Po raz kolejny przyłączamy się do wspólnego grania z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Podczas 33. finału gramy dla onkologii i hematologii dziecięcej. Weźcie udział w naszych aukcjach! Do wylicytowania m.in. prywatny koncert Lanberry oraz wejście na backstage finału trasy Męskie Granie i gali KSW!
Muzyczne comebacki, które zmieniają chemię w mózgu
Dziś tak już jest, że każdy nowo wydany album szumnie nazywa się “powrotem” - nawet jeśli przerwa między płytami trwała rok. Najbardziej jednak cieszą te, do których odlicza się całe lata. Albo te, na które w ogóle się nie czeka.
26.02.2024
Maja Kozłowska
Artykuł zawiera autopromocję eBilet.pl
Gigantyczny katalog muzyki, do którego mamy dostęp na co dzień i we właściwie śmiesznie niskiej cenie, czyni z użytkownika bardzo kapryśną istotę. Z jednej strony porażająco szybko się nudzimy i nieustannie domagamy się nowości, z drugiej przestaje bawić nas odkrywanie, skoro “polubione” mogą grać na okrągło. Zderzając się z gigantyczną falą, która zwyczajowo co piątek (dzień premier) zalewa streamingi, jesteśmy totalnie bezradni. Zdani na łaskę algorytmu, przytłoczeni liczbą piosenek, stawiamy na wygodę. Na to, co znane, komfortowe i bezpieczne. Myślę, że to dlatego tak kochamy muzyczne comebacki.
Powroty na scenę to temat rzeka i można go rozważać w zupełnie różnych kategoriach. Z jednej strony będziemy mówić o pierwszym takim viralu z TikToka, który szturmem zdobył szczyty list przebojów dla starego jak świat “Dreams” Fleetwood Mac. Z drugiej strony wspomnimy o gigantycznym wpływie popularnych seriali jak “Stranger Things” na szaloną popularność Kate Bush i jej “Running Up That Hill” oraz “Master of Puppets” Metalliki. Podobna sytuacja spotkała Lady Gagę – “Wednesday” skrzyżowała siły z TikTokiem i wyniosła na piedestał numer “Bloody Mary” z albumu “Born This Way” z 2011 r. Latem viralował “Smooth Operator” Sade i oczywiście oryginalna “Barbie Girl” zespołu Aqua. Wszystkie te comebacki mają niezwykle interesujący wspólny mianownik. Utwory powróciły w glorii chwały, ale powróciły dla nowych odbiorców.
Poniższa lista comebacków to z kolei świeżynki, które w pełni dokonają się w najbliższym koncertowym sezonie. Czekaliśmy na nie tyle lat, że ta ostatnia prosta już nie ma znaczenia.
Retromania na pełnej, czyli wielki powrót Big Time Rush
Nie będę udawać, że część (większość?) muzycznych powrotów, ale takich z krwi i kości, żeruje na nostalgii. Brzydko powiedziane, ale prawdziwe. I co ważniejsze – naprawdę działa. Ludzie są absurdalnie nostalgiczni: widać to w modzie na vintage, widać to na kinowych ekranach, widać w trendzie ejtisowych brzmień, które przez dłuższą chwilę dominowały w nowościach. Nijakie “Selfish” Justina Timberlake’a może i nikogo nie obeszło (na razie), ale w opakowaniu koncertu, wyjątkowej światowej trasy nagle zaczyna brzmieć, jak “wydam na to ostatnie pieniądze”.
Na szczęście nostalgia nie musi być tzw. zapchaj dziurą. Często przybiera za to formę spełnienia dziecięcych marzeń i I’m here for it. Koncert Big Time Rush? Błagam. Marzyła o tym każda nastolatka i każdy nastolatek z dostępem do Nickelodeon. Najpierw był serial, później powstał boysband, piosenki (nawet collab ze Snoop Dogiem!), aż wreszcie trasy koncertowe. Wzdychanie do Kendalla, Logana, Jamesa i Carlosa nie trwało jednak długo. Serial zakończył się na czwartym sezonie w 2013 r. Big Time Rush nigdy nie odwiedził Polski, ba, zespół nie dotarł nawet do Europy. Jednak historia kończy się happy endem, ponieważ w 2023 r. ukazała się płyta BTR “Another Life”. Zespół nie tylko powrócił do żywych, ale ogłosił również pierwszą w historii europejską trasę, która zacznie się koncertem w Warszawie. W internecie zawrzało, Gen Z oszalało. Usłyszeć na żywo czołówkę z ulubionego serialu z dzieciństwa? Bezcenne doświadczenie. Z “Hanną Montaną” polskim dzieciom nigdy się nie udało, ale Big Time Rush nie zawiedzie (tak, grają ten hicior).
Paramore. Comeback, o jakim każdy muzyk może pomarzyć
Linkin Park, Muse, Green Day, Paramore – tych zespołów słuchało na przełomie lat 00’ i 10’, chcąc uchodzić za edgy nastolatka. Piosenki trzech z czterech wymienionych grup trafiły na soundtrack do “Zmierzchu”, co wyłącznie dowodzi niepodważalnej jakości, która ignoruje upływ czasu. Ten jednak nie był łaskawy dla wszystkich. Przedwczesna śmierć Chestera Benningtona zakończyła działalność Linkin Park, a Paramore… Paramore wypadło z obiegu. Zeszłoroczną genialną płytę “This Is Why” śmiało można więc traktować w kategoriach comebacku. Sześć lat dzieli ją od poprzedniej “After Laughter”, ale rzecz rozchodzi się o świeżość, ostre bangery, świetną formę Hayley Williams, a wreszcie o koncerty. Po drodze wydarzyło się również Grammy i nagroda za najlepszy rockowy album – szczegół wart odnotowania, jeśli dla kogoś wyróżnienia faktycznie świadczą o randze. Paramore to weterani, którą swoją ponowną obecność zaznaczyli przytupem. Wpadające w ucho tytułowe “This Is Why” uczynili hymnem, który tysiące gardeł zaśpiewa przed koncertami Taylor Swift. I to się nazywa rozmach!
Sophie Ellis-Bextor. Comeback jednej piosenki i świetne wyczucie czasu
Koncertowa trasa Sophie Ellis-Bextor w przedziwny sposób zbiegła się z wybuchem popularności jej kawałka sprzed ponad dwudziestu lat. “Murder On The Dancefloor” pochodzi z albumu “Read My Lips” z 2002 r. i otrzymał nowe życie dzięki filmowi “Saltburn”. Intensywny finał, taneczna scena, nagość i disco z vibe’em lat 80. Krótko mówiąc, zażarło. Sophie Ellis-Bextor przejęła kontrolę nad TikTokiem i nawet nie musiała się starać.“Saltburn” odkurzył jej postać dla nowych fanów, przypomniał starym i nałożył na nią dodatkowe intrygujące warstwy zjawiska, trendu, którego nie można przegapić. Sophie Ellis-Bexter, królowa tanecznego popu, trafiła w dziesiątkę.
Bonus. Polski akcent (najmocniejszy i najmniej spodziewany obiecany comeback)
Coma definitywnie wygrywa konkurs na najbardziej randomowy powrót w najdziwniejszych okolicznościach. Tak, zespół wraca (obiecał), tak, z Piotrem Roguckim na wokalu. W zeszłym roku tuż przed wyborami parlamentarnymi Coma obiecała, że jeśli frekwencja przekroczy 62 proc., grupa zagra “kilka dużych koncertów”. Słowo się rzekło, Polacy w głosowaniu uczestniczyli tłumnie, więc zespół obiecał rockowe emocje i “około pięciu występów”.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł