Muzyka rap nigdy nie była gatunkiem jednolitym. Inspiracje zbierane z różnych zakątków kultury i sztuki wpłynęły na powstanie i rozwój licznych odnóg, które dziś funkcjonują jako osobne twory. Wielu raperów, wciąż eksperymentując z brzmieniem, wychodzi przed szereg, stając w opozycji do licznych, podobnych sobie, twórców. Wśród nich jest chociażby Sobel, którego muzyka wyróżnia się na tle polskiej sceny muzycznej.

Kuban i jego “FUGAZI”. Jak brzmi nowy album jednego z najpopularniejszych polskich raperów?
Kuban zaprezentował swój trzeci studyjny album "FUGAZI", który już przed premierą wywołał spore zamieszanie.
03.03.2025
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Powrót i stabilizacja
Wydany w 2023 roku album Kubana “spokój.”, był jednym z najbardziej wyczekiwanych projektów, nie tylko zeszłego roku, ale ostatnich kilku lat w polskim rapie. Raper po premierze swojego debiutanckiego “Myślisz Jeszcze?” i wydaniu kilku singli zniknął na blisko sześć lat. Jako, że nic tak nie mobilizuje fanbase’u jak zniknięcie artysty, a przy okazji odejścia, była to już spora grupa ludzi, szał na “spokój.” był ogromny. Otrzymaliśmy ostatecznie w dużej mierze pop-rapową płytę z gitarowymi bitami, z której single stały się ogromnymi hitami, szturmującymi listy przebojów stacji radiowych. Dla fanów nieco bardziej klasycznej odsłony Kubana wyznacznikiem, tego co chcieliby słyszeć częściej stał się singiel “magister sztuki”. Na kolejny album rapera z Opoczna fani musieli czekać nieco krócej. W jaką stronę poszedł on na “FUGAZI”?
Dwie płyty?
Za produkcję “FUGAZI” tak jak w przypadku “spokoju.” odpowiadał w całości favst. Twórcy zapowiedzieli, prawdopodobnie nieco w ramach ukłonu w stronę fanów, wydanie albumu dwupłytowego, który zostanie podzielony na część nieco bardziej popową i tę bardziej rapową. Ostatecznie na streamingi zostało to połączone w jedno wydawnictwo natomiast fizyczne wydanie faktycznie ma dwie osobne okładki. Czy w rzeczywistości obie części różnią się tak bardzo od siebie?
Tracklista jasno sugeruje czego spodziewać się na każdej z płyt. Z jednej strony Oki, Pezet, Kukon i Kizo, z drugiej Zalia, Mrozu, Natalia Szroeder, Vito Bambino, wykorzystanie fragmentów wokali Kory i Edyty Bartosiewicz. Gibbs łączy nieco te pozornie podzielone światy udzielając się w utworach na obu CD. Światy pozornie podzielone, bo mimo featuringów momentami, można mieć wątpliwości, której z płyt właśnie słuchamy. Otwierający album “młody gandolfini” jest niejako duchowym spadkobiercą “magistra sztuki”, jednak im dalej w las, tym bardziej czuć, że nie ma dwóch Kubanów i osoby liczące na postawienie grubej kreski muszą obejść się smakiem.
Po prostu dużo Kubana
Niezależnie od rapowych gościnek, większego zagęszczenia rymów, cięższych perkusji czy bardziej szorstkiej nawijki Kuban wciąż trzyma się swojego patentu na refreny, sposobu pisania wersów nadającego całości piosenkowy klimat. Favst pomimo wyczuwalnych zmian ewidentnie pilnuje spójności produkcji, która również sprawia, że ciężko mówić tu o oddzieleniu grubą kreską. Owszem, słuchając drugiej części płyty czuć mocniejszy niż wcześniej duch “Bubbletea” Quebonafide i Darii Zawiałow unoszący się nad kolejnymi utworami, ale wciąż nie ma co tu oczekiwać przysłowiowego “odpięcia wrotek” przez obu panów.
I tak “nie tym razem”, “fajnie mi z niczym” czy “nie ma co” spokojnie mogłyby się znaleźć na części “popowej”, a “zapomnę twoje dziary” czy “nad ranem” równie dobrze pasuje do części “rapowej”. Być może ostatnie lata w polskim hip-hopie tak bardzo przyzwyczaiły nas do miksu brzmień, które na “FUGAZI” w autorski sposób przemielili Kuban i favst, że granica jeszcze mocniej się zatarła. Piosenki zarówno z jednej i drugiej części mogłyby spokojnie trafić do radia i nie da się wykluczyć, że to właśnie się stanie.
Ostatecznie przy 23 utworach na “FUGAZI” ciężko nie odnieść w efekcie wrażenia przeładowania materiału i rozwodnienia esencji, która mimo wszystko zdaje się być w naprawdę dobrej formie. W efekcie niezależnie od tego, które wydanie Kubana trafia do was bardziej, znajdziecie tutaj utwory, które sprostają waszym oczekiwaniom. Niestety również takie, do których już nigdy nie wrócicie. I “popowość” czy “rapowość” nie ma tu nic do rzeczy.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł