18 czerwca 2025 roku na łódzkiej Atlas Arenie wystąpi Kylie Minogue. Diwa przyjedzie do Polski w ramach "Tension Tour".
Gra z największymi gwiazdami, koncertuje 300 dni w roku
Zdobywca Grammy i jeden z najpopularniejszych instrumentalistów na świecie wraca do jazzowych korzeni i czyni to w spektakularnym stylu: nagrywając cykl sesji dla kultowej oficyny Blue Note Records. W ramach trasy promującej pierwsze efekty tej współpracy - albumu "Vol. 1" - Botti już w maju wystąpi na 5 koncertach w Polsce. Co wiemy o nowym projekcie? Czy rzeczywiście jest to triumfalne otwarcie trzeciego aktu jego kariery?
12.04.2024
Aleksandra Gieczys
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Rozdział pierwszy
Gdy latem 2023 roku media obiegła wiadomość, że Chris Botti wraca do swoich jazzowych korzeni i swój pierwszy od dekady album nagrywa pod auspicjami Blue Note Records nastąpiło wielkie oczekiwanie na efekt tej współpracy. Po prawdzie wytwórnia Blue Note Records już od kilku lat poszerza swój katalog o artystów trafiających do szerokiego kręgu odbiorców, ale na pewno nie jeden miłośnik gatunku – a ja na pewno! – zadał pytanie, czy najnowsza płyta Bottiego sygnowana przez tę najważniejszą wytwórnię płytową w historii jazzu oznaczać będzie dla trębacza woltę w kierunku nowego brzmienia? Czy otwierając trzeci akt swojej kariery muzyk zaskoczy nas czymś nowym?
Na odpowiedź przyszło nam czekać do jesieni.
Wydany w październiku 2023 roku “Vol. 1” zapowiada cykl sesji, w których trębacz przedstawić ma swoją wizję jazzu. Koncept wydawnictwa w intencji Bottiego opierać ma się na odwołaniach do najważniejszych dla niego albumów: “Kind of Blue” Davisa, “John Coltrane i Johnny Hartman” i “Beyond the Missouri Sky” Metheny’ego i Hadena. Botti w wywiadach promujących “Vol. 1” stawia je za przykład “wyrafinowanej muzyki”, którą sam chciał zawsze tworzyć. Na nagraniach dla Blue Note stara się odnieść do klimatu tych albumów i – jak mówi w wywiadach – podzielić się swoim entuzjazmem do tych ww. legend jazzu, które – jak mówi – uformowały jego muzyczną wrażliwość i po dziś dzień go inspirują. Cały cykl opierać się ma na tej introspekcji. Jest to więc podróż do krainy nastroju towarzyszącego obcowaniu z muzyką mistrzów, a nie konfrontacja z nimi.
Pierwsza odsłona – “Vol. 1” – zawiera kolekcję nowych wykonań ukochanych przez artystę jazzowych standardów: “Bewitched, Bothered and Bewildered”, “Old Folks”, “My Funny Valentine”, “Someday My Prince Will Come” i “Blue in Green”. Na płycie znalazły się też utwory spoza idiomu jazzowego, jak wielki hit “Fix You” z repertuaru rockowego zespołu Coldplay.
Botti od początku swojej kariery powtarzał w wywiadach, że jego największym idolem na trąbce był Miles Davis i że uwielbia jego muzykę z końca lat 50. i wczesnych 60. “Vol. 1” w pełni ukazuje tę miłość, bo znalazły się na nim aż trzy utwory z katalogu mistrza. Moim zdecydowanym faworytem albumu są właśnie te interpretacje – za wspaniałym wykonaniem “Blue in Green” na czele i centralnym “My Funny Valentine”, który zawiera przepiękny akompaniament na skrzypcach Joshuy Bella.
Obok tego wybitnego wirtuoza skrzypiec, do sesji nagraniowych “Vol. 1” Botti zaprosił – jak to ma w zwyczaju – najlepszych sidemanów i plejadę jazzowych gwiazd. Na płycie wystąpili: pianista Taylor Eigsti, znany gitarzysta Gilad Hekselman, perkusista Vinnie Colaiuta, saksofonista Chad Lefkowitz-Brown i basista Zach Moses.
Album został wyprodukowany przez Davida Fostera – producenta współpracującego z takimi muzykami, jak: Seal, Christina Aguilera, Whitney Houston, Michael Bolton, Michael Buble, Madonna, Michael Jackson czy Dolly Parton. Nie da się więc nie zauważyć jego wpływu na finalne brzmienie “Vol. 1”. Myślę, że najtrafniej można je określić, jako fuzję jazzu z popową wrażliwością, czyli … sprawdzony smooth jazz i instrumentalny pop Chrisa Bottiego jakiego znają i kochają rzesze fanów. Muzyk pozostał wierny wypracowanemu stylowi narracji.
Czy w takim razie debiut dla Blue Note Records to – jak zapowiadano – nowy, jazzowy etap w karierze trębacza? W mojej opinii była to deklaracja nad wyraz. Najnowsze wydawnictwo Bottiego nie sięga gwiazd i nie zabiera słuchacza w podróż, która jest nieoczekiwana ani szczególnie hipnotyzująca. Nie znajdziemy tu żadnych nowych sposobów ekspresji, jakiejś odkrywczej i szczególnie pomysłowej gry, ani żadnych dzikich improwizacji. Próżno doszukiwać się tutaj większych rewolucji.
Chociaż artysta nie stara się być innowacyjny, to też trudno mówić o rozczarowaniu. Dlaczego? Moim zdaniem album potwierdza wszystkie artystyczne walory Bottiego i zawiera esencję tego, co zapewniło mu sukces w gatunku smooth jazz – dobrze skalibrowane, charakterystyczne, “pastelowe” i delikatne brzmienie wzbogacane o słynne przytłumione dźwięki i subtelny, nieco melancholijny liryzm, który chwilami przywołuje wspomnienie wielkiego Cheta Bakera. Ten znakomity ton trąbki Chrisa Bottiego jest na pewno głównym bohaterem i największym walorem tego albumu.
“Vol. 1” jest na pewno wysoce estetyczny. A czy zaskakujący? Transpozycja repertuaru do bardziej konwencjonalnego jazzu, to chyba jedyne, co właściwie może sprawić, że uznamy ten album za ciut niekonwencjonalny w dyskografii Bottiego. Chociaż to nie pierwszy raz, gdy trębacz z gracją interpretuje wielkie jazzowe standardy, to na “Vol. 1” są one na pierwszym miejscu – dominantę stanowi wybór klasycznych utworów z wielkiego śpiewnika amerykańskiego jazzu a popowego akcentu jest zdecydowanie mniej niż zwykle.
Po przesłuchaniu albumu odniosłam wrażenie, że warsztatowo talent Bottiego znacznie wykracza poza gatunek “smooth jazz”. Wspomniany już “Blue in Green” to jeden z utworów, który naprawdę pokazuje jego muzyczne umiejętności. Ach, gdyby tylko odważył się wyjść bardziej poza ten wygodny dla siebie obszar. Może w “Vol. 2” i “Vol. 3” zaoferuje nam więcej niespodzianek?
Co jeszcze wyróżnia nowy album na tle wcześniejszych wydawnictw artysty? Na pewno “Vol. 1” jest to powrót – po pełnych splendoru występach w towarzystwie orkiestr symfonicznych – do kameralnego, subtelnego, akustycznego grania. Jak deklarował Botti:
“Chciałem pozbyć się wszystkich orkiestrowych aranżacji i gości specjalnych, by skupić się bardziej na mojej grze, grze mojego zespołu i tych jazzowych klasykach, które zawsze uwielbiamy grać na scenie”
Gwoli podsumowania “Vol. 1” myślę, że wystarczy chyba konstatacja, że w mojej opinii nowy album Bottiego oferuje słuchaczom – jak zwykle w jego przypadku – od A do Z najwyższej próby produkt de luxe, który jest doskonałym przykładem na to, że komercyjny nie zawsze oznacza banalny. Mamy tu znakomity dobór repertuaru, który trafi do słuchaczy o różnych gustach i muzycznej wiedzy, świetne aranżacje i eleganckie wykonania. Chris Botti po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem kreowania zrelaksowanego nastroju i serwuje swoim słuchaczom, to, czego się od niego oczekuje: pogodny, ujmujący, bezpretensjonalny, przystępny i przyjemny w odbiorze soft jazz, którym warto się po prostu cieszyć.
Koncerty w Polsce
Przez ponad trzy dekady swojej kariery Botti awansował z – wybitnego! – muzyka sesyjnego i koncertowego na niezależnego wykonawcę i jednego z najbardziej rozpoznawalnych artystów instrumentalnych na całym świecie. Z “nadwornego trębacza Stinga” stał się muzyczną instytucją z milionowymi nakładami płyt i Grammy na koncie. W wywiadach zawsze powtarza, że najważniejszy jednak dla niego jest kontakt z żywym słuchaczem, i że to “bycie w trasie” oraz koncertowanie stanowi dla niego sens życia. W jednym z wywiadów przyznał, że koncertuje 300 dni w roku i nie wyobraża sobie innej egzystencji. Mówi, że to publiczność i zespół, z którym występuje są jego domem (nie wiem jak jest teraz, ale przez wiele lat mieszkał w hotelach, bo jak przyznał, nie opłacało mu się utrzymywać domu, który przez większość roku stałby pusty). Kocha scenę ze wzajemnością, czego dowodem są pełne sale koncertowe. Bez wątpienia to właśnie ogromny talent sceniczny umożliwił mu dotarcie do publiczności, która doceniła go za – jak sam to nazywa – “wyrafinowaną muzyką popularną”. Przemycanie jazzu do popkultury uważa za swoją powinność:
– Staję na scenie obok Joni Mitchell, Paula Simona czy Stinga, by przedstawić moją jazzową wizję ich muzyki i przekonać do niej wielotysięczną publiczność, która jazzu nie zna i nie słucha – powiedział kiedyś.
O tym, że Botti jest po prostu rewelacyjnym showmanem warto się przekonać samemu, np. wybierając się na w maju 2024 r. na koncert artysty do Wrocławia, Katowic, Warszawy, Krakowa lub Poznania.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł