Kategorie
eBilet

Muzyka

10 piosenek, które ratują życie

Fot. Shutterstock/chayanuphol

Rozstanie. Korek. Strata. Zły humor. Odwołany lot. Trudna wiadomość. Wymagające spotkanie. Niezdany egzamin. Powodów smutku, tego małego i tego największego z możliwych, może być mnóstwo. Każdy z was dopisze zapewne do powyższej listy wiele innych.

Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl

Muzyka może pomóc ten smutek rozmasować, zaleczyć, pogodzić się z nim. Może być towarzyszem w przepracowaniu traumy. Może ułatwić zrozumienie. Muzyka ma moc magiczną, bo kojącą. Przedstawiam Wam listę swoich dziesięciu “Always Look on the Bright Side of Life”.

Dom

Lista jest ułożona w kolejności przypadkowej, zacznę jednak od niekwestionowanego lidera: “This Must be the Place (Naive Melody)” Talking Heads. To być może najdziwniejsza piosenka w repertuarze Davida Byrne’a i ziomków. Nienaturalna z perspektywy new wave’owej energii zespołu, oparta na powtarzającej się zmodulowanej partii klawiszy, która brzmi jak z kołysanki dla dziecka. Zmiany w toku kompozycji są tu ograniczone do minimum, tak, by numer brzmiał możliwie najprościej, naiwnie wręcz, co zresztą sugeruje sam tytuł. Jednocześnie jednak to najpiękniejsza piosenka o miłości wszech czasów. Nie ma tu dramatycznych zwrotów akcji, nie ma typowego dla piosenek o ważnych uczuciach budowania nastroju. Miłość jest w tej piosence naga, ale nie bezbronna. Jest siłą. Pewnością. A gdy Byrne śpiewa tym swoim rozedrganym, za wysokim głosem Home is where I want to be / but I guess I’m already there / I come home, she lifted up her wings I guess that this must be the place”,  dzieło się dokonuje, oczy się szklą, bo przecież DOM jest tym, czego wszyscy potrzebujemy, czego wszyscy szukamy. Nie dziwne, że gdy Paolo Sorrentino szukał inspiracji do swego pierwszego międzynarodowego filmu o wycofanym i zrezygnowanym muzyku rockowym (w tej roli ucharakteryzowany na Roberta Smitha Sean Penn), który musi zmierzyć się z trudną rodzinną przeszłością, to właśnie “This Must Be the Place” wybrał na tytuł tego obrazu, a sama piosenka pojawia się w nim parokrotnie (raz zresztą w wykonaniu samego Byrne’a).

Znajdziesz na: Talking Heads “Speaking in Tongues” (1983)

Euforia

Uważam, że jeśli podczas tego numeru nie zaczniesz samoczynnie choćby wystukiwać rytmu stopą, to znaczy, że musisz poszukać kontaktu ze specjalistą. To zupełnie inny ciężar gatunkowy, niż numer Talking Heads, bo tamten pomaga w chwilach życiowego zwątpienia, racząc opowieścią o punkcie odniesienia. Z kolei, „I Wanna Dance with Somebody” to przepędzacz chandry porannej, niesmaku po awanturze z szefem, wkurwienia spowodowanego długim powrotem do domu. Wyprodukowany przez Naradę Michaela Waldena, topowego producenta z lat 80. numer, jest wzorcem z Sevres pop-przeboju. Jeden z największych hitów Whitney Houston jest muzycznym synonimem euforii, niezakłóconej i bezgranicznej. I nawet dziś, gdy piosenki najczęściej odsłuchiwane na Spotify są towarami szybkozbywalnymi (również dlatego, że trwają nie dłużej niż trzy minuty), to ten prawie pięciuminutowy rozbrajacz tego, co niemiłe, nadal zdobywa nowych słuchaczy.

Znajdziesz na: Whitney Houston „Whitney” (1987)

Brud

Oasis byli wtedy pomiędzy płytą numer jeden i numer dwa – prasa na Wyspach ochoczo porównywała ich do The Beatlesów i The Smiths, zespołów, które odmieniły najpierw brytyjskiego, a potem – światowego rock’n rolla. Debiut zespołu, wydane w 1994 roku “Definitely Maybe”, był głośny, brudny, niedbały, nonszalancki. Był “z ludu”, dla ludu. A w listopadzie ich wytwórnia wpadła na pomysł, by nagrali… piosenkę na Święta, której sukces miał przypieczętować pasmo świetnych wyników z ostatnich miesięcy i dać im sił w zmierzeniu się z nagrywaniem zawsze trudnego drugiego albumu. Musicie dodatkowo wiedzieć, że walka o świąteczny “numer 1” na Wyspach elektryzuje do tej pory.

Oasis zdecydowali się wejść do gry po swojemu, rejestrując trwający ponad sześć minut z orkiestrą, jednocześnie inkorporując do utworu to, za co pokochała ich wtedy krytyka – odwoływanie się do muzycznej spuścizny Lennona i McCartneya. “Whatever” jest dla mnie jak połączenie brutalnego z estetycznym, pomost pomiędzy dwoma dalekimi od siebie światami, splecenie różnych emocji w spokoju. Pogodzenie sprzeczności. A smyki na końcu, samotne, robią kapitalną robotę.

Znajdziesz na: Oasis “Time Flies… 1994-2009” (2009)

Koniec (i początek)

To z kolei najmłodsza pozycja w tym zestawieniu – została wydana zaledwie w tamtym roku. Dla jego wykonawczyni, Amber Mary Bain, ukrywającej się pod pseudonimem The Japanese House, “Boyhood” jest wyrazem niepokoju związanego z odkryciem swojej queerowej tożsamości. Mi numer ten kojarzy mi się z nagłym odejściem jednej z najbliższych mi osób. Jest niezaprzeczalnie piękny (refren to w ogóle rzecz z innej galaktyki), wzruszający. Pokazujący, że bez fajerwerków się da. Że bez fajerwerków czasem trzeba. Nie do końca pewny siebie, a przez to urokliwy. Dla mnie – dźwiękowy symbol godzenia się z tym, co nieuniknione

Znajdziesz na: The Japanese House “In the End It Always Does” (2023)

Złoto

Krótko: piosenka – złoto. Piosenka – słońce. Piosenka – nadzieja. Po nieco chudszych latach, Fleetwood Mac w 1987 wrócili płytą “Tango in the Night”, która potwierdziła, że nadal są w pierwszej lidze utworopisarstwa. “Everywhere” jest magiczne. Wyznanie bezgranicznej miłości, oddania, zaufania. Radości z bycia drugim człowiekiem. Z doświadczenia wiem, że to perfekcyjny utwór do oświadczyn.

Znajdziesz na: Fleetwood Mac “Tango in the Night” (1987)

Ciepły kocyk w zimną noc

Tu właściwie żaden komentarz potrzebny nie jest. Już sam tytuł jest przecież pierwszorzędną radą – rzuć to wszystko, co złe. Życie jest jedno, kontrola nad nim jest praktycznie niemożliwa, trudne i wymagające chwile to jego immanentna część. Nie ma co przejmować się rzeczami, na które nie ma się w ogóle wpływu. Leszek Długosz przygotował wspaniały tekst będący wariacją na temat dość dotkliwej prawdy: “w życiu piękne są tylko chwile”, a Zbyszek Wodecki dopisał do nich cudowną muzykę, która otula jak ciepły kocyk w zimną noc. A do tego: wyśpiewał to przepięknie swoim przejrzystym, krystalicznym głosem, zupełnie nie z tej ziemi. Pierwotnie wydany na debiutanckiej płycie muzyka utwór został unieśmiertelniony przez zespół Mitch & Mitch, który przed paroma laty zaprosił Wodeckiego do realizacji koncertu, w którym kompozycje z tamtej płyty zostały odegrane na nowo. “Rzuć to wszystko, co złe” jest definicją szlachetności, kwintesencją radości, kwintesencją wszystkiego.

Znajdziesz na: Zbigniew Wodecki “Zbigniew Wodecki” (1976) / Zbigniew Wodecki & Mitch & Mitch “1976: A Space Odyssey

Dziecko

Kim Wilde była jedną z mych dziewczyn z dzieciństwa – przepiękna, urocza blondynka. Choć od początku kariery walczyła o szczyty list przebojów, to debiutowała wysmakowanymi brzmieniami, ale już na wysokości środka lat 80. stała się po obu stronach Atlantyku prawdziwą pop gwiazdą. Jednym z jej największych przebojów jest “You Came”, należące do kategorii “zawsze porusza”. Już Stevie Wonder, pisząc “Isn’t She Lovely”, wiedział, że publiczność entuzjastycznie przyjmie krystalicznie czystą opowieść o miłości rodzica do nowonarodzonego dziecka.

“You Came” lokuje się w tym samym miejscu – współautorem utworu jest brat Wilde, Ricky, a sam utwór powstał zaraz po pojawieniu się na świecie jego pierworodnego. Przy czym, z powodzeniem można tę kompozycję odczytywać jako wyraz oddania w jakiejkolwiek płaszczyźnie emocjonalnej. Mało jest utworów tak blisko tego, co jest najważniejsze. Mało jest utworów tak przebojowych.

Znajdziesz na: Kim Wilde “Close” (1988)

Samowystarczalność

Pewnie każdemu z nas zdarza się zapomnieć o samemu sobie, poświęcić coś ważnego dla drugiej osoby, tracąc z pola widzenia własne interesy. Fałszywie przyjąć, że spokój można odnaleźć tylko w relacji z kimś innym, z tej relacji czerpiąc wszystko, bez tej relacji nie mieć punktu odniesienia. Postawienie diagnozy, dlaczego tak łatwo wejść w takie związki jak w masło, zostawię psychologom, niemniej mam podejrzenie, że chodzi tu również o brak dialogu z samym sobą i potworny strach przed samotnością, która postrzegana jest przez wielu jako porażka. I tu wchodzi cała na biało Natalia Przybysz, która stwierdza stanowczo: jesteś dla siebie największą wartością, dopóki nie nauczysz się być samemu, nie będziesz szczęśliwy. Ten utwór jest dla mnie najpiękniejszym wyrazem auto-miłości, pozwoleniem na przeczekanie, wsłuchanie się w samego siebie. “Nazywam się niebo”, czerpiące z hipisowskiego dystansu i bluesowego bycia w ciągłej drodze, to wręcz idealny numer na te momenty, gdy świat się wali – znajdź w sobie siłę, która sprawi, że przezwyciężysz trudności. “Mam wszystko, co trzeba”. Samowystarczalność.

Znajdziesz na: Natalia Przybysz “Miód” (2014)

Lenistwo

Gdy Danielle Haim dowiedziała się, że u jej ówczesnego partnera, Ariela Rechtshaida, producenta współpracującego z Adele, Vampire Weekend czy Madonną, zdiagnozowano raka, zrobiła to, co umie najlepiej – wraz ze swymi siostrami napisała piosenkę ku pokrzepieniu, “pełną nadziei w tak beznadziejnym czasie”. “Summer Girl” to wyraz bezgranicznego wsparcia (“You walk beside me, not behind me/Feel my unconditional love”), podany w sposób, który sugeruje lekki i przyjemny temat – lekko funkujące brzmienie, nieśpieszne tempo, dźwiękowe lenistwo, plus: zawsze wakacyjnie brzmiąca partia saksofonu. Tymczasem, u jego podstaw stoi sytuacja graniczna i chęć niesienia wsparcia najbliższej osobie. Całości dopełniają zamierzone podobieństwo do “Wildside” Lou Reeda, numeru przecież ekstremalnie wyluzowanego, odpornego na ciosy, a także pełny słońca teledysk. Moja piosenka 2018 roku.

Tańcz

Na koniec jeszcze piosenka stricte taneczna – zanim Cathy Dennis dorobiła się milionów, współtworząc takie szlagiery, jak “Can’t Get You Out of My Head” Kylie Minogue czy “Toxic” Britney Spears, wylansowała parę przebojów z pogranicza popu i house’u. Tym największym jest “Touch Me (All Night Long)”, bezpretensjonalne zaproszenie do intensywnej wspólnej nocy. Klasyczny przykład tzw. mózgoczepa, który trzyma mnie już 30 lat i otwiera praktycznie każdą sobotę – polecam zarówno do robienia śniadania, jak i sprzątania łazienki.

Znajdziesz na: Cathy Dennis “Move to This” (1991)

Gorące wydarzenia

Gorące wydarzenia

Open’er Festival 2025

02.07.2025-02.07.2025
Gdynia

Randka w Kinie. Eurowizja 2025

14.02.2025-14.02.2025
Warszawa

Audioriver Festival 2025

11.07.2025-11.07.2025
Łódź

Walentynki 2025

Pawbeats Orchestra 2025

27.02.2025-27.02.2025
Warszawa

Sunrise Festival 2025

01.08.2025-01.08.2025
Kołobrzeg

Orange Warsaw Festival 2025

30.05.2025-30.05.2025
Warszawa

Disney On Ice: Miki i Przyjaciele

27.03.2025-27.03.2025
Kraków, Warszawa

XTB KSW 104

08.03.2025-08.03.2025
Gorzów Wielkopolski

Fryderyki 2025 – Gala Muzyki Rozrywkowej

05.04.2025-05.04.2025
Kraków

EKIPA festiwal 2025

20.06.2025-20.06.2025
Kraków

ING SILESIA BEATS

19.06.2025-19.06.2025
Chorzów

Red Bull Skoki w Punkt

Zakopane

Ronaldinho Show: mecz Polska vs Brazylia – Pojedynek Legend

21.06.2025-21.06.2025
Chorzów

Cyndi Lauper: Girls Just Wanna Have Fun Farewell Tour

21.02.2025-21.02.2025
Łódź

Judas Priest

07.07.2025-07.07.2025
Łódź

Wicked

06.04.2025-06.04.2025
Warszawa

OFF Festival Katowice 2025

01.08.2025-01.08.2025
Katowice

Open’er Festival 2025

02.07.2025-05.07.2025

Randka w Kinie. Eurowizja 2025

14.02.2025-14.02.2025

Audioriver Festival 2025

11.07.2025-11.07.2025

Walentynki 2025

01.01.1970-01.01.1970

Pawbeats Orchestra 2025

27.02.2025-27.02.2025

Sunrise Festival 2025

01.08.2025-03.08.2025

Orange Warsaw Festival 2025

30.05.2025-31.05.2025

XTB KSW 104

08.03.2025-08.03.2025

EKIPA festiwal 2025

20.06.2025-21.06.2025

ING SILESIA BEATS

19.06.2025-21.06.2025

Red Bull Skoki w Punkt

01.01.1970-01.01.1970

Judas Priest

07.07.2025-07.07.2025

Wicked

06.04.2025-29.06.2025

OFF Festival Katowice 2025

01.08.2025-01.08.2025