Nowe wydarzenie na koncertowej mapie Polski - Lost Generation! Ogłoszenie tego wydarzenia spotkało się ze sporym entuzjazmem, więc teraz nadszedł czas na "aktualizację" składu! Kto dołączy do imprezy?
Album, który wyznaczył nowy kierunek dla polskiego rapu. “Światła Miasta” Grammatika skończyły 25 lat
25 lat temu ukazały się "Światła Miasta" Grammatiku. Dlaczego jest to płyta, która z perspektywy czasu stała się jednym z najważniejszych materiałów w historii polskiego rapu?
04.11.2025
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Magiczna końcówka października 2000 roku
Zaledwie kilka dni temu swoje ćwierćwiecza obchodziły dwa albumy niezwykle istotne dla historii hip-hopu. Jedna w skali naszego kraju, druga – w skali całego świata. Fakt, że “Światła Miasta” Grammatika mają już 25 lat przyjąłem z niemałym zdziwieniem (ćwierć wieku brzmi jednak majestatycznie), ale co w takim razie mam powiedzieć o tym, że dosłownie dzień później ukazała się “Stankonia” duetu OutKast? Zestawienie to pokazuje niesamowitą przepaść jaka dzieliła wówczas polski rap i amerykański, jednak trzeba w tym miejscu nieco stanąć w obronie rodzimej produkcji. Oczywiście żelazna kurtyna zrobiła swoje w kwestii napływu inspiracji dla naszych rodzimych raperów, ale faktem jest, że “Stankonia” była płytą, która wyprzedzała swoje czasy, a w kwestii niektórych utworów można z czystym sumieniem powiedzieć, że się nie zestarzały. I choć nie można tego samego powiedzieć o “Światłach Miasta”, to z pewnością był to jeden z albumów, które najmocniej przyczyniły się do zasypania przepaści i tego, że polski rap jest dziś tak różnorodny.
Przede wszystkim “ja”
Jeśli chodzi o starzenie się “Świateł Miasta” to też nie jest tak tragicznie jak można by spodziewać się po 25. letniej płycie. Duża w tym zasługa Noona, którego produkcje potwierdzają starą prawdę o tym, że na przełomie wieków najważniejszą postacią w każdym polskim zespole hip-hopowym był producent. Na poziomie każdego sampla, każdego werbla, skitów, intra i outra czuć coś, czego do tej pory polski hip-hop nie doświadczył – duszę. Polski rap stał wówczas bardzo mocnym rapem ulicznym i społecznymi obserwacjami dzięki Slums Attack, Moleście czy ZIP Składowi, śląska scena oferowała swój psychodeliczny lot, a stojące nieco na uboczu Thinkadelic czy Stare Miasto były rozmiłowane w funku i idącym za nim podejściu do życia. Nikt do tamtej pory tak jak Grammatik nie podszedł do tematu introspektywnie. Oczywiście na “Światłach Miasta” nie brak wyjrzenia nieco poza siebie, ale postawienie “ja” w kontekście własnych emocji i przeżyć było czymś nowym, świeżym.
Zmienić dyskurs
Wedle miejskich legend za słuchanie Grammatika można było w niektórych miejscach w Polsce dostać w zęby. Nietrudno zgadnąć, jak wśród wielu miłośników ulicznego rapu mogli zostać odebrani raperzy wprost mówiący o swoich emocjach, uważający się za artystów, poetów. To zresztą motyw, który bardzo mocno wybrzmiewa ze “Świateł Miasta”. “Friko”, oprócz rozprawienia się z dylematem prawdziwości i komercji, jest wysłanym w świat muzyki popularnej sygnałem, że hip-hop to nie, a z pewnością nie tylko, patologia, a raperzy chcą być traktowani jak artyści. Czy po latach Eldo, Ash, Jotuze i Noon mogą obwieścić swój triumf? Mainstreamizacja rapu jest na to pewnym dowodem, jednak patrząc na jej przebieg, o odczucia trzebaby zapytać samych zainteresowanych.
Wspomniałem już o tym, że Noon był absolutnie najważniejszą postacią Grammatika. Niezwykle melancholijne, chłodne bity sprzyjały refleksyjnym, moralizatorskim tekstom i przyczyniły się do długowieczności albumu. Cesarzom należy jednak oddać co cesarskie. To, że “Skandalu” Molesty z dzisiejszej perspektywy słucha się gorzej niż “Świateł Miasta” nie jest dowodem niższości DJ’a 600V, a dysproporcji (na tamten moment) w rapowych skillach. Część osób z pewnością myśląc o Eldo zaczyna się nieco podśmiechiwać, jednak faktem jest, że nikt tak jak on wówczas nie operował słowem. Przekonany o swym darze stąpał po cienkiej linii pretensjonalności, z której stosunkowo rzadko zbaczał w niewłaściwą stronę. Dzięki temu, taki utwory jak “Nie ma skróconych dróg”, “Każdy ma chwile”, “Pamiętam”, “Nie ma czasu pomyśleć”, oprócz ponadczasowych bitów Noona, okraszone są tekstami, które trafiały do słuchaczy nie odnajdujących się w ówczesnym hip-hopie lub co ciekawsze, pomagały innym odkryć w sobie uczucia, o których istnieniu nie wiedzieli. Przy Eldo zyskiwał Jotuze, jednak najbardziej tajemniczą postacią był Ash, który zachwycał tym, jak potrafi odnaleźć się na bitach. Pochodzący z Konina członek grupy TrzyStyle był aktywnym raperem bardzo krótko, a po pojawieniu się w 2002 roku na “Muzyce Klasycznej” Pezeta i Noona… po prostu zniknął. Wspomniana “Muzyka Klasyczna”, a może nawet bardziej “Muzyka Poważna” jest w pewnym sensie pokłosiem “Świateł Miasta”. Jednak wpływ ten sięga znacznie dalej.
“Nie byłoby mnie”
“Macki” drugiego albumu studyjnego Grammatika sięgają znacznie dalej, niż kolejne płyty produkcji Noona. Wystarczy spojrzeć na całe pokolenie raperów, którzy w okolicach 2010 roku zaczęli wraz z futryną wyważać drzwi polskiej sceny rapowej. Małpa, Bisz, Zeus, W.E.N.A., to tak naprawdę pierwsze z brzegu przykłady raperów, których wyjątkowa wrażliwość na słowo, drugiego człowieka i bogaty świat wewnętrzny przyciągnęły do nich rzesze fanów i pozwoliły im zbudować trwające do dziś kariery. Nawet sięgając młodszych pokoleń raperów, wśród których nacisk został położony w większym stopniu na formę, znajdziemy elementy nieco bardziej emocjonalnego i introspektywnego podejścia do twórczości, chociażby u Bedoesa 2115. Tym samym dziś możemy powiedzieć, że mamy jedną z największych i najbardziej różnorodnych scen rapowych na świecie, a jednym z powodów, dla których się to stało, była wrażliwość z jaką członkowie Grammatika podeszli do własnego wnętrza. I chwała im za to.
Poprzedni artykuł







