Debiutancka, solowa płyta wokalisty Måneskin zbliża się wielkimi krokami! Damiano David opublikował dwa single, które są zapowiedzią nowego rozdziału w jego karierze. Wokalista wyrusza w trasę koncertową, a muzyczny przystanek nie ominie Polski.
Aleksander Balcerowski o wyzwaniach stojących przed reprezentacją Polski
- Trudne zadanie przed nami, ale wszyscy wierzymy w awans - mówi eBilet NOW środkowy koszykarskiej reprezentacji Polski, Aleksander Balcerowski, przed zbliżającym się turniejem kwalifikacyjnym do Letnich Igrzysk Olimpijskich. Naszą drużynę czekają jeszcze dwa sparingowe mecze, w których fani wreszcie zobaczą na parkiecie Jeremy’ego Sochana.
27.06.2024
Paweł Chrząszcz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Polacy mają za sobą kilka tygodni zgrupowania i rozegrane trzy mecze sparingowe. Biało-czerwoni na razie nie mogą pochwalić się wynikami, ponieważ przegrali kolejno z: Grecją (73:78), Chorwacją (68:82) i Brazylią (75:91). Rezultaty jednak nie są w tym momencie tak istotne. Dla drużyny to okres treningowy, na bazie którego szkoleniowiec będzie mógł ułożyć optymalny skład na zbliżające się kwalifikacje IO. Gwiazda polskiej kadry, Aleksander Balcerowski opowiedział nam, w jakim miejscu znajduje się kadra, jak przebiegł powrót do kadry Jeremy’ego Sochana i krótko podsumował swój sezon w barwach Panathinaikosu Ateny.
Paweł Chrząszcz: Za wami seria trzech meczów sparingowych. Zespół zaliczył porażki, ale wydaje się, że nie wyniki są na tym etapie najważniejsze. Co można powiedzieć o drużynie, na jakim etapie się znajduje?
Aleksander Balcerowski: Rzeczywiście, te pierwsze trzy mecze wynikowo nie wyglądały dobrze, ale rezultaty nie były tutaj tak istotne. Dla nas wciąż jest to etap treningowy. Zespół miał ciężki okres przygotowawczy, co przełożyło się na słabszą dynamikę i skuteczność, przede wszystkim w dwóch ostatnich spotkaniach. Mimo wszystko uważam, że idziemy w bardzo dobrym kierunku. Wiemy, nad czym jeszcze musimy popracować, widzimy aspekty gry obronnej i ofensywnej, które wymagają poprawy. Przed nami jeszcze dwa mecze, które mam nadzieję, będą lepsze. One precyzyjnie pokażą, w jakim miejscu się znajdujemy.
Najpierw mecz z Nową Zelandią, potem z Filipinami. Wiele wskazuje na to, że w drużynie pojawi się po kilku latach przerwy Sochan. Czy głównym celem spotkań będzie zgranie z zespołem Jeremy’ego w meczach o stawkę?
Na pewno będzie to istotny aspekt, ale nie jedyny. Oczywiście, musimy zobaczyć, jak będzie wyglądał w normalnej rywalizacji. Na razie tylko z nami trenował, a my potrzebujemy wiedzieć, jak w bezpośredniej rywalizacji będzie absorbował rywali, jak będą go kryli, jak będzie wyglądała nasza gra z nim na parkiecie. Bardzo ważne jest, aby zagrał i aby się zaprezentował. Po tych dwóch meczach na pewno będziemy wiedzieli jeszcze więcej.
Jakim jest zawodnikiem? Bierze grę na siebie, chce dominować, czy raczej gra na zespół?
Z dotychczasowych doświadczeń można powiedzieć, że jest koszykarzem, który gra dla zespołu. To duży plus.
Zostańmy jeszcze chwilę przy Sochanie. Opowiedział pan o aspekcie sportowym w jego kontekście, a jak wygląda sytuacja poza boiskiem?
Mamy z nim świetny kontakt. To dobry dzieciak, cały czas trzyma się z zespołem. Po sobie mogę powiedzieć, że mam świetny kontakt. Opiekujemy się nim, wdrażamy go w zespół, próbujemy go tak “utulić”, żeby nas pokochał (śmiech).
Przejdźmy do głównego celu drużyny, czyli turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich. Przed wami zmagania w Walencji, w których przyjdzie wam zmierzyć się w grupie z Bahamami, potem Finlandią. Jednak wydaje się, że ostatnią i najtrudniejszą przeszkodą będą gospodarze, potężna kadra Hiszpanii. Jak do tego podchodzicie?
Jesteśmy świadomi, że czekają nas ciężkie mecze z kadrą Bahamów, a jeśli przejdziemy do półfinałów, to również z Hiszpanami. Natomiast wiemy, na co nas stać i nie raz to pokazywaliśmy, choćby na ostatnim Eurobaskecie.
Naczelny optymizm, czy macie przeświadczenie o swoich argumentach, które mogą dać wam bilety do paryskiego turnieju?
Oczywiście, nie jedziemy ze świadomością, że łatwo i na sto procent osiągniemy ten cel. Wiemy, z kim gramy, ale wszyscy bardzo wierzymy w awans. To nas nakręca i motywuje do pracy. Trudne zadanie przed nami, to fakt, ale rywale również mają świadomość, że rywalizacja z nami nie będzie należała do łatwych. Na pewno nie jedziemy tam po to, aby rozegrać mecze i wrócić do kraju z niczym. Mamy swój cel, wiemy, że jego osiągnięcie nie będzie łatwe, ale myślę, że jest szansa.
Porozmawiajmy chwilę o sezonie w pana wykonaniu. Drużynowo wielkie sukcesy: zwycięstwo z Panathinaikosem w lidze greckiej i Eurolidze, jednak indywidualnie nie był pan w stanie rozwinąć skrzydeł, brakowało minut na parkiecie.
Pod kątem swoich statystyk nie chcę powiedzieć, że sezon był rozczarowujący, ale na pewno czułem się niespełniony. Rzeczywiście nie dostawałem wielu minut gry, a przez to nie mogłem się dalej rozwijać, a to dla mnie ważne, bo nadal się uczę. Natomiast powiedzmy sobie szczerze, to był mój pierwszy sezon w Eurolidze, trafiłem do najlepszej ekipy europejskiej, w której nie jest łatwo przebić się w hierarchii zespołu, posiadającego gwiazdy wielkiego formatu. Znajdując się na parkiecie, nie miałem zbyt dużego marginesu błędu, co wpływało trochę na psychikę przy podejmowaniu boiskowych decyzji.
Mimo wszystko sezon był jakąś lekcją, z której można wyciągnąć wnioski?
Oczywiście. Jak wspomniałem, w zespole Panathinaikosu nie brakuje gwiazd, od których można się wiele nauczyć. Wspólne treningi na pewno nie poszły na marne. Oczywiście, chciałem dawać więcej, ale nie było mi to dane. Skupiałem się na tym, aby robić to, czego się ode mnie wymaga.
Mimo wszystko Euroliga zdobyta, mistrzostwo kraju również. Swoją cegiełkę pan dołożył.
Tak jest i nikt mi tego nie odbierze. Dla mnie to bardzo ważne sukcesy, które może smakowałyby odrobinę bardziej, gdybym indywidualnie mógł mieć na nie jeszcze większy wpływ. Spędziłem z zespołem cały sezon i takie sukcesy, to ogromne wyróżnienie, które zostanie ze mną do końca życia.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł