By odnieść sukces na rynku fonograficznym, często nie wystarczy sam talent. Wielu raperom i raperkom, mimo rosnącego fanbase’u, nie udało się wyrwać dla siebie większego kawałka tortu. Oto kilku z nich.
Świetny album i wciąż ważny głos. Dziesiąta rocznica “Labiryntu Babel” B.O.K, jednej z najlepszych polskich, rapowych płyt
30 października minęło 10 lat od premiery albumu "Labirynt Babel" autorstwa grupy B.O.K. Jednej z najlepszych płyt w historii polskiego rapu.
07.11.2024
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Stan gry
W 2012 roku, po latach spędzonych w podziemiu (wówczas mówiło się o spłacaniu długu hip-hopowi) Bisz wreszcie osiągnął duży sukces komercyjny. Jego legalny, solowy debiut “Wilk Chodnikowy” przyjął się świetnie, singli słuchały miliony słuchaczy, a środowisko rapowe mocno doceniło ten album. Spełnił się jego rapowy sen. “Wilk chodnikowy” był mocno nostalgiczną i emocjonalną płytą, jednak nie zabrakło na niej hip-hopowego sznytu i błyskotliwej braggi, które mocno charakteryzowały do tej pory Bisza. Zamiast jednak próbować utrzymać momentum jak najdłużej i szybko wydawać kolejne rzeczy solowe, raper postanowił zwrócić się w stronę swojego zespołu, B.O.K, by na kanwie popularności stworzyć materiał, który dotrze do szerszego grona słuchaczy. Patrząc na dotychczasowe dokonania grupy można było spodziewać się surowej, hip-hopowej energii i treści, z dość wyjątkowym jak na tamten moment w Polsce żywym instrumentarium. Nic bardziej mylnego.
Zupełne zaskoczenie
W maju 2014 roku ukazuje się singiel “Jurodiwy” i parafrazując stare hip-hopowe powiedzenie, “nikt nie wie jak do tego machać łapą”. Bisz, który przyzwyczaił nas do dużej dozy empatii i porównań, choć dość poetyckich, to jednak prostych, atakuje z utworem, w którym przemawia przez niego zawód ludzkością. Już sam tytuł utworu większość osób musiała pewnie wygooglować, nie mówiąc o licznych nawiązaniach w tekście. Bit z kolei nie brzmi jak cokolwiek wydanego do tej pory w Polsce. Syntezator, gitara elektryczna, ciężka perkusja tworzące wielowarstwową produkcję, ponadto nieco patetyczny sposób w jaki bit się rozwija i nadaje utworowi tempo… co tu się dzieje? Właśnie otworzył się “Labirynt Babel”.
“Jesteśmy jednym wielkim nieporozumieniem”
Zawód ludzkością, to główny motyw przewijający się przez “Labirynt Babel”. Tematem wyjściowym jest jednak tytułowa przypowieść o wieży Babel, do której Bisz przyrównuje współczesną rzeczywistość. Starania o budowanie dostatniego społeczeństwa i dążenie do ogólnoświatowego rozwoju kwituje tylko stwierdzeniem “Mieliśmy tu zbudować nowy świat, co nie? Osiągnęliśmy tylko to, że stary świat płonie”. Na “Widziałem” raper zwraca uwagę na sposób w jaki wielkie korporacje traktują kraje trzeciego świata. Z kolei “Deux Ex Machina” czy “Brzytwa Ockhama” mają dotykać już każdego z nas w krytyce wszechobecnego konsumpcjonizmu, sugerując, że też jesteśmy częścią problemu. Niezwykle ciekawe są “Flaki”, na których poruszając się po rejonach przynależnych naturalistom, Bisz nazywa ciało sztuką mięsa, kolejny raz podważając jakąkolwiek wyższość człowieka. “Jurodiwy” i “Mindfuck” to nieco bardziej braggowe utwory, wciąż zwracające uwagę na kondycję człowieka, jednak nie tylko w kontekście funkcjonowania świata, ale także bardziej przyziemnie, chociażby jego stosunku do kultury i sztuki. Bisz zupełnie nie zważając na oczekiwania słuchaczy, wydaje projekt trudniejszy zarówno muzycznie, jak i tekstowo (chociaż też umówmy się, z wieloma stosunkowo łatwymi do zrozumienia odniesieniami) i zderza ich nie tylko z ich horyzontami muzycznymi, a i z nimi samymi jako ludźmi.
W morzu patosu
Bardzo ciekawym punktem płyty jest “Opowiedz mi o swoich planach”. Raper, wcielając się w rolę Boga wyraża swoje niezadowolenie dziełami ludzi i grozi, że może zmieść nas z powierzchni za pstryknięciem palców. Przybieranie przez Bisza mesjańskiej pozycji w tekstach (dosłownie i w przenośni), może niektórym słuchaczom wydać się wyniosłe i zwyczajnie irytować. Dobrą odskocznią dla nich powinno być “Nic przez C z kreską”, gdzie raper konfrontuje się ze swoim wzrostem popularności i sukcesem. Wprost zaznacza, że nie zamierza robić podążać za koniunkturą, by to utrzymać. Chce realizować kolejne pomysły i wizje, by jeszcze raz wejść z nimi “na szczyt”.
Inną rzeczą, na którą nieco narzekali w 2014 roku recenzenci w przypadku “Labiryntu Babel” jest poziom patosu i wyniosłości w warstwie produkcyjnej. Tylko czy ostatecznie nie taka jest ta płyta? Bisz dosłownie rozlicza na niej ludzkość. Patos zostaje tu utrzymany na poziomie adekwatnym do samej płyty. Ponadto obserwując kierunek w jaki poszedł muzycznie polski rap, tym ciężej mi czepiać się produkcji na “Labiryncie Babel”, szczególnie, że z perspektywy dekady nie zestarzały się one bardzo (no może poza “Pielgrzymem”, który już wówczas nie był trafionym utworem).
Płyta-statement
Numerem, który oddaje stosunek Bisza do świata i życia, jednocześnie będącym klamrą całego “Labiryntu Babel” jest “Miecz czy bicz”. Poprzez ten utwór raper sugeruje, że nasze drobne wybory i tworzenie dookoła siebie takiego świata, jaki chcielibyśmy widzieć ma znaczenie i jest tym co powinniśmy zrobić, bo to tak naprawdę jedyne nasza opcja. Sam Bisz zresztą twierdzi, że nie znajdzie wyjścia z tego labiryntu, lecz “może pozna strukturę”. Z perspektywy wielu osób ten utwór, jak zresztą cały “Labirynt Babel” może być po prostu naiwny. Dla mnie, jest jednak statementem, świadomym aktywizmem, chęcią zrobienia czegoś dobrego. Wykorzystaniem wzrostu popularności, by trafić z trudnym przesłaniem do osób, z których część nie była go świadoma. A przy okazji świetnie napisaną, zarapowaną i wyprodukowaną płytą, która po 10 latach od premiery wciąż się broni, pomimo drobnych mankamentów. I choć nie jest płytą dla każdego, pozostaje jedną z najlepszych w historii polskiego rapu, o czym mówi się zdecydowanie za rzadko.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł