Basista Muse opowiedział o przyszłości zespołu i nowym materiale, który ma już wkrótce powstać.

Festiwal, na którym chcesz być. Rusza Inside Seaside
Idles to bezsprzecznie najbardziej elektryzująca, choć nie jedyna gwiazda tegorocznego Inside Seaside. Nowy nadmorski festiwal podczas drugiej edycji dopieści fanów.
08.11.2024
Urszula Korąkiewicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
“Nowe idzie od morza”, sformułowanie, które ukuł niegdyś na potrzeby swojego serwisu Jakub Knera, w Trójmieście na stałe weszło do środowiskowego słownika. I bynajmniej nie są to słowa rzucane na nadmorski wiatr. Trójmiasto to świetna festiwalowa przestrzeń – wie o tym każdy, kto choć raz był na Open’erze. Ten jednak, chłodną i ziemną zimą jest tylko letnim wspomnieniem. Prawdopodobnie kierując się podobną myślą kierowała się ekipa radia 357, pracując nad pomysłem nowego festiwalu, który będzie odbywał się także nad Bałtykiem, ale zupełnie inną porą roku.
Pierwsza edycja Inside Seaside bowiem miała w pewnym sensie „przedłużać” letnią, festiwalową atmosferę aż do listopada. Impreza “zagnieździła się” nie tylko w nietypowym jak na takie przedsięwzięcie miesiącu, ale i miejscu – w wystawienniczych przestrzeniach AmberExpo, tuż przy słynnym bursztynowym stadionie, w gruncie rzeczy raczej już w przemysłowej części miasta. Pierwsza impreza też była swojego rodzaju eksperymentem.
Uczestnicy zjechali do Gdańska nie tylko ze względu na line-up, ale na sympatię, jaką żywią do młodego radia i jego doświadczonej ekipy. Widownię w równym stopniu emocjonowały koncerty i wydarzenia towarzyszące (jak seanse w festiwalowym kinie czy zabawy w świetlicy), co spotkania z dziennikarzami znanymi z anteny i możliwość przysłuchiwania się wywiadom na żywo.
Żaden z tych elementów nie jest nowinką, jeśli chodzi o rozrywkę na żywo, ale mieszanka w takiej konfiguracji, takiej przestrzeni i w takim zintensyfikowaniu, okazała się festiwalowym powiewem świeżości. Wyjątkowa atmosfera udzieliła się wszystkim błyskawicznie, a odzew publiczności dosłownie przeszedł oczekiwania organizatorów. Jeszcze zanim skończyła się pierwsza edycja, przemieszczając się między koncertami od jednej do drugiej sceny, dało się słyszeć dywagacje, czy nowy festiwal będzie miał kontynuację.
Nic dziwnego – już za pierwszym razem Inside Seaside zwyczajnie „dowiózł”. Na nasyconym polskim festiwalowym rynku trudno już się wyróżnić – raczej, w obliczu konkurencji, trzeba się nagimnastykować, by skusić widownię składem wykonawców. A ekipie 357 i agencji Live się udało. W AmberExpo zagrali nie tylko Kim Nowak czy Leszek Możdżer, ale plejada topowych artystów – Tom Odell, Ezra Collective, Girl In Red czy Sleaford Mods.
Dopieszczony był i ten festiwalowicz, któremu bliżej do popu i ten, który wyrósł np. na OFF-ie i liczy na zetknięcie z artystami, których trudno „upolować” gdzie indziej. W tej kwestii Inside Seaside docenić należy także za to, że hołduje trójmiejskiej scenie alternatywnej. Reaktywacja kultowych Kur była prawdziwą sensacją festiwalu i zainicjowała twórczy powrót bandu pod dowództwem Tymona Tymańskiego, a pośrednio przypomniała o, wydawałoby się, podstawowej, kulturotwórczej funkcji festiwali.
A skoro o kreowaniu mowa, tak wysoko zawieszona poprzeczka wywołała, rzecz jasna, duże oczekiwania. Oczekiwania jakości, progresu i zaskoczeń. Jak je spełnić? Zrzucając koncertową „bombę”. Ekipa Inside Seaside zrzucała jedną po drugiej. W tym roku w Gdańsku zobaczycie to, co najlepsze z brytyjskiej sceny. Znakomitych, bezkompromisowych Idles, czy ostatnie glamrockowe (!) objawienie The Last Dinner Party. Mało? Znakomity duet Black Pumas (to prawdziwa gratka zobaczyć ich w Polsce), czarowni RyX i Warhaus. W line-upie znalazła się nawet niespodzianka dla… fanów Eurowizji – charyzmatyczny Dadi Freyr z Islandii. A wszystko przyprawione „topką” polskich artystów – od punkowego Jadu, klasyków alternatywy Homo Sapiens, eteryczne Kasię Lins i Darię ze Śląska, po Artura Rojka i Vito Bambino.
Inside Seaside udało się zachować zgrabny i naturalny balans pomiędzy mainstreamem i alternatywą – i w tym przypadku stwierdzenie to nie jest wyświechtanym frazesem – jest zachętą do odkrywania muzyki na nowo. A czy nie to napędza muzycznych pasjonatów? Inside Seaside stwarza ku temu możliwości. Całe morze. Czemu do tego morza nie skoczyć na główkę?
Poprzedni artykuł
Następny artykuł