Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.

Black Sabbath. Piątek 13, który zmienił muzykę
55 lat temu ukazał się debiutancki album Black Sabbath, który zmienił historię muzyki. 13 lutego 1970 roku przez wielu uznawany jest za symboliczny początek heavy metalu.
13.02.2025
Aleksandra Gieczys
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
55 urodziny płyty “Black Sabbath”
13 lutego 1970 roku świat usłyszał pierwszy album Black Sabbath, który otworzył nowy rozdział w historii muzyki, pod tytułem “heavy metal”. Rola tej pierwszej płyty grupy Ozzy’ego Osbourne’a w historii gatunku jest nie do przecenienia. Jak w jednym z wywiadów powiedział Scott Ian, gitarzysta Anthrax:
– Wszystko zaczęło się od Black Sabbath. To oni stworzyli wzorzec dla każdego późniejszego zespołu metalowego.
Przeczytaj też:
- Pożegnalny koncert Black Sabbath! Kiedy i gdzie się odbędzie?
- Glenn Hughes, muzyk Deep Purple i Black Sabbath, zagra w Polsce!
- Zakk Wylde i Ozzy Osbourne – muzyczna więź legend. Czym jest Zakk Sabbath?
Choć debiutancka płyta Black Sabbath w chwili swojej premiery nie od razu spotkała się z uznaniem krytyków, dziś pochodzące z tego albumu utwory, jak np. jeden z najbardziej klimatycznych kawałków w historii muzyki “Black Sabbath” czy mocno osadzone w bluesie utwory “The Wizzard” i “Evil Woman” mają status kultowych.
Warto przypomnieć sobie to legendarne wydawnictwo, tym bardziej, że 55 lat od wydania “Black Sabbath” formacja znowu połączyła siły, by już niebawem w oryginalnym składzie zagrać swój pożegnalny koncert.
Historia powstania płyty, dzięki której narodził się heavy metal
Według relacji członków zespołu, nagranie debiutanckiego krążka zajęło im… jeden dzień, a dokładniej 12 godzin. Sesja nagraniowa odbyła się 16 października 1969 w londyńskim Regent Sound Studios pod okiem producenta Rodgera Baina. To ekspresowe tempo wynikało nie tylko z niesamowitego zgrania muzyków – w tym czasie Black Sabbath non stop występowali na żywo, numery były więc doskonale wyćwiczone – ale też z braku czasu, bo następnego dnia kapela … grała koncert w Szwajcarii.
Jak wspominał Tony Iommi w rozmowie z magazynem “Music Week” z braku czasu nie mieli żadnej możliwości dopieszczenia i wygładzenia kompozycji. Po prostu weszli do studia, zagrali materiał z albumu na tzw. “setkę” a on został zarejestrowany. Obyło się praktycznie bez dogrywek – jedynym wyjątkiem była dodatkowa partia gitary w kawałku “N.I.B.” plus dodanie przez inżyniera dźwięku w utworze tytułowym odgłosów wiatru, burzy i dzwonów.
– Wszystko odbyło się w sposób oczywisty: weszliśmy do studia, podłączyliśmy się, zagraliśmy i “dziękujemy i do widzenia” – powiedział Tony Iommi.
W kolejnym dniu – już pod nieobecność członków zespołu – materiał został zmiksowany.
– Nawet nie zdążyliśmy usłyszeć całości, a tym bardziej obejrzeć okładki – dodał gitarzysta.
Premiera w piątek 13
Album ukazał się w piątek 13 lutego 1970 roku i – w co aż ciężko uwierzyć z dzisiejszej perspektywy – z miejsca został doszczętnie zjechany przez większość krytyków. Recenzje w prasie były miażdżące:
– Sztywne potworki klisz skopiowanych od Cream, brzmiące jakby muzycy wyuczyli się ich z książki, tłukąc je wciąż i wciąż, ze ślepym uporem – pisał “Rolling Stone”.
Zupełnie na odwrót płytę przyjęli na szczęście słuchacze. Już w pierwszych tygodniach w Anglii debiut Black Sabbath osiągnął 8. pozycję a w USA doszedł do 23. miejsca na listach sprzedaży. Reszta – jak mówią – jest już historią. Narodził się prawdziwy kult albumu i jego twórców.
Dziś chyba nikt nie ma wątpliwości, że “Black Sabbath” to może nie dla wszystkich najlepsza płyta w dyskografii Brytyjczyków, ale z pewnością najważniejsza. Krążek jest od dekad stałym punktem wszelkiej maści zestawień najlepszych płyt wszech czasów, m.in. cytowany powyżej “Rolling Stone” umieścił go w swoim rankingu 500 najlepszych albumów wszech czasów i uznał go za 44. najlepszy debiut w historii.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł