Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.

Kosmiczna podróż. Tak brzmiał trójmiejski mikrokosmos na SEA YOU 3city Music Showcase
Sea You jest wyjątkowy, bo właśnie na wskroś trójmiejski. O ile konkurencja zrzesza zawyczaj twórców z całej Polski (i chwała jej za to), tej imprezie wystarczy skupienie na tym, co nad bałtycką zatoką. Co prawda podczas tegorocznej edycji, pojawił się głos, czy w Trójmieście jest wystarczająca liczba muzyków, by wypełniać line-up na kolejne lata, ale nie trzeba być stąd, by wiedzieć, że to pytanie raczej retoryczne.
13.04.2025
Urszula Korąkiewicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Showcase w Polsce od lat nie jest zwrotem egzotycznym. Podobnie jak i festiwale organizowane w tej formule, choć prawda, jeszcze kilka, kilkanaście lat wstecz imprez podobnych do Spring Break nie było łatwo znaleźć. Poznański festiwal (zmieniony później w Next Fest), oprócz gromadzenia środowiska, pełnił przez lata rolę inspiracji i dowodu na to, że to, co dzieje się oddolnie muzycznie w Europie, sprawdza się też na polskim, bogatym przecież podwórku. Tak więc – Polacy nie gęsi i swoich festiwali coraz więcej mają – nie tylko Next Fest, ale kierując się na południe – wrOFFław, czy krakowskie Tak Brzmi Miasto. I w końcu, moim zdaniem showcase wyjątkowy, Sea You 3city Music Showcase.
Trójmiasto, a oddając sprawiedliwość poszczególnym miastom – Gdańsk, Gdynia i Sopot to nie tylko osobny mikrkoklimat, to osobny muzyczny mikrokosmos. To Sopot od dekad wybrzmiewa jazzem (i nie tylko), to w gdańskim Rudym Kocie narodził się polski rock an droll, to Gdynia była muzycznym oknem na świat. Trójmiejskiej scenie alternatywnej zawdzięczamy narodziny legend lat 80. Zespołów Bielizna, Apteka, Oczi Cziorne, Dzieci Kapitana Klossa i wielu innych. Trójmiasto przyniosło całą falę yassu.
I Trójmiasto wciąż muzycznie buzuje. A dzięki Sea You 3city Music Showcase co roku można przyjrzeć się i przysłuchiwać temu mikrokosmosowi z naprawdę bliska. Sea You jest ewenementem, bo skupia lokalnych muzyków jak w soczewce, a nieraz i zderza ich osobiste światy (tu na jednej scenie grała na przykład Bielizna, Kury i Tomek Makowiecki). I odpowiadając na pytanie – czy muzyków wystarczy, by obdzielić kolejne edycje – wystarczy, nawet z nawiązką. Nawet, jeśli w kilku przypadkach różne składy tworzą ci sami artyści, to czy to nie świadczy o ich kreatywności i wszechstronności?
O wszechstronności trójmiejskiej sceny świadczył najlepiej przygotowany przez organizatorów tegoroczny line-up. I tak pierwszego dnia dwie sceny – główna scena Teatru Szekspirowskiego i umieszczona w podziemiu scena Magazyn, w tym roku tworzona we współpracy z eBilet, zderzały ze sobą to, co klasycznie harmonijne, piosenkowe, z tym, co najkrócej określając, piosenkowe. Jednym z najjaśniejszych punktów Sceny Magazyn był koncert zespołu Bled – tworzący energetyczną, jazzową odyseję kosmiczną oraz Trippin’ Dog serwujący solidną dawkę industrialnego łojenia – surowe mury podziemi Teatru Szekspirowskiego nie mogły być na to lepszą przestrzenią.

Główną scenę zdominowały powroty. Sarsy w nowej, frapującej odsłonie. Ze sceny padło nawet porównanie do Bjork i – zanim ktoś oburzy się, że to porównanie na wyrost, to trzeba przyznać, że Sarsa to artystka, której drugim imieniem mogłaby być metamorfoza i dziś śmiało można ją nazwać jedną z najodważniejszych przedstawicielek rodzimego mainstreamowego popu w podejmowaniu wolt zarówno artystycznych, jak i mainstreamowych. Wróciła do swoich korzeni alternatywnego popu i z pewnością ten powrót jej służy – na Sea You zaprezentowała sporą część ostatniej płyty “Jestem Marta” i kilka przebojów w drapieżnych aranżacjach, serwując jeden z bardziej energetycznych koncertów. Prawdziwą gratką była również możliwość doświadczenia spektaklu (bo był to więcej niż koncert) Oczi Cziorne. Występy kultowego trójmiejskiego zespołu (przez niektórych zwanego pierwszym polskim girlsbandem) nie są dziś częste, ale są tak intensywne, tak hipnotyzujące, że trudno oderwać od nich wzrok. Do dziś to muzyczny ewenement.

Sarsa – Miało być jak w filmie
I w końcu – nie pomylę się wiele, jeśli powiem, że pierwszego dnia publiczność urzekł najbardziej Cinnamon Gum, nowy projekt Maćka Milewskiego, dotąd tworzącego pod pseudonimem MajLo. W tym projekcie cofnął się o kilka dobrych dekad i sięgnął do jednego z najlepszych i najbardziej poruszającego źródła, tętniącego pod szyldem Motown. Sam, ze znakomitym zespołem zafundował “The Cinnamon Show” (taki tytuł ma też płyta) – urokliwe, rockandrollowo-soulowe show, żywcem wyjęte z lat 60., przynosząc jednocześnie tak radosny powiew świeżości, że nie sposób było nie ulec jego czarowi.
Przeczytaj też:Nowy album Gorillaz jeszcze szybciej, niż myślisz!
Drugi dzień Sea You zdominował trójmiejski jazz, choć warto zwrócić uwagę na to, że scenę Magazyn zawojował Kieras – czysta punkowa energia w najlepszej postaci (o czym świadczyło to, jak porwał publiczność). Do tego dobrze wiedzieć, że młodzi artyści naprawdę mocno i chętnie wypowiadają się w tematach dla nich istotnych, jak np. w przypadku Kierasa, który nie ma zamiaru przestać podnosić świadomości na temat samobójstw wśród młodych ludzi. Takich muzyków potrzebujemy więcej. Podobnie, jak potrzebujemy więcej projektów, jak Remont Pomp, także kultowy już zespół grający muzykę etniczną, awangardową i improwizowaną, który powstał w 2003 roku przy Polskim Stowarzyszeniu na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną Koło w Gdańsku. Kolektyw grający w teatrze na kieliszkach, dzbankach i jeszcze mniej oczywistych instrumentach – to była radość muzyczna radość w najczystszej postaci.

I chciałoby się powiedzieć, last but not least, drugi festiwalowy wieczór rozpaliły dwa potężne jazzowe koncerty. Pierwszy – Pink Freud – cudowny, punkowo-jazzowy powrót bandu Wojtka Mazolewskiego, na który, sądząc po reakcjach publiczności, czekało wielu. I gdyby muzyka mogła kruszyć mury, to po koncercie Pink Freud z teatru nie zostałoby wiele. Było świetnie! Drugi, wyjątkowo widowiskowy koncert dało Quantum Trio, świętujące przy okazji wydanie nowego albumu. Quantum Trio to jazz, który wychodzi poza ramy, zmiata publiczność z planszy, daje potężną energię i który po prostu zachwyca. I podobnie jak Pink Freud przypomina, że jazzu wcale nie trzeba rozumieć. Trzeba go poczuć. Całym sercem.

Zespołów, które w równym stopniu mogły zachwycić, było więcej. Trudno wymieniać je tu wszystkie, ale ta “wielość” dowodzi jednego – piękna tego rodzaju wydarzeń. Na Sea You naprawdę każdy, nawet wybredny meloman mógł znaleźć coś dla siebie. Także, jeśli chodzi o branżowe panele – dowiedzieć się na przykład, czy można wyżyć z muzyki, jak zorganizować małe i wielkie koncerty i nie zwariować, a nawet, jak to wygląda za granicą. A przede wszystkim doświadczyć fenomenu trójmiejskiej sceny naprawdę na własnej skórze. Ten, kto chciałby więcej, powinien śledzić występujące zespoły i to, gdzie mają zaplanowane kolejne występy. A ten, kto chciałby powtórki z Teatru Szekspirowskiego, musi poczekać cały rok. Ale warto!
Poprzedni artykuł
Następny artykuł