszych wydawnictw w karierze Stinga. Ta całkowicie odchodząca od jego rockowo-popowych korzeni płyta ukazała się w 2009 roku, a jej koncepcja opiera się na tematyce zimy i jej melancholijnej atmosfery.
Czerpiąc z bogactwa brytyjskich i europejskich tradycji ludowych Sting połączył na niej tradycyjne kolędy, folkowe piosenki, religijne hymny oraz autorskie utwory, tworząc finalnie wspaniałą muzyczną mozaikę o klasycznym i akustycznym brzmieniu, która uwodzi słuchacza swoją autentycznością, urokiem i mistrzowską prostotą. Wspaniałe jest też tutaj to, że wiele piosenek zostało zaaranżowanych na tradycyjne instrumenty, takie jak lutnia, flet czy akordeon.
Polecamy na eBilet
– Ten album jest jak wejście do starej, ciepłej, zimowej chaty. Sting zdejmuje maskę gwiazdy rocka i śpiewa w sposób, który jest bliski, intymny i poruszający – napisało o tym albumie Le Monde, a ja podpisuję się pod tymi słowami po stokroć!
To album nie dla fanów komercyjnych hitów radiowych, a dla słuchaczy potrafiących docenić wieloaspektowość i odwagę tego projektu. Ma w sobie poetyzm, inteligencję i niesamowitą elegancję. Dla mnie to arcydzieło subtelności. “If on a Winter’s Night…” to płyta, który wymaga od słuchacza uwagi, ale nagradza go pięknem, które koi duszę.
Musical “The Last Ship” (2013)
W 2013 roku Sting stworzył musical “The Last Ship” inspirowany jego dzieciństwem i osobistymi doświadczeniami jego rodziny w stoczniowym mieście Wallsend, które – jak mówił w wywiadach artysta – ukształtowały jego tożsamość. Historia przedstawienia skupia się na buncie robotników i losie społeczności, która doświadcza upadku przemysłu stoczniowego. Historia musicalu pokazuje, jak agonia tej branży wpłynęła na relacje międzyludzkie oraz życie całych rodzin, których źródło dochodu od pokoleń związane było ze stocznią.
“The Last Ship” zawierał oryginalną ścieżkę dźwiękową z muzyką i tekstami stworzonymi specjalnie do tego projektu przez Stinga, a także kilka jego wcześniejszych, ulubionych piosenek takich, jak m.in. “Island of Souls”, “All This Time” i “When We Dance”. Co ciekawe, muzyk w przedstawieniu zagrał też jedną z ról!
Naprawdę warto zapoznać się z tym wydawnictwem. Z pewnością był to niezwykle osobisty projekt Stinga, który pokazał jego talent jako kompozytora teatralnego i autora poruszających serce tekstów, które oddają esencję walki robotników o godność. To hołd dla jego korzeni, który brzmi prawdziwie i emocjonalnie w każdej nucie.
Sting skomponować utwory, które mają w sobie autentyczny, ludowy i szantowy klimat – wybrzmiewa w nich zarówno nostalgia, jak i gniew. Smutek, ale też siła i poczucie wspólnoty. Wspaniała płyta!
Sting i Mylène Farmer “Stolen Car” (2015)
Ta kolaboracja z francuską ikoną i legendą pop-rocka, Mylène Farmer, była ogromnym wydarzeniem we Francji. Piosenka, która pierwotnie pojawiła się na albumie Stinga “Sacred Love” w 2003 roku, została ponownie nagrana jako dwujęzyczny duet, co nadało jej świeżości i oryginalności, przez co brzmi jak coś zupełnie nowego.

Połączenie w “Stolen Car” rockowej elegancji Stinga z mrocznym, teatralnym i zmysłowym stylem Farmer zaskoczyło wielu, ale okazało się strzałem w dziesiątkę i nad Sekwaną stało się przebojem.
– To duet, który nie stara się podbić list przebojów, ale tworzy prawdziwą sztukę. Ich głosy tworzą harmonię, która jest po prostu piękna – zachwycał się piosenką Libération. – Piosenka jest tak elegancka, że można by ją porównać do wina. Im starsza, tym lepsza. Mylène Farmer dodała jej głębi – pisał z kolei The Guardian.
Album “44/876” (2018) z Shaggym
Musiałam napisać o tym albumie, choć wiem, że ma tyle samo hejterów, co zwolenników. Ta współpraca Stinga z jamajskim artystą Shaggym zaskoczyła wszystkich. I chociaż “44/876” zdobył nagrodę Grammy, dla wielu fanów pozostaje – mówiąc delikatnie – dość niezrozumiałym projektem.
Niemniej pomysł, by muzycy – a prywatnie dobrzy przyjaciele – na jednej płycie połączyli pop, reggae i rocka pokazał, że Sting jest otwarty na eksperymenty i zabawę muzyką, bez względu na oczekiwania. Osobiście przychylam się do opinii, że to dziwny, ale zabawny duet. Nie ma w nim wielkich ambicji, ale jest w nim dużo radości. Słychać, że panowie dobrze się czują w swoim towarzystwie i nie traktują muzyki zbyt poważnie, co ma w sobie nawet pewną dawkę uroku.
Sting i Gims “Reste” (2020)
Sting po raz pierwszy spotkał francuskiego artystę hiphopowego, kompozytora i piosenkarza Gims’a na francuskim festiwalu muzycznym w 2017 roku. Owocem tej znajomości jest utwór “Reste”, który został wydany na albumie rapera “Ceinture Noire” i dotarł do pierwszego miejsca francuskich list przebojów.
Ta muzyczna kolaboracja będąca fuzją popu i hip-hopu z charakterystycznym wokalem Stinga to jeden z najciekawszych duetów wokalisty w ostatnich latach. Nie tylko stanowi osobliwe połączenia dwóch zupełnie różnych światów muzycznych, ale wspaniale pokazała po raz kolejny otwartość Stinga na różne gatunki. Jego udział w tym projekcie jest odważny, ale udany. Jest świadectwem siły muzyki, która potrafi łączyć pokolenia i style. I nie ma granic!
Poprzedni artykuł
Następny artykuł