Piruet z Model/Actriz, dawka nowej Viagry, debiut Shearling, a może zanurzenie się w monumentalne brzmienia Swans? Sprawdź, jakie płyty przejęły maj!

Ten utwór stał się memem. Hit z 1987 roku przekroczył właśnie miliard odtworzeń na Spotify!
Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni! Piosenka Ricka Astleya "Never Gonna Give You Up" przekroczyła właśnie kolejne miliardy odtworzeń a stało się to 38 lat od jej premiery! O co chodzi z jej fenomenem?
03.06.2025
Aleksandra Gieczys
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Historia “Never Gonna Give You Up” niczym hollywoodzki film
A było to tak. Po raz pierwszy Rick Astley zyskał ogromną, chociaż krótkotrwałą sławę już w 1987 roku za sprawą swojego singla “Never Gonna Give You Up”, promującego jego debiutancki album “Whenever You Need Somebody”. Utwór jak na tamte czasy osiągnął naprawdę wielki sukces komercyjny – sprzedał się w ponad 15 milionach egzemplarzy na całym świecie i zdobył szczyty list przebojów w 25 krajach a w 1988 roku piosenkarz otrzymał ze niego statuetką Brit w kategorii “najlepszy singel”.
Do końca lat 80. Astley wypuścił jeszcze kilka takich przebojów, jak “Together Forever”, “It Would Take a Strong Strong Man” czy “She Wants to Dance With Me”. Jednak z początkiem nowej dekady jego gwiazda zaczęła blaknąć i podzielił los wielu artystów swojego pokolenia, którzy nie potrafili iść z duchem czasów i wstrzelić się w stylistyczne oczekiwania tzw. generacji MTV.
Rick wspomina w wywiadach, że bardzo mocno przeżył wtedy rozczarowanie rynkiem muzycznym, a szczególnie tym, że wytwórnia widziała w nim nie artystę a marketingowy produkt. Dlatego w 1993 roku ostatecznie postanowił odpuścić sobie dalsze próby utrzymania popularności za wszelką cenę. Stwierdził, że nie ma na to sił ani zdrowia i woli poświęcić czas swoim najbliższym.
Przez kolejne 15 lat Astley pozostawał więc raczej poza centrum medialnej uwagi. Wciąż jednak pisał nowe piosenki, ale – jak mówi – nie miał odwagi wyjść z nimi “na świat” i trafiały one do jego szuflady.
Rickroll i drugie życie “Never Gonna Give You Up”
O “Never Gonna Give You Up” zapewne dziś wspominaliby tylko najwierniejsi, zagorzali fani Ricka Astleya, gdyby nie 4chan, czyli obdarzona dość specyficznym poczuciem humoru internetowa społeczność. To właśnie ta grupka postanowiła w 2007 roku wykorzystać utwór Ricka do wkręcania innych internautów. Cały dowcip – który nazwano “rickrolling” – polegał na udostępnianiu fejkowej informacji o wyczekiwanym z niecierpliwością trailerze gry GTA IV. Fani serii natychmiast zaczęli otwierać udostępniony link, który miał ich przekierowywać do trailera. Jednak okazał się on podpuchą, bo po jego kliknięciu wyświetlał się … teledysk “Never Gonna Give You Up”.
Żarcik wyszedł z hermetycznego środowiska miłośników gier dalej – np. 1 kwietnia 2008 roku sam Youtube zrobił psikusa wszystkim swoim użytkownikom i zamiast przekierowywać ich do promowanych materiałów wideo, przełączał ich do… tak, zgadliście. Według danych z 2008 roku “zrickrollowanych” mogło zostać przynajmniej 18 mln Amerykanów, co pokazuje tylko potęgę tego fenomenu. Nie dziwi więc, że Prima Aprilis w podobny sposób przez kolejne lata obchodziło jeszcze kilka innych serwisów, co sprawiło, że do 1 kwietnia 2021 roku nagranie zostało odtworzone na Youtube aż 2,3 mln razy! Zjawisko okazało się na tyle popularne, że rickrolling ma dziś nawet swoje hasło w Wikipedii.
Ale stało się jeszcze coś, czego nikt nie mógł się spodziewać – piosenka Ricka zdobyła viralową popularność, ale nie był to sukces pojmowany w sensie tzw. “złej sławy” okupionej tylko rozczarowaniem i frustracją milionów oszukanych, czy też wkręconych internautów. Stało się coś niesamowitego. Ludzie zareagowali na rickrolling – za sprawą występującego w teledysku sympatycznego, uśmiechniętego i po prostu rozbrajającego naturalnością faceta – inaczej, niż przy okazji innych tego typu żartów: starzy fani przypomnieli sobie o idolu ich młodzieńczych lat plus utwór dotarł do nowego pokolenia słuchaczy i – po ponad 30 latach od premiery! – ludzie dużo młodsi niż sama piosenka, zaczęli bawić się przy niej na imprezach.
I tak “Never Gonna Give You Up” dostał drugie życie – zaczął być odtwarzany, słuchany i puszczany już dla przyjemności, nawet jeśli jest to tylko tzw. “guilty pleasure”.
– Jednego dnia robiłem sobie w kuchni herbatę, a następnego byłem znowu numerem jeden na listach popularności – wspomina dziś historię swojego niezamierzonego, aczkolwiek przyjemnego powrotu do łask słuchaczy Rick Astley.
Rick Astley wraca do gry!
Rick przyjął ten nagły powrót popularności z właściwą sobie skromnością i pokorą. W rozmowie z BBC artysta zdradził, że od zawsze ma do siebie dystans więc przyjął cały żart najpierw z buddyjskim spokojem, a potem – gdy “Never Gonna Give You Up” zaczął zdobywać w szalonym tempie niezwykłą popularność – zmienił jeszcze bardziej nastawienie do całej sytuacji i potraktował ją jak dar:
– Część artystów mogłoby się przestraszyć takiego rodzaju “sukcesu” i uciec, co byłoby zrozumiałe. Ale ja nauczyłem się spokojnie to akceptować. Ponownie nawiązałem kontakt z piosenką, której nie śpiewałem od 30 lat oraz z jej obecnymi słuchaczami i nagle okazało się, że ta cała sytuacja otworzyła wiele drzwi. Jestem za to wdzięczny – mówił w wywiadzie dla BBC.
Muzyk, zamiast unosić się dumą, zaakceptował żartobliwy internetowy trend i wykorzystał chętnie zaproszenia, które pojawiły się wraz z viralową popularnością – na przykład w 2017 roku wystąpił jako gość specjalny na koncercie zespołu Foo Fighters. Nagrał też zabawną reklamę wykorzystującą popularność piosenki.
Gdy “Never Gonna Give You Up” uzyskał status platynowej płyty w Wielkiej Brytanii (w 2023 roku była to już podwójna platyna), status pięciokrotnej platyny w USA i gdy teledysk na samym YouTube obejrzano 1,6 miliarda Astley postanowił w końcu znowu spróbować swoich sił na scenie.
W 2016 roku nagrał album “50”, który osiągnął 1. miejsce na liście przebojów w Wielkiej Brytanii a w 2023 roku ukazała się płyta “Are We There Yet?”, która też zebrała sporo dobrych recenzji i całkiem nieźle poradziła sobie na rynku w UK.
Polecamy na eBilet.pl
Wrócił też do koncertowania. Między innymi w 2022 roku razem z innymi ikonami muzyki lat 80. – zespołami New Kids on the Block, En Vogue i Salt-N-Pepa – wyruszył we wspólną trasę koncertową pod hasłem “Mixtape Tour”. A w 2023 roku został jedną z gwiazd … słynnego festiwalu Glastonbury!
– Oczywiście mam świadomość, że bez rickrollingu nie dostałbym zaproszenia na te wszystkie koncerty i festiwale. Bez tej całej historii nie byłoby mnie tam. Ale od czasu do czasu, gdy nikt nie patrzy, zdarza mi się przemycić podczas występu nową piosenkę – przyznaje nader skromnie Rick.
I jak nie pokochać tego faceta? Czy nie jest to zaiste filmowa historia z prawdziwie hollywoodzkim happy endem? A to przecież jeszcze nie koniec. Spotify ogłosił właśnie, że “Never Gonna Give You Up” przekroczyło na tej platformie miliard odtworzeń.
– W 1987 roku nawet nie mogłem marzyć o tym, że “Never Gonna Give You Up” będzie nadal słuchany tyle dekad później. Dzięki platformom streamingowym, całe nowe pokolenie mogło odkryć muzykę taką jak moja. Osiągnięcie 1 miliarda odtworzeń to coś, o czym nigdy nie marzyłem. Dziękuję pokornie każdemu, kto wysłuchał tego utworu i go docenił – czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez piosenkarza.
Rick Astley pokazał na swoim przykładzie nie tylko, jak internetowy żart przekuć w wielki sukces ale też jak zachować klasę i pozostać sobą. Kariery muzyczne gwiazd toczą się różnie, bo jak powiada znane przysłowie łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Jednak Rick nie dał sobie odebrać osobowości i wbrew temu, co myśleli o nim spece z wytwórni udowodnił, że nie jest tylko ich produktem.
Brawo Rick!!!
Poprzedni artykuł
Następny artykuł