Francuski DJ zasili skład nadchodzącej edycji Audioriver Festival, która odbędzie się 11-13 lipca w Łodzi.

Nowy album Dream Theater nie pozwoli wam zasnąć. James LaBrie o “Parasomnia”
"Wiedzieliśmy, że z tym albumem wiąże się wiele oczekiwań - w końcu to płyta 'reunionowa' i oryginalny skład jest znowu razem. Faktem jest, że gdy wejdziemy do studia, wiemy, co chcemy zrobić i dokąd chcemy zmierzać. Myślę, że 'Parasomnia' naprawdę wyraża, gdzie każdy z nas znajduje się w danym momencie życia." - wokalista James LaBrie opowiada o nowej płycie Dream Theater.
17.01.2025
Martyna Kościelnik
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Martyna Kościelnik: W Dream Theater wiele się dzieje. Obchodzicie swoje 40-lecie, wydajecie nową płytę “Parasomnia”, powracacie do oryginalnego składu i ruszacie w trasę koncertową. Od czego zacząć? Może od występów – Czy czujesz różnicę między graniem piosenek na żywo a ich wersjami studyjnymi? A może są utwory, które bardziej polubiłeś dopiero podczas wykonywania ich na koncercie?
James LaBrie: Oczywiście rozmawiamy o dwóch innych światach. W studiu mamy bardziej skontrolowane otoczenie. A na żywo… jest wszystko. Trwamy w chwili, a wszystko jest emocjonujące i ekscytujące, możemy wejść w interakcje z fanami… więc tak jak powiedziałem, zupełnie inne doświadczenie.
Od dłuższego czasu nie mieliśmy w setliście epickiego kawałka “Octavarium”. Teraz do niego powróciliśmy, co cieszy zarówno nas, jak i fanów. U nich dodatkowo punktuje fakt, że mogą usłyszeć nasz oryginalny skład, co z pewnością wpływa na odbiór “Hollow Years” czy zwieńczającego występy “Pull Me Under”. Mamy utwory, które na żywo dodatkowo “ubarwiają” całe doświadczenie dla słuchaczy.
Wszystko zależy też od nastroju. Mam na myśli, że są noce, gdy kocham wyśpiewywać “Vacant”, będący emocjonalnym, poruszającym, uroczystym i szczerym kawałkiem. Wtedy myślę, że fani jednoczą się ze mną w tych emocjach. Gdy sięgamy po “The Spirit Carries On”, za każdym razem widzę kogoś płaczącego w tłumie. To oczywiste, że utwór kogoś poruszył – być może jest po stracie kogoś bliskiego, albo po prostu brzmienie tak na niego zadziałało.
Słyszeliśmy “Night Terror” na waszym ostatnim koncercie w Polsce. Właśnie ogłosiliście nowy album – “Parasomnia”. Jaki był twój wpływ na tworzenie nowego materiału? I co było pierwsze – tematyka, teksty piosenek czy muzyka? A może przy każdej piosence było inaczej?
Za każdym razem działamy tak samo. Pierwsze stawiamy na muzykę. Zwykle ktoś przychodzi z pomysłem lub zalążkiem piosenki, a później budujemy resztę wokół tego. Pierwszy utwór, który stworzyliśmy na nowy album, to właśnie “Night Terror”, który w pewnym sensie ustanowił szablon dla reszty materiału. Byliśmy podekscytowani, ponieważ wiedzieliśmy, że kawałek jest świetny. Ale nasze podejście do pisania i sposób, w jaki rzeczy się rozwijają, zawsze idzie tym samym torem: najpierw muzyka, później piszemy melodie wokalne, a następnie teksty. Ta metoda zawsze działa.
Inaczej pracuję, gdy robię swoje solowe albumy, ponieważ wtedy utwór może wyniknąć z melodii wokalnej albo riffu gitarowego czy keyboardu. Ale nigdy nie piszę tekstu, dopóki nie ustalę melodii wokalnej. Tak samo działamy w Dream Theater. Możesz mieć pomysły lub koncepcje tekstowe, ale nie stanie się to rzeczywistością, dopóki nie pojawi się muzyka, melodia, a potem słowa.
Polecamy na eBilet.pl
Czym jest zainspirowana “Parasomnia”? To osobiste doświadczenia czy fikcyjny świat jawy i snu?
Cóż, parasomnia to zaburzenia snu, nocne koszmary, lunatykowanie i reszta objawów, na które cierpi tak dużo osób na całym świecie. Ustalając, że płyta będzie dotyczyć tego obszaru, rozwijamy swoje koncepcje muzyczne, odzwierciedlone później w tekście i na odwrót. Słowa zawsze oddają to, co muzyka w tobie wywołuje. Wiedzieliśmy, że chcemy pisać o parasomnii, czyli bardzo mrocznym, nawiedzającym doświadczeniu, przepełnionym niepokojem i emocjonalnie oderwanym od rzeczywistości. To sprawiło, że muzyka również taka się stała – jest mroczna ciężka, złowroga… ale i piękna, w zależności od tego, co próbujesz przekazać lub wyrazić.
Wiedzieliśmy, że z tym albumem wiąże się wiele oczekiwań – w końcu to płyta “reunionowa” i oryginalny skład jest znowu razem. Faktem jest, że gdy wejdziemy do studia, to wiemy, co chcemy zrobić i dokąd chcemy zmierzać. Myślę, że “Parasomnia” naprawdę wyraża, gdzie każdy z nas znajduje się w danym momencie życia. Każdy album jest niczym szklana kula, która przedstawia, kim było się w danej chwili. Zawiera twoje inspiracje, zainteresowania, a nawet wydarzenia na świecie – społeczne czy polityczne. Wiesz, to wszystko jest po prostu małym, wiesz, małym kawałkiem historii, że tak powiem.
Czy zdarzyło ci się kiedyś, że przyśnił ci się tekst piosenki lub jakaś melodia? Albo dostałeś przypływu inspiracji w najmniej oczekiwanym momencie?
Pewnie! Zdarzyło się tak, że budziłem się z pomysłem na piosenkę, tekst, riff czy cokolwiek. To się dzieje cały czas. Musisz to uchwycić, niezależnie, czy jest druga lub trzecia w nocy. Wena może przyjść w dowolnym momencie, więc trzymam telefon na stoliku nocnym. Jeśli mam pewien pomysł – tekstowy, melodyjny, muzyczny – nagrywam go, mówiąc o nim, nucąc, śpiewając, czy rzucając hasłami, które chcę rozwinąć.
Zapisywanie nagłego przypływu weny na telefonie to zdecydowanie świetny pomysł.
Wyobrażasz sobie, gdyby taką możliwość mieli Mozart lub Strawiński? Kompozytorzy z telefonem przy sobie, którzy mogą dokumentować bieżące pomysły. Mam na myśli, że to niesamowite, jak daleko by posunęli się z tymi rzeczami.

Wróćmy do teraźniejszości. Słuchałam waszego nowego albumu i jestem pod wrażeniem. “In The Arms Of Morpheus” ma pewien specyficzny dźwięk, który przypomina mi budzik. I właśnie – może dasz wskazówkę dla osób, które jeszcze nie słuchały płyty. Czy utwory pomogą nam zasnąć? A może nas dodatkowo obudzą?
Cóż, mam nadzieję, że pozwolą rozbudzić, ponieważ jeśli zaśniecie, to nie świadczy dobrze o tym, jak bardzo ekscytujące są nasze piosenki (śmiech). Każdy album Dream Theater to nowe doświadczenie, czyli jazda w nieznane i niezbadane. Myślę, że ten album idealnie to udowadnia. Jest połączony tematycznie i lirycznie, chociaż każda piosenka jest oddzielna, tworzy odrębną całość, ale też są motywy muzyczne, które przejawiają się na całej płycie. Daje to poczucie albumu koncepcyjnego, ale to nie był nasz cel. To nie jest album koncepcyjny. Tekstowo mówimy o podobnej tematyce – dotyczącej tytułowej parasomnii, ale nie oznacza to, że jest napisany koncepcyjnie. Chociaż słyszymy również powtarzające się motywy muzyczne, to i tak wykluczamy jego koncepcyjny charakter. Ale myślę, że każdy, kto pochyli się nad krążkiem i przesłucha go od początku do końca, będzie oczarowany, zakochany, całkowicie zaangażowany i na pewno go pobudzi oraz podekscytuje w całości. Uważam, że najlepszym sposobem, w jaki można posłuchać tego albumu, byłoby założenie świetnych słuchawek, takich jak high-end, wejście do dowolnego pokoju, wyłączenie światła, zanurzenie się w całkowitej ciemności i po prostu chłonięcie go w pełni. I będzie to niesamowite doświadczenie.
Mówiąc o ciekawych doświadczeniach, warto wspomnieć o “Bend the Clock”, który zdecydowanie wyróżnia się na tle reszty utworów z “Parasomnia”. Jakie inspiracje za nim stały?
Tak, to piękna piosenka. Chciałem przez nią opowiedzieć o kimś, kto nigdy nie będzie w stanie odnaleźć spokoju w sobie. Ponieważ tkwią w stanie absolutnego niepokoju i rozpaczy, czują, że nie ma dla nich żadnego wyjścia. Wiem, że to bardzo przygnębiający sposób mówienia o takich sprawach, ale osoby cierpiące na parasomnię często opisują, że nie są w stanie wyobrazić sobie spokojnego i regenerującego snu w swoim życiu. Gdy pisałem “Bend the Clock”, w zasadzie posłużyłem się metaforą tego, że gdybym mógł cofnąć czas i wrócić do lepszego miejsca w moim życiu, gdzie byłbym szczęśliwy, spokojny i wszystko miało sens, zrobiłbym to w mgnieniu oka. I to jest właśnie metafora, która kryje się za “Bend the Clock” – przenosi mnie do lepszych czasów i uwalnia od tego koszmaru.

Czy jest utwór, którego nie możesz się doczekać, by zaprezentować go na żywo?
O mój Boże, nie mogę się doczekać wszystkich piosenek! Zdecydowanie czekam na “The Shadow Man Incident”, epicki utwór i wspaniałe doświadczenie do zagrania. Kocham również “Dead Asleep”, więc też niecierpliwie wyczekuję momentu, aż wam go zaprezentuję. “Midnight Messiah” też będzie świetnym utworem – ciężkim, energicznym i ekscytującym do zagrania na żywo. Albo ten, który wymieniłaś – “Bend the Clock” czy “Broken Man”. Wiesz, trudno mi wybrać, ponieważ oczywiście jestem stronniczy. Kocham wszystkie utwory, ale są pewne kawałki, jak zdecydowanie “Dead Asleep”, który moim zdaniem będzie świetnym utworem do grania na żywo, ponieważ jest tak energetyczny i po prostu dla mnie jest klasycznym numerem Dream Theater.
W lecie zagramy na wielu koncertach i festiwalach, co nas mocno ekscytuje. Do zobaczenia.
Parasomnia ujrzy światło dzienne 7 lutego 2025 roku. Zespół szykuje trasę koncertową, a na ich muzycznej mapie nie zabraknie Polski. Dream Theater wystąpi 23 czerwca w sopockiej Operze Leśnej.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł