Open'er Festival 2026 ruszył z kolejną pulą ogłoszeń. Oto kto wystąpi w Gdyni w przyszłym roku!
Śmiech się bać. Horrory, w których coś poszło bardzo nie tak
Kino grozy nie jest dla każdego. Demoniczne moce, ciemne zakamarki i odwrócone krzyże potrafią działać na wyobraźnię jeszcze długie chwile po seansie. Wszystkim o słabych nerwach, którzy planują skusić się na horror w Halloween, polecamy sięgnąć po filmy, które zamiast przerażać, mogą co najwyżej przyprawić o… uśmiech.
31.10.2025
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Wśród wszelkich gatunków filmowych, horrory nie są najpopularniejszym wyborem widzów. W rankingach dominują przede wszystkim: kino akcji, produkcje superbohaterskie i komedie. Mimo to, po horrory od dekad sięga obszerne grono. Głodne krwawych widowisk z zamaskowanymi seryjnymi mordercami, przerażających egzorcyzmów czy trzymających w napięciu ucieczek przed tajemniczymi istotami o niezwykłych cechach. Elementy kina grozy przemycane są również do innych gatunków. Czasem by służyć całkiem odwrotnym celom, jak chociażby seria “Straszny Film”, w której parodiowane są klasyki gatunku.
Kto ogląda horrory?
Wychodzi na to, że wszyscy. Nawet jeśli robimy to przez palce. Najlepiej świadczą o tym liczby. “TO” z 2017 roku zarobiło na całym świecie ponad 700 milionów dolarów, plasując adaptację powieści Stephena Kinga na pierwszym miejscu najbardziej dochodowych horrorów w historii. Tuż za nim plasuje się najnowsza część “Obecności” z września tego roku z wynikiem przekraczającym 480 mln $. Podium zamyka “TO: Rozdział 2” – 473 mln $.
W pierwszej dziesiątce znajdziemy przede wszystkim nowości: “Obcy: Romulus”, “Grzeszników”, “Ciche miejsce”, “Zakonnicę” lub “Obecność 2”. Zaskoczeniem jest natomiast “Hannibal” na 8. miejscu i “Egzorcysta” tuż za podium. Filmy zarobiły kolejno 350 i 428 mln $. Nie są to może wyniki miliardowe, lecz nie sposób zarzucić braku zainteresowania.
Końcówka października to dobry czas, żeby nadrobić horrorowe zaległości. Zwłaszcza jeśli szukamy dobrego pretekstu, by dany film włączyć. Czasem jednak potrzebny jest film, który pomoże przekroczyć mentalną granicę, by ruszyć dalej. Tak źle zrealizowany, nudny lub po prostu głupi, że prędzej wystraszymy się ducha z prześcieradła. Poniżej znajdziecie kilka takich filmów.

Kino gore potrafi odrzucić. Obrzydzić. Potrafi również zmęczyć, jeśli – paradoksalnie – twórcy nie znają umiaru. “Puchatek: Krew i miód” idzie o krok dalej, sięgając po coś całkiem niewinnego, jeszcze do niedawna przeznaczonego tylko dla dzieci. Korzystając z dobrodziejstw domeny publicznej, Rhys Frake-Waterfield wkroczył z piłą mechaniczną do Stumilowego Lasu, by wyciąć wszystko, co stanie mu na drodze. Jak się okazało, łańcuch nie był najlepiej naostrzony.
Zwiastun nie obiecywał wiele, lecz otrzymaliśmy jeszcze mniej. Twórcom oberwało się za paskudnie nieskładną fabułę, bardzo złe zdjęcia, tandeciarstwo i przede wszystkim – za brak pomysłu. Mimo miażdżących recenzji i aż pięciu Złotych Malin (w tym dla Najgorszego Filmu), Frake-Waterfield nakręcił sequel. Równie nieudany, co film z 2023.
Nieodebrane połączenie
Kto z nas nie spotkał się z motywem tajemniczych telefonów z groźbami śmierci? “Nieodebrane połączenie” to nic więcej niż bezrefleksyjne wykorzystanie tej kalki po raz wtóry. Ot, bohaterowie próbują rozwiązać zagadkę i zapobiec kolejnym wypadkom. Bardziej ostentacyjnie i nieudolnie od wszystkich ofiar serii “Oszukać przeznaczenie” razem wziętych. Amerykański remake “Chakushin ari” straszy przede wszystkim wykonaniem. Praca kamery przypomina etiudę studencką, a efekty specjalne już w dniu premiery wyglądały śmiesznie i przestarzale.
Polecamy na eBilet.pl
Inkarnacja
Psychiatra próbujący rozgryźć pacjenta z osobowością mnogą? Brzmi jak potencjalny hit. Do dzisiaj wspominam zachwycają rolę Jamesa McAvoya w “Splicie” i z wytęsknieniem czekam na powrót “Mindhuntera” od Netflixa. “Inkarnacja” nie jest jednak ani tak niepokojąco przyziemna jak serial streamingowego giganta, ani nowatorska jak film M. Nighta Shyamalana.
Największym problemem są tempo i gra aktorska. Zamiast budować aurę tajemnicy i czającego się niebezpieczeństwa, widz zostaje wytrącony z równowagi jump scare’ami. Mimo problemów, należy docenić zamysł, choć przekombinowany na etapie realizacji.
Przeczytaj też:
Zakonnica
Jak to się stało, że jeden z najbardziej dochodowych horrorów w historii znalazł się w tym zestawieniu? Otóż w całym uniwersum “Obecności” “Zakonnica” radzi sobie najgorzej. Fabularnie zdaje się kompletnie niepotrzebny, a technicznie nadrabiają jedynie klimatyczne ujęcia rumuńskiego klasztoru. Całkowicie nieudana jest sama kreacja Valaka, głównie ze względów wizualnych. To, co mogło stać się podstawą budowania klimatu, zastąpiły efekty komputerowe i banalne próby wzbudzenia strachu w widzu.
Rings
Zarówno Sadako Yamamura, jak i Samara Morgan z amerykańskiego remake’u to symbole współczesnego kina grozy. Do dziś “The Ring” Gore’a Verbinskiego uchodzi za jeden z najlepszych filmów gatunku. “Rings” natomiast leży daleko od takich stwierdzeń. Widzowie zarzucają autorom brak poszanowania oryginału i absurdalne rozwiązania fabularne. Nie przekonuje nawet Samara, którą zmarginalizowano, co jeszcze bardziej pozbawiło całość z charakteru.

Slender Man
Slender Man, inspirowany m.in. twórczościami Lovecrafta czy Kinga, jest niczym eksponat w muzeum kultury internetowej. Przez pewien czas postać z copypast pojawiała wszędzie, więc próba monetyzacji na wielkim ekranie była kwestią czasu. “Slender Man” obdarł tytułowego bohatera z wręcz mitologicznej nieuchwytności, która sprawiała, że był tak przerażający. Stał się namacalnym, wątłej budowy potworkiem, którego trudno się bać. Zwłaszcza w tak naiwnie napisanym scenariuszu.
Paranormal Activity: Inny wymiar
Obok “Blair Witch Project” i “REC”, pierwsze “Paranormal Activity” to jedne z najświeższych produkcji grozy przełomu wieków. Ciągłe poczucie zagrożenia i włączenie widza do historii za sprawą techniki found footage, jakbyśmy wcale nie oglądali projektów o milionowych budżetach, to ich największe zalety. “Chałupniczość” produkcji potęgowała immersję, zamiast odpychać krzywymi kadrami. W “Innym wymiarze” żadne z tych zdań nie znajduje odzwierciedlenia. Wieje nudą, CGI razi po oczach, a jump scare’y to jedyne, na czym oparto film. Każda formuła w końcu musi się wyczerpać.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł









