5 Seconds Of Summer wyrusza w światową trasę koncertową! Zespół wystąpi w Polsce w 2026 roku. Sprawdź szczegóły wydarzenia!
Wróciłem do albumu DGE 20 lat po premierze. Było warto?
20 lat temu Donguralesko wydał swój drugi solowy album. "Drewnianej Małpy Rock" brzmiał świeżo i odważnie. Zarówno w odniesieniu do sceny, jak i samego DGE. Sprawdziłem, jak młodszy o dwie dekady Gural wypadłby na tle sceny w 2025 roku.
27.10.2025
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
2005 to bardzo ciekawy czas w polskim rapie. Małolat z Ajronem ruszyli “W pogoń za lepszej jakości życiem”, Ten Typ Mes podzielił się “Zapiskami Typa”, O.S.T.R. z Emade wydali “Szum rodzi hałas” nakładem Asfaltu. W tym samym roku debiutowała WdoWA, Smarki Smark, Kixnare i DJ Pysk stworzyli podziemny klasyk, jakim jest “Najebawszy EP”, a Slums Attack na dwupłytowym wydawnictwie przekonywali, że “Najlepszą obroną jest atak”. Innymi słowy, ówczesna scena była niby stylistyczny kocioł, w którym każdy mógł wyłowić interesujące go smaki.
To również przełomowy czas dla bohatera tego tekstu. Donguralesko w 2005 roku to nieco inny raper niż członek Killaz Group czy nawet debiutant z “Opowieści z betonowego lasu”. Styl DGE zelżał, stał się bardziej jaskrawy, podobnie jak wizerunek. W białych soczewkach i kolorowych outfitach poznaniak przypominał bardziej gwiazdę z amerykańskiego teledysku niż ziomka z blokowiska, znającego jedynie odcienie odłażącej elewacji.

Po ponad 20 latach od premiery (album ukazał się w lutym), Gural zapowiedział kolejną już reedycję krążka. Tym razem skoncentrowanej przede wszystkim wokół limitowanych winyli, ale jak przystało na jubileusz, powstał także okolicznościowy merch. To więc dobry moment, żeby przekonać się, jak sprawdza się formuła Dziadziora po takim czasie.
Polecamy na eBilet.pl
Zachodni wiatr zawiał
Mimo całej amerykańsko-hitowej otoczki, drugie solo Donguralesko jest na wskroś lokalnym projektem. W “Ciszy” raper na chwilę przybiera bardziej poważną pozę, a zachodni blichtr ustępuje środkowo-wschodniej szarudze. Gospodarza na albumie wspierają raperzy z jego najbliższych otoczenia (prócz Sido z Niemiec): Shellerini, Rafi w remixie tytułowego singla, Tede – ówczesny wydawca DGE. Z kolei wśród uznanych producentów jak duet White House, DJ Haem, Volt czy Kut-O również nie zabrakło poznaniaków – Miksera i Larwy. Mimo tak przekrojowego grona, drugi album DGE brzmi spójnie, nie odstając od trendów tamtych czasów przy zachowaniu pierwiastka oryginalności. Tych, którzy obawiali się produktu z importu, miło zaskoczono lokalnym wyrobem.
“Drewnianej Małpy Rock” otwiera niepozorne, scratchowane przez DJ-a Kostka intro na bicie Larwy. Opartym na klasycznym, wyrazistym basie, lecz z syntetycznym charakterem. To jednak przedsmak przed energetycznym “Trenuj Karkiem”, gdzie gospodarz niespecjalnie musi zachęcać, by ten kark rzeczywiście poruszyć. Otwarcie kawałka wersami “Wiesz, co się stało? PDG przyje*ało come back” może nie jest szczególnie eleganckie, za to zwraca uwagę słuchacza. Charyzmą, butą i energią, które nie opuszczają Gurala na całej rozciągłości materiału.
Przeczytaj też:
“To Piątkowo, proste, bujaj głową/Język prosty jak Basic, crazy jak AZ/Nie JAY-Z, w poszukiwaniu prawdy jak Dick Tracy”. “To ten człowiek z betonowego buszu/Co puszcza rap w obieg dla twoich uszu”. Umówmy się – w rapie Donguralesko nigdy nie chodziło o walory liryczne. Rym ma ścielić się gęsto, bity bujać, a flow wyginać w każdą stronę. I Gural te oczekiwania spełnia z nawiązką. “Drewnianej Małpy Rock” to przede wszystkim efekciarska bragga. Podszyta humorem i zadziornością, jakby duet Method Mana z Redmanem zamknąć w jednym nawijaczu.
Większości raperom, nawet w 2005, słuchacze wytknęliby jednak czasownikowe rymy i chaotyczną grę skojarzeń. Granica między chwytliwą zwrotką a grafomanią jest tu niezwykle cienka. U Gurala zrymowanie “sztuki-puki-boogie woogie-drugim-długi” (wszystko na końcu wersów) przyjmowane jest z uśmiechem i potakującym skinieniem głowy w rytm bitu. Wszystko za sprawą melodyjnego flow, którego gospodarz używa jak kolejnego instrumentu, dopełnienie bitu, a nie osobny element całości. W takiej konfiguracji im prościej, tym lepiej.
Drewniana małpa zbutwiała?
Nawet gdyby ktoś starał się to zatuszować, nie da się ukryć, że “Drewnianej Małpy Rock” to album pełnoletni. Po rzeczach z początku obecnej dekady także słychać nierzadko, że nadgryzł je ząb czasu. Lirycznie i muzycznie. W przypadku Gurala, choć obecne, to wrażenie jest zaskakująco słabe.
Upływ czasu słychać przede wszystkim w bitach. Syntetycznych, nieco plastikowych, chociaż z wyrazistym, bębniącym basem. Warstewka kurzu unosi się jednak przy każdym takcie. Ostatecznie nie są to produkcje anachroniczne, po które dziś nikt by nie sięgnął. W odpowiedniej formule choćby bit Haema do “Pią Pią”, Larwy do “Trenuj karkiem” czy “Wiesz jak jest” Miksera mogłyby ruszyć na podbój współczesnych playlist. Jest w nich luz i prostota współczesnych virali, a modne 20 lat wstecz rozwiązania dziś wygrywają nostalgią.
Jednak “Drewnianej Małpy Rock” wypada wcale nieźle bez żadnych środków odmładzających. Forma DGE niczemu nie ustępuje obecnej, a czasem wręcz ją przekracza. Okolicznością sprzyjającą jest wszechobecna popularność stylistyki wczesnych lat dwutysięcznych. Od obecnej kampanii McDonald’s i masowego powrotu kroju baggy po okładkę ostatniego albumu Bambi i sequelu “Drin za drinem” TDF-a. Pozostaje czekać na teledyski z tarki, prześwietlone teledyski i customowe telefony z klapką.

Największą przeszkodą, z którą mógłby zmierzyć się współczesny słuchacz, jest długość materiału. Godzinne popisywanie się skillem może być nużące, choć przyznaję, że to było naprawdę udane 60 minut. Dla potrzebujących większej liczby bodźców (których “Drewnianej Małpy Rock” dostarcza wcale nie mało), polecam podzielenie odsłuchu na trzy części. Album nie straci na spójności, a słuchacz przyzwyczajony do dwuminutowych singli łatwiej wyłapie co ciekawsze momenty.
Niezależnie od sposobu odsłuchu, Donguralesko na drugim solowym albumie prezentuje się w wyśmienitej formie. Fani, którzy słuchali płyty w dniu premiery lub sięgnęli do niej lata temu, wciąż znajdą w niej dużo frajdy. 20-lecie to przede wszystkim dobra okazja dla osób, które nie miały jeszcze do czynienia z polskim rapem z początku milenium. Zwłaszcza gdy mówimy o jednej z najważniejszych pozycji w nadwiślańskiej historii całego gatunku.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł









