Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.

Jean Michel Jarre na koncercie w Polsce. Co musisz o nim wiedzieć?
- Muzyka elektroniczna stała się dla mnie statkiem kosmicznym, w którym może podróżować moja wyobraźnia – powiedział w jednym z wywiadów. My przed koncertem Jean Michela Jarre'a w Polsce również zabieramy was w wyjątkową podróż po bogatym katalogu jego twórczości. Niektóre z jego płyt to często niesłusznie zapomniane perełki, o których mogliście nie wiedzieć. Posłuchajmy ich razem! Zapnijcie pasy, startujemy!
03.03.2025
Aleksandra Gieczys
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Jean-Michel Jarre mimo 76 lat na karku nie spoczywa na laurach i nie odcina kuponów od swojej imponującej kariery. Ten charyzmatyczny francuski kompozytor, pionier elektronicznej awangardy (choć sam żartobliwie mówi, że w jego wieku już powinno się go mianować “klasykiem”) i legendarny performer wcale nie zamierza oddawać pola młodszym muzykom. Ciągle poszukuje nowych wyzwań, bo jak mówi “póki stara się nie wpaść w rutynę i wciąż pielęgnuje w sobie dziecięcą ciekawość, to czuje się młodo”.
– Dla mnie to już kwestia uzależnienia. Nie tworzę muzyki dla sławy, czy nawet pieniędzy. Ja po prostu nie potrafię się tym nie zajmować. Odpocznę w innym życiu – mówi.
Dlatego, gdy jego rówieśnicy wypoczywają od dawna na emeryturze, on wciąż nagrywa kolejne płyty, bije kolejne rekordy Guinnessa i jeździ po całym świecie ze swoimi spektakularnymi koncertami. Z jednym z nich przyjedzie już niedługo do Polski, by zagrać 20 czerwca w malowniczym otoczeniu natury Doliny Charlotty.
Przeczytaj też:
Muzyka odziedziczona w genach
Jego ojcem był nie kto inny, jak Maurice Jarre – słynny kompozytor i twórca muzyki filmowej (stworzył m.in. ścieżki dźwiękowe do takich niezapomnianych filmów, jak “Doktor Żywago”, “Lawrence z Arabii” czy “Shogun”). Jednak to nie on zaszczepił u Jean Michela muzycznego bakcyla. Jego rodzice rozeszli się, gdy ten miał 5 lat. Ojciec wyjechał do USA i praktycznie zerwał kontakty z synem.
– Mama znalazła jednak sposób, by zdobyć pieniądze na moją edukację muzyczną, i opłacała mi lekcje gry na pianinie i na harmonii – tłumaczył w jednym z wywiadów.
Ważną rolę w kształtowaniu pasji młodego Jarre’a odegrał też grający na oboju dziadek:
– Moja relacja z ojcem była nietypowa. Nie miałem z nim zbyt wielu kontaktów w dzieciństwie, dlatego nie widziałem, jak tworzy swoją muzykę. Ale zawsze podziwiałem dziadka. Był muzykiem amatorem a z zawodu inżynierem. Wspaniale łączył technologię z muzyką. Skonstruował na przykład bardzo przydatny instrument muzyczny, za pomocą którego można było lokalizować zakopane w ziemi rury kanalizacyjne. Był fantastycznym odkrywcą i innowatorem.
Korzenie elektroniki Jean Michel Jarre’a
Bardzo szybko muzyka stała się dla niego najważniejsza – potrafił uciekać z lekcji w szkole, żeby podglądać uliczne zespoły. Jeszcze w liceum założył swój pierwszy rockowy zespół, z którym zdobył nawet nagrody na paryskim festiwalu muzycznym. Ale bardziej niż do “typowej” muzyki rozrywkowej ciągnęło go w stronę eksperymentów z dźwiękiem, sprzętem muzycznym i nowoczesnymi technologiami. Jego idolami stali się tacy giganci muzyki konkretnej, jak Pierre Henry, Karlheinz Stockhausen i Pierre Schaeffer. To właśnie pod okiem tego ostatniego w 1968 roku Jean-Michel Jarre ukończył studia na Konserwatorium Paryskim a potem praktykował w studiu Stockhausena w Kolonii. Tam też pierwszy raz zetknął się z syntezatorem opracowanym przez Boba Mooga.
Muzyka konkretna, w której oprócz dźwięków instrumentów lub śpiewu wykorzystuje się dźwięki otoczenia – np. odgłosy przyrody, fabryk, ruchu ulicznego, przypadkowe głosy ludzkie – miała ogromny wpływ na twórczość Jarre’a. Jak często powtarza w wywiadach, to właśnie wymienieni powyżej pionierzy, a szczególnie Schaeffer (Jarre zadedykował mu swoją ostatnią płytę “Oxymore”) są jego zdaniem protoplastami dzisiejszej elektroniki i to dzięki nim on sam zaczął eksperymentować z syntezatorami i taśmami magnetofonowymi.
– Muzyka elektroniczna nie ma nic wspólnego z jazzem, rockiem, bluesem i Ameryką Północną. Pochodzi z Europy i jest spadkobierczynią muzyki klasycznej – mówił w Jedynce Polskiego Radia Jean-Michel Jarre.

Radykalne brzmienia oraz niekonwencjonalne myślenie o kompozycji pojawiły się na debiutanckim singlu Jarre’a z 1969 roku, “La Cage/Erosmachine”. Wkrótce jednak Francuz zdecydował się urozmaicić swoje awangardowe rozważania mocnymi akcentami melodii, elektroniką i nowymi technologiami. Tak narodził się jego charakterystyczny styl.
– Gdy zaczynałem swoją przygodę z muzyką elektroniczną, nie miałem żadnych wzorów, bo nikt jej wcześniej nie robił. Inspirowały mnie takie filmy, jak “2001: Odyseja kosmiczna”. Muzyka elektroniczna stała się dla mnie statkiem kosmicznym, w którym może podróżować moja wyobraźnia – powiedział w jednym z wywiadów.
Choć dwa pierwsze albumy Jarre’a – “Deserted Palace” z 1972 roku i wydany rok później “Les Granges Brûlées” – oraz ścieżki dźwiękowe do różnych filmów i reklam, nie zdobyły większego uznania, to warto było uzbroić się w cierpliwość i konsekwentnie trzymać się obranej ścieżki, bo przełom nastąpił już wkrótce.
Oxygène
Wydany w 1976 roku album “Oxygène” stał się kamieniem milowym nie tylko w historii muzyki elektronicznej, lecz także w historii kultury popularnej. Stworzona w domowej kuchni (zmienionej na studio nagraniowe) z użyciem wariacji analogowych syntezatorów, jednego cyfrowego syntezatora oraz ośmiościeżkowego rekordera płyta stała się globalnym hitem.
Jarre wprowadził nowy rodzaj dźwięku na międzynarodowe listy przebojów. W czasach, gdy dominowała na nich muzyka rockowa, pop i disco, on oferował słuchaczom elektroniczne kompozycje, w których dominowały bogate pejzaże dźwiękowe i hipnotyczne sekwencje będące – jak określił to jeden z krytyków – “intergalaktycznym tworem”.
Każdy z kolejnych albumów Jarre’a wprowadzał nowe idee i eksperymenty dźwiękowe. Francuz chociaż do dzisiaj pozostaje wierny klasycznym, analogowym syntezatorom i cyfrowym instrumentom z czasem do swojego studyjnego i scenicznego arsenału zaczął dodawać klasyczne, często egzotyczne instrumentarium. Coraz chętniej zaczął łączył też typowe dla siebie dźwięki z innymi gatunkami i stylami.
Jak mówi to, co każe mu nagrywać kolejne płyty, to poczucie, że nie nagrał jeszcze tej najlepszej.
– Wszyscy z czasem tworzymy wariacje na swój temat i w tym sensie jesteśmy powtarzalni. Ale bardzo ważne jest, by mieć w sobie potrzebę przekraczania własnych granic. Zawsze miałem obsesję na tym punkcie. Na szczęście nowa technologia pozwala mi wychodzić co chwila jeszcze dalej.
Chociaż ostatnie krążki artysty nie mają już może tej mocy oddziaływania, co jego wcześniejsza twórczość, niezaprzeczalnie dla wielu młodszych muzyków Jarre pozostaje niedoścignionym wzorem. Jego pionierskie podejście do muzyki i innowacyjność uczyniły go jednym z najbardziej wpływowych artystów. Miał olbrzymi wkład w rozwój elektroniki i takich gatunków jak techno, house czy ambient. The Chemical Brothers, Massive Attack, Moby, Aphex Twin, Björk czy Daft Punk wielokrotnie wspominali Jarre’a jako jednego ze swoich mentorów. Jego styl inspirował też takich twórców, jak Hans Zimmer czy Vangelis. Oczywiście jego wpływ na kulturę nie kończy się jednak na muzyce – wizualne koncerty Jarre’a i sposób, w jaki łączy muzykę z technologią miały swój udział także w rozwoju sztuki audiowizualnej.

Tym bardziej warto przed koncertem artysty w Polsce odświeżyć sobie jego bogaty katalog albumów. Nie tylko jego najwybitniejsze dzieła są warte uwagi. W dyskografii Jean Michela znajdziemy nie jedną – często niesłusznie zapomnianą – perełkę.
Miałam już okazję pisać o najnowszej płycie Jarre’a “Oxymore”, dlatego poniżej podzielę się moim subiektywnym wyborem najciekawszych dla mnie płyt muzyka. Wspaniale było – na poczet przygotowań do napisania tego tekstu – posłuchać ich ponownie!
“Zoolook”
Doceniam wartość płyt “Magnetic Fields” i “Équinoxe”, ale moja elektroniczna odyseja z muzyką Jarre’a zaczyna się od “Zoolook” (1984). Wielkie wrażenie zrobiło na mnie, jak łączył na tej płycie syntetyczne dźwięki z samplami mowy ludzkiej oraz śpiewu w różnych językach. Słowa zostały użyte tutaj dla fonetycznego uroku ich brzmienia a nie dla ich znaczenia.
– Kiedy jest się instrumentalistą, traktuje się muzykę w impresjonistyczny sposób. Ale wystarczy dodać jedno słowo i już wchodzimy w sferę opowiadania, historii, konkretu. Interesuje mnie użycie głosu jako kolejnego instrumentu – tłumaczył Jarre w jednym z wywiadów.
“Zoolook” jest albumem pod wieloma względami mocno różniącym się od innych dzieł Jarre’a. Wpływ na jego kształt mieli zapewne występujący na nim fantastyczni goście stanowiący śmietankę poszukujących muzyków tamtej epoki, m.in. Laurie Anderson, Andrew Belew zKing Crimson i wybitny jazzowy basista Marcus Miller, o którym miałam przyjemność już pisać na łamach eBilet NOW.
“Rendez-Vous”
Bardzo lubię ten kosmiczny album utrzymany w klasycznej i patetycznej atmosferze. Spotykamy tutaj ciekawe zestawienie orkiestry, chóru oraz instrumentów klawiszowych. Najbardziej uwiodły mnie jednak na “Rendez-Vous” wycieczki w rejony nowoczesnego jazzu.

Album został poświęcony wszystkim zdobywcom kosmosu. Utwór “Last Rendez-Vous” ze smutnym solo na saksofonie i biciem serca w tle, to hołd dla przyjaciela kompozytora, Rona McNaira – uczestnika katastrofy Challengera w 1986, roku podczas której zginęli wszyscy członkowie załogi. Panowie byli umówieni, że to właśnie on miał pierwotnie odegrać tę partię saksofonu z pokładu wahadłowca w przestrzeni kosmicznej. Niestety tak się nie stało.
“Revolutions”
“Revolutions” z 1988 roku poświęcony “wszystkim dzieciom rewolucji” z muzycznym motywem przewodnim odgłosu kojarzącego się z pracującymi w fabryce robotnikami symbolizować miał podziw dla mocy sprawczej człowieka. Sam muzyk określał ten album symfonią industrialną jednak dla mnie nie jest to najlepsze wydawnictwo w jego katalogu – zbyt za dużo jest tutaj jak dla mnie romansowania z popem. Ale jest tu kilka perełek, jak np. tytułowy utwór “Revolutions” z niespotykanym w tamtym czasie połączeniem elektroniki z muzyką arabską i “Tokyo Kid”, który do dzisiaj urzeka mnie swoim elektro-etno-jazzowym klimatem.
“Waiting for Cousteau”
W 1990 roku Jarre wydał album, który zadedykował francuskiemu oceanografowi, Jacques’owi-Yves’owi Cousteau i opublikował go w 80 urodziny badacza. Moim zdaniem “Waiting for Cousteau” to jedna z najbardziej niedocenionych płyt w katalogu muzyka. Nie potrafię zrozumieć dlaczego. Mnie ten subtelny, oniryczny pejzaż dźwiękowy morskich głębin uwiódł od pierwszego odsłuchania! To w mojej opinii jedna z najlepszych płyt w stylu lounge i ambient jake znam.
“Sessions 2000”
Przyznaję, że naprawdę bardzo lubię Jean Michel Jarre’a w jazzowej odsłonie. I właśnie jazz żeniony z ambientem i elektroniką stanowi ku mojej uciesze dominantę na “Sessions 2000”. To bardzo ciekawa płyta. Zupełnie wyjątkowa i nietypowa w dyskografii Jarre’a. Zupełnie pominięta przez media i zlekceważona przez tych najbardziej konserwatywnych fanów przywiązanych do elektronicznego kanonu twórczości kompozytora, dla mnie jest dowodem twórczej odwagi i potwierdzeniem tej deklarowanej przez Jarre’a otwartości w poszukiwaniach nowych brzmień i form wyrazu. To bardzo udany chilloutowo-jazzowy projekt.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł