Droższe czy tańsze? Bliżej płyty czy wyżej? W rogu czy równolegle? Jak wybierać miejsca na stadionie na wydarzenia sportowe?

“The Penguin” coraz bliżej. Oto lista filmów i seriali, które warto obejrzeć przed wizytą w Gotham City
20 września na platformie MAX zadebiutuje „The Penguin”. Mamy dla was kilka propozycji filmów i seriali, które warto sobie odświeżyć, zanim Oswald Cobblepot sięgnie po władzę w półświatku Gotham City.
06.09.2024
Igor Wiśniewski
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Dziś nikomu nie trzeba przedstawiać Jokera, Harley Quinn, Człowieka-Zagadki lub Scarecrowa. Miłośnikom filmów i komiksów o Batmanie nie powinien być obcy również Pingwin. W końcu to właśnie Oswald Cobblepot był głównym antagonistą w “Powrocie Batmana” Tima Burtona z 1992 roku. Choć Pingwin pojawiał się na ekranie już od lat 60., jego postaci nie poświęcono tyle czasu antenowego, co Jokerowi czy jego ukochanej. Lecz wkrótce się to zmieni.
“The Penguin” – czego możemy się spodziewać?
Na wstępie uporządkujmy to, co już wiemy. Nadchodząca produkcja HBO to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń znanych z “The Batman” sprzed dwóch lat. Za reżyserię obu dzieł odpowiada Matt Reeves, a w postać Cobblepota ponownie wcieli się Colin Farrell. Jeśli jeszcze nie widzieliście “Batmana” z Robertem Pattinsonem w roli głównej, radzę prędko nadrobić zaległości.
Jeśli widzieliście zwiastun “The Penguin”, wieść o śmierci Carmine’a Falcone’a nie będzie żadnym spoilerem. Tak istotna strata w półświatku Gotham nie mogła zachwiać fundamentem przestępczej piramidy i to właśnie ona popchnie głównego bohatera do próby dostania się na szczyt łańcucha pokarmowego.
Chociaż nie sądzę, by znajomość filmu okazała się niezbędna, klimat serialu na pewno będzie z nim korespondować. Już po dwuminutowym materiale możemy przypuszczać, że będzie mrocznie i brutalnie. Postać Pingwina nabierze głębi; stanie się niejednoznaczna i trudniejsza do ocenienia, a amerykański sen stanie się koszmarem.
Zanim jednak bezlitosne ulice Gotham przywitają nas na nowo, mamy dla was kilka propozycji filmów i seriali, które warto sobie odświeżyć przed premierą “The Penguin”.
“Rodzina Soprano”
Serial Davida Chase’a to absolutna klasyka szklanego ekranu. Fenomenalnie napisane postacie z Tonym Soprano na czele ani na moment nie tracą na swojej autentyczności. James Gandolfini wyłuskał z głównego bohatera to, co w nim najlepsze i najgorsze zarazem.
Tak naprawdę trudno sklasyfikować “Rodzinę Soprano”. Serial stale balansuje między historią gangsterską a obyczajową. Zamiast licznych strzelanin i walki o władzę, obserwujemy sesje terapeutyczne, problemy wychowawcze i nieudane małżeństwo. Jesteśmy świadkami, jak amerykańska klasa średnia ewoluuje, a tradycja musi zderzyć się z nowoczesnością.
“Gotti” (1996)
Jeśli kino gangsterskie nie jest wam obce, a przy okazji od czasu do czasu sięgnięcie po wiadomości ze świata, rodzina Gambino zapewne nie jest wam obca. Podobnie jak postać Johna Gottiego, który przewodniczył organizacji.
Niemal dwugodzinny film to opowieść o drodze, którą przeszedł Gotti, by stanąć na szczycie nowojorskiej mafii. W tytułowego bohatera wcielił się Armand Assante, a u jego boku wystąpili m.in. Vincent Pastore czy Tony Sirico, których możecie kojarzyć ze wspomnianej już “Rodziny Soprano”.

“Prawo Bronxu”
Robert De Niro i kino gangsterskie to niemal nieodłączne elementy. Bez nowojorczyka nie byłoby “Taksówkarza”, “Chłopców z ferajny”, młodego Vita Corleone w drugim “Ojcu Chrzestnym” i “Prawa Bronxu” właśnie. Wobec takiego debiutu reżyserskiego oczekiwania musiały być wysokie.
Polecamy na eBilet.pl
Choć opowieść o chłopcu trafiającym pod skrzydła gangstera nie była komercyjnym hitem, nadal mamy do czynienia z porządnym kinem. Naiwnym, a jednocześnie zachęcającym, by tej naiwności się poddać. Bo jak inaczej przetrwać na Bronxie w latach 60.?
“Ślepnąc od świateł”
Serial na podstawie prozy Jakuba Żulczyka to prawdopodobnie najsłynniejsza rodzima produkcja ostatnich lat. Wyśmienite kreacje Jana Frycza i Kamila Nożyńskiego (dla którego był to debiut filmowy) do dziś pozostają w pamięci widzów.
Trudno jednak przejść obojętnie obok reszty obsady. Dzięki plejadzie gwiazd polskiego kina poznaliśmy tę stronę Warszawy, której na co dzień nie sposób dostrzec. Mimo kilku drobnych mankamentów, “Ślepnąc od świateł” to serial, od którego trudno się oderwać już od pierwszego odcinka.
“Dzikus”
Dla wielu Nowa Zelandia to przede wszystkim piękne krajobrazy we “Władcy Pierścieni” Petera Jacksona. Ci ze sportowym bakcylem dorzucą do tego jeszcze hakę i rugby. Przestępczość widnieje na szarym końcu listy skojarzeń. “Dzikus” ciągnie się przez 30 lat życia głównego bohatera. Tak duże skoncentrowanie się na jednej postaci sprawia, że łatwiej nam rozumieć jego wybory, uczestniczyć w jego ewolucji. Trudno tu mówić o kinie wybitnym, lecz na pewno wartym zapoznania.
“Zakazane imperium”
Okres amerykańskiej prohibicji to jeden ze znamiennych przykładów, jak przestępczość zorganizowana może przeplatać się ze światem wielkiej polityki. Serial Terence’a Wintera (który pracował również przy “Rodzinie Soprano”) trzyma widza w nieustannym napięciu. Steve Buscemi w roli Enocha Thompsona jest po prostu fantastyczny. Ten facet po prostu wie, jak stworzyć postać, która zaczaruje widza swoim charakterem i autentycznością. Choć Atlantic City lat 20. XX w. zachwyca barwami, czasem wypada blado przy głównym bohaterze.

“Peaky Blinders”
Od biednej dzielnicy Birmingham do brytyjskiego parlamentu. Od komunistów po początki faszyzmu. Wraz z głównym bohaterem uczestniczymy w zachodzących zmianach społecznych przez niemal całe dwudziestolecie międzywojenne. Tommy Shelby, przywódca tytułowego gangu, jest zimny niby wody Morza Północnego, zdeterminowany i trudno przewidzieć jego kolejny ruch. Trudno jednak mówić o “Peaky Blinders”, nie wspominając choćby słowem o wyśmienitych rolach Helen McCrory, Paula Andersona czy Toma Hardy’ego.
“Król”
Pozostając w epoce, przenosimy się do Polski. “Król” na podstawie powieści Szczepana Twardocha przez niektórych określany jest jako nadwiślański odpowiednik “Peaky Blinders”. Dajmy jednak spokój zbędnym porównaniom, bo “Król” broni się sam, trzymając gardę wysoko.
Serial składa się z ośmiu odcinków, przez co wydaje się nieco przeciągnięty, jednak zadyszkę fabularną nadrabiają świetne występy Jakubika, Żurawskiego czy Gajosa. Na uznanie zasługuje również przedwojenna Warszawa, która nie daje wrażenia specjalnie przygotowanej scenografii w filmie kostiumowym.
“Better Call Saul”
Spin-off “Breaking Bad” to najmniej oczywista propozycja z całego zestawienia. W porównaniu do pozostałych tytułów, “Better Call Saul” całkiem inaczej podchodzi do budowania wizerunku przestępcy. Brudne ulice zamieniamy na gabinety (lub przynajmniej w miarę czyste pokoje), a broń palną na teczki z dowodami. Niewiele jednak dzieli Jimmy’ego od jego klientów. Serial Vince’a Gilligana i Petera Goulda dosadnie pokazuje, jak zdradliwa i niebezpieczna można być niepohamowana ambicja i chęć szybkiego zarobku.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł