Po 35 latach, w pierwszej czterdziestce Billboard Hot 100 nie znalazł się żaden rapowy utwór. Czy to oznacza zmierzch hip-hopu? Nad tym w najnowszym odcinku "Sceny Głównej" zastanawiają się Krzysztof Szyc i Jakub Wojakowicz.
Piracka impreza Alestorm. Chris Bowes o “The Thunderfist Chronicles”, koncertach i nie tylko
"Nie zmuszam się do pisania utworów o piratach, to po prostu się dzieje i nic na to nie poradzę. I to jest przerażające" - Chris Bowes opowiada o procesie twórczym Alestorm. Poznaj szczegóły powstawania "The Thunderfist Chronicles" i nie tylko!
10.12.2025
Martyna Kościelnik
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Martyna Kościelnik: Jesteś świeżo po wydaniu “The Thunderfist Chronicles”! W jednym z wywiadów wspomniałeś, że proces twórczy nad tym albumem zajął tylko trzy tygodnie. Czy to prawda?
Chris Bowes: Może to lekka przesada (śmiech), ale powiedzmy, że udało się ją zrobić w dwa miesiące. To była bardzo szybka akcja. Wiesz, w zeszłym roku wydaliśmy EP-kę “Voyage of the Dead Marauder”, wyszła w marcu. Pomyślałem wtedy “okej, zrobiliśmy to, czas na chwilę odpoczynku”. Ale nagle… coś się zadziało w lecie i pomyślałem, że czas napisać kilka utworów, i nagle wszystkie były już gotowe. Zapytałem reszty zespołu, czy zechcieliby wydać album w zimie i tak to poszło dalej. Więc tak, to przyszło znikąd. I to jest dobre. Myślę, że to nadal bardzo kreatywne kawałki. Nie czułem presji czasu ani nic z tych rzeczy, a efekt to jedno z najciekawszych dzieł, jakie kiedykolwiek zrobiliśmy. Czasami nie trzeba spędzać dużo czasu, by nad czymś pracować. To po prostu to się dzieje… i jest dobre.
Co jest najtrudniejszą częścią procesu kreatywnego? Czy z biegiem lat i doświadczenia, łatwiej się pisze nową muzykę? A może jest wręcz przeciwnie?
Myślę, że pisanie piosenek przychodzi mi z łatwością. Im dłużej to robisz, tym bardziej się w tym rozwijasz, jak w każdej umiejętności. Dla mnie najtrudniejszą częścią, albo przynajmniej najbardziej przerażającą, jest robienie hitów i tak dalej. Na poprzednich albumach mieliśmy kawałki, które zyskały naprawdę ogromną popularność, więc zawsze jest parcie, by stworzyć coś, co stanie się kolejnym wielkim przebojem jak “Keelhauled”, “Drink” i tak dalej. To duża presja, bo czasami piosenki stają się hitami nie dlatego, że są dobre albo z jakiegoś innego, konkretnego powodu. To się po prostu dzieje. Nigdy nie wiadomo, kiedy napiszesz coś, co później zyska miano przeboju, co może być stresujące. Mógłbym pisać utwory naprawdę szybko i myślę, że byłyby dobre, ale wiesz, mogą nie zyskać popularności. To stresujące, bo myślę, że ludzie oczekują wielkich hitów. Nie wiem – ja po prostu chcę tworzyć dziwną muzykę.
Co było waszym źródłem inspiracji w tworzeniu “The Thunderfist Chronicles”? Jak przeważnie wygląda wasz “rytuał” twórczy? Od czego zaczynacie?
Na tym albumie moim celem było stworzenie czegoś bardziej metalowego, cięższego i epickiego. W przeszłości pisaliśmy coś na wzór popowych piosenek, bardziej chwytliwych, lekkich. Chciałem zrobić coś mocniejszego, więc wcieliliśmy w życie cięższe riffy. Trudno nad tym zapanować, gdy sam nie gram na gitarze, więc stało się to dla mnie wyzwaniem. Proces kreatywny głównie opierał się na tym, że siedziałem przy komputerze z małym syntezatorem i zapisywałem wszystko w jakimś programie muzycznym. To nie jest jakaś porywająca historia – po prostu siedziałem przy biurku w moim domu i robiłem doo-doo-doo-doo. Mam przyjaciół, z którymi tworzymy utwory – wysyłamy je sobie przez internet. To takie małe, nerdowskie święto dzielenia się muzyką. I to działa – robisz to, a muzyka się pojawia.
Na najnowszym albumie jest utwór “Mega-Supreme Treasure of the Eternal Thunderfist”, który trwa ponad 17 minut. Co sprawiło, że zdecydowaliście się na umieszczenie takiego monumentalnego utworu? Czy istnieje szansa, że w przyszłości Alestorm wyda więcej takich kompozycji?
Uważam, że pisanie dłuższych utworów w rzeczywistości jest łatwiejsze niż tworzenie tych krótszych. Nawiązuję do tego, co wcześniej powiedziałem o presji pisania ciężkich, metalowych hitów. Kiedy tworzy się dłuższy kawałek, nie ma tego parcia, bo i tak nigdy nie stanie się aż tak popularny. Można wtedy zaszaleć z głupimi pomysłami, szalonymi riffami i naprawdę skomplikowanymi rzeczami – jest z tym niezła zabawa i zero presji. Po prostu dodajemy nowe sekcje, a nim się obejrzę, piosenka jest już gotowa. Ma około 20 minut, i to jest super, bo taki był plan. Naprawdę chciałem napisać długi utwór. Miałem nadzieję, że stworzę najdłuższy kawałek w swojej karierze. I tak, następnym razem znowu to zrobię. Mam już folder z “magicznymi” riffami na kolejną płytę, które brzmią jak przyszłe hity, ale i takie, które nadają się na dwudziestominutowy utwór. Tak, zdecydowanie to powtórzę, naprawdę mi się to podobało.
Wasze brzmienie jest mocno zakorzenione w pirackim klimacie. Czy myśleliście kiedyś o tym, by zboczyć z tej trasy i oddać się zupełnie innej tematyce? Czy macie na oku pewien pomysł, którego nie udało wam się dotychczas zrealizować?
Za każdym razem, gdy tworzę nowy utwór, staram się nie osadzać go wokół piratów, bo jest tylko ograniczona liczba rzeczy, które można o nich powiedzieć. Piszę trochę dziwnych rzeczy, ale to po prostu mój styl. Efekty brzmią jak… pijackie piosenki. A jeśli taka już się pojawi, to może być równie dobrze pirackim kawałkiem. Nie zmuszam się do pisania utworów o piratach, to po prostu samo się dzieje i nic na to nie poradzę. I to jest przerażające. Nie jestem pewien, jak to pójdzie w przyszłości, ale na pewno szykuje się coś innego. Wiesz, oczywiście ludzie oczekują utworów o piratach, ale mam zamiar w przyszłości zagłębić się w “dziwniejszą” tematykę. To może wprowadzić małe zamieszanie. Ale pisanie piosenek o piciu to po prostu świetna zabawa. A kiedy gramy je na żywo, to właśnie one są faworytami fanów. Lubią je jako utwory do wspólnego wyśpiewywania na imprezie. A ja lubię tworzyć kawałki, które sprawiają ludziom radość.
Trzeba przyznać, że Alestorm nieodłącznie utożsamiany jest z piratami. Czy pamiętasz, jaka była reakcja publiczności lub znajomych, gdy po raz pierwszy zanurzyliście się w tę tematykę?
To był trochę przypadek, ale jeden z pierwszych kawałków, jaki napisałem, nazywał się “Heavy Metal Pirates”. To było na jakiejś EP-ce, którą nagraliśmy, nawet nie wiem kiedy. Gdy zaczynaliśmy jako zespół, chcieliśmy grać coś w stylu power metalu. Poszliśmy na próbę, a ja powiedziałem: “hej, napisałem piosenkę, zagrajmy ją, jest o piratach” i wszyscy się zgodzili. No i wyszło dobrze. A później pojawił się kolejny utwór o tej tematyce, więc to naprawdę wyszło przypadkiem, nikt się nie przejmował piratami. Gdy poszliśmy zagrać koncert, wszyscy byli przebrani za piratów. Pomyśleliśmy wtedy: “okej, więc tak to teraz będzie wyglądać”.
Ludziom spodobał się ten styl. To zdecydowanie pomaga, jeśli ma się jakiś motyw przewodni, coś, co pozwala innym poznać, o czym jest zespół, dzięki czemu od razu lepiej go zapamiętają. Jest tyle muzyków, którzy śpiewają o mroku i uczuciach, i myślę, że to się później trochę zatraca. Gdy ma się konkrety, łatwiej zapada się w pamięć.
Polecamy na eBilet.pl
Czy myśleliście kiedykolwiek o tym, żeby zabrać w wasz piracki rejs innych muzyków? Jaka jest twoja wymarzona współpraca?
Robiliśmy takie rzeczy już wcześniej, na przykład z Patty Gurdy. Była z nami na jakiś czas podczas ostatniej trasy, bo nagraliśmy z nią piosenkę. Śpiewała z nami i to było świetne, bo fajnie było mieć dodatkowego muzyka. Ale koniec końców uważam, że dobrze jest być po prostu pięcioma facetami, którzy grają razem. Kiedy jeden z nas wychodzi na scenę i rapuje w kostiumie rekina, gdy reszta ma kaca, albo gdy ktoś wchodzi w przebraniu papugi i zaczyna śpiewać. Tak, to bardzo dziwne, ale wiesz, zazwyczaj jest dobrze, kiedy chodzi tylko o głównych członków zespołu.
Tak naprawdę to nie wiem, z kim chciałbym nawiązać współpracę. Na naszym albumie, w tej długiej piosence, mieliśmy Russella Allena, mojego ulubionego wokalistę, i nie wiem, co dalej. Kończą mi się rzeczy do zrobienia, więc może pójdziemy w coś bardziej ekstremalnego. Może przygarniemy jakiegoś sławnego wokalistę blackmetalowego? Kto wie, kto wie?
“The Thunderfist Chronicles” doczekało się wersji deluxe, a wraz z nią na albumie pojawiły się między innymi nagrania na żywo. Jak porównujesz energię studyjną z koncertowymi występami? Czy są utwory, które dla ciebie brzmią lepiej w wersji live?
Myślę, że wszystkie nasze piosenki brzmią lepiej na żywo. To jest dziwne, bo nie wiem, dlaczego tak jest. Pewnie chodzi o inną energię, która wydobywa się ze sceny. Po prostu jest coś ujmującego w tym, jak to wszystko na żywo brzmi trochę luźniej i surowo. I myślę, że ludziom się to podoba. Słyszałem też głosy, że odbiorcy słuchają naszych płyt i mówią “o, to jest okej”, a na koncercie są nimi wprost zachwyceni. Uważam, że po prostu tworzymy muzykę, która sprawdza się do grania na żywo. I właśnie dlatego nagraliśmy tę płytę bonusową. Została zarejestrowana podczas Pagan Fest w Edynburgu w Szkocji. Czułem, że skoro jesteśmy szkockim zespołem, nagrywanie w tym miejscu miało dla mnie sens. I dobrze wyszło.
Występowanie na żywo jest bardzo ważne dla zespołu – staramy się pisać tak, by kawałki brzmiały dobrze ze sceny. Oczywiście pomijam tutaj te dłuższe utwory. Nie sądzę, że kiedykolwiek zagramy na żywo ten, który trwa 17 minut, bo tylko kilka osób to lubi. Wiesz, ludzie przychodzą, żeby się napić i się bawić… i nie wiem. Może zagramy te dłuższe kawałki na jakimś specjalnym koncercie czy coś w tym stylu.
Przed ruszeniem w trasę, zapytaliście fanów, jakie piosenki zechcieliby usłyszeć na żywo. Czy wśród propozycji padły utwory, których się nie spodziewaliście?
Tak… myślę, że nasi fani w internecie to naprawdę dziwni ludzie. Nie sądzę, że to ten sam typ, który chodzi na nasze koncerty. Kiedy patrzyłem na listę, o którą prosili, moją reakcją było: “nie wierzę wam. Nie wierzę, że chcecie usłyszeć tę piosenkę”. Zawsze proszą o te najdziwniejsze, najbardziej niszowe utwory. Myślę, że chcą po prostu pochwalić się tym, że znają naprawdę mało oczywisty kawałek. Coś w stylu: “Och, powinniście zagrać siódmą pozycję z waszego drugiego albumu, której nikt nie słucha”. Mamy kilka utworów, które próbowaliśmy grać w przeszłości, ale nie wyszły na żywo, a jeśli się tego podejmiemy, to wszyscy będą bardzo, bardzo niezadowoleni, zaufaj mi. Ale było też kilka sugestii, które skłoniły mnie do refleksji, że pomyślałem: “O tak, powinniśmy do tego wrócić”. Na każdej trasie staramy się przywracać piosenki, których dawno nie było, żeby nie grać wiecznie tych samych rzeczy. Po prostu mamy naprawdę dużo dobrych kawałków, które naprawdę chcę zaprezentować na żywo. Niektóre z nich wymagają sporo czasu na przygotowanie i próby, więc spędza się tygodnie, ucząc się, jak zagrać je naprawdę dobrze na scenie. Później wyruszamy w trasę, a gdy wchodzimy na scenę z czymś niszowym, publiczność nawet nie zwraca na to uwagi, myśli sobie “nie, to nic takiego”. A gdy później sięgamy po jeden z klasyków, na przykład “Drink” czy “Mexico”, wtedy widzę, jak ludzie szaleją. Chciałbym, żeby wszystkie dziwne piosenki spotykały się z takim samym odbiorem, bo byłoby to fajne. Moglibyśmy po prostu grać te wszystkie szalone rzeczy.
Wasze koncerty to nie tylko zaprezentowanie utworów na żywo, ale i całe widowisko, przy którym bawi się kilka pokoleń fanów. Jakie to uczucie, żyć ze świadomością, że młodsi słuchacze również sięgają po muzykę Alestorm?
To pokrzepiające, bo robimy to już te kilkanaście lat. Było wiele zespołów, które miały taki staż, a gdy się szło na koncerty, w tłumie byli sami starsi faceci. Później dorastają wraz z zespołem, umierają i traci się słuchaczy. I koniec.
Podczas tej trasy koncertowaliśmy w Europie południowo-wschodniej, byliśmy w Bułgarii, Rumunii, Grecji. Na występy przyszło dużo dzieci, sześciolatków, dziesięciolatków, których widzieliśmy w pierwszych rzędach. Miło jest tego doświadczyć i mieć nadzieję, że gdy przyjedziemy z kolejną trasą, może za pięć, dziesięć lat, oni nadal tam będą. Dobrze jest wiedzieć, że nie jesteśmy martwym zespołem, że się nie starzejemy, a robimy to od dawna. Świetnie jest widzieć, że ludzie odnajdują w tej muzyce coś dla siebie, nawet nowe pokolenie. Dzięki za przychodzenie na koncerty, dzieciaki.
Okej, to teraz ostatnie pytanie – kto jest twoim ulubionym piratem?
Wszystko, czego dowiedziałem się o piratach, wiem z Wikipedii. Pomyślałem sobie: “muszę napisać piosenkę o piratach”, a później wszedłem na internetową encyklopedię, zajrzałem na listę sławnych piratów, kliknąłem na jednego z nich i napisałem piosenkę. To wszystko, co o nich wiem. Myślę, że mógłbym powiedzieć ci wiele rzeczy o alkoholu, ale niewiele o piratach (śmiech).
Już wkrótce Alestorm dopłynie do Polski i zabierze słuchaczy w wyjątkowy, muzyczny rejs! Koncerty odbędą się 13 grudnia w Klubie Wytwórnia w Łodzi oraz 14 grudnia w Klubie B90 w Gdańsku.
Alestorm
Poprzedni artykuł
Następny artykuł








