Mało jest nad Wisłą tak uwielbianych zagranicznych artystów, jak Sting. Jego występy w Polsce od lat cieszą się ogromną popularnością. Najbliższe z nich odbędą się już za chwilę - legendarny muzyk w październiku zagra koncerty w Krakowie i Gliwicach. Szykując się na to wyjątkowe wydarzenie warto odświeżyć sobie jego dyskografię. Proponujemy wam jednak podróż po katalogu tych płyt i innych pobocznych projektów Stinga, które choć często są prawdziwymi muzycznymi perełkami, zazwyczaj niesłusznie pomijane są w rankingach typu “Top of the Top” podsumowujących jego dorobek twórczy. A naprawdę warto je przesłuchać!

W latach 90. co druga nastolatka miała jego plakat na ścianie. Michael Patrick Kelly o życiu duchowym i nadchodzącej płycie
Jak to jest dorastać w ciągłej podróży? Czego uczy 6 lat spędzonych w klasztorze? I dlaczego namibijska pustynia jest dobrym miejscem na nakręcenie klipu? O tym i wielu innych rzeczach porozmawialiśmy z Michaelem Patrickiem Kellym.
05.09.2025
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Jakub Wojakowicz: Czego może nauczyć człowieka dorastanie w ciągłej podróży?
Michael Patrick Kelly: Myślę, że pomaga mi to bardzo szybko się dostosowywać. Jeśli jesteś w jakiejś dziwnej sytuacji, obcym miejscu, nie znasz języka, nie znasz nikogo, łatwo znajdujesz sposób, aby nawiązać kontakt. Niemcy mają na to słowo “lebenskünstler” – artysta życia. A ponieważ mieszkałem w wielu krajach, musiałem uczyć się języków. Ale początkowo ich nie znałem. Nie znałem francuskiego, nie znałem hiszpańskiego, nie znałem holenderskiego, nie znałem niemieckiego, więc po prostu nawiązywałem kontakty z ludźmi bez znajomości języka. Tak więc dzięki takim sytuacjom stajesz się elastyczny, to jest pozytywna strona. Negatywne w takim dorastaniu jest to, że czujesz, jakbyś nie miał korzeni. Jaka jest moja kultura? Gdzie jest mój dom? Obecnie wiem, że czuję się jak w domu w Irlandii i trochę w Stanach Zjednoczonych, ponieważ jestem Amerykaninem irlandzkiego pochodzenia. Kiedy jestem w Irlandii, naprawdę czuję: “O tak, to jest moja kultura, to jest moja mentalność”.
Jak zatem definiujesz dom?
Myślę, że znalazłem swój dom w wierze w Boga. To dziwne, ponieważ dom zawsze jest związany z konkretnym miejscem i czasem. Ale, jako że w moim życiu było tak wiele miejsc i czasów, szukam czegoś w rodzaju transcendentnego domu (śmiech). I to właśnie znajduje się w wierze i modlitwie. Pokój dla duszy. Znasz obraz Michała Anioła z tymi palcami (“Stworzenie Adama” red.)? Kiedy moja dusza dotyka Boga, a Bóg dotyka mojej duszy, to jest mój dom. Na mojej ostatniej płycie mam piosenkę, która nazywa się “Home” i jest właśnie o życiu po życiu.
To będzie twój szósty album, jednak zaczynałeś w grupie i to grupie rodzinnej. Czy trudno było ci rozpocząć ten nowy, solowy rozdział?
Tak, zdecydowanie.
Czy czasami tęsknisz za tą wielką energią twórczą grupy, czy wolisz pracować samodzielnie i robić rzeczy tak, jak sobie wyobrażasz, bez kompromisów?
Dobre pytanie. Jeśli chodzi o twórczość, pracuję samodzielnie i współpracuję z zespołami, autorami tekstów i producentami. Uważam, że ważne jest, aby najpierw wsłuchać się w siebie, w to, co się dzieje, jakie są emocje, jaka jest historia. Ale energia grupy, zespołu, jest inna i uważam, że jest bardzo pozytywna. Staram się więc pracować w obu modelach. Jeśli chodzi o zespół z moim rodzeństwem w latach 90., wszyscy pisali piosenki, więc na albumie znalazły się maksymalnie 2 utwory twojego autorstwa. Słuchałem wówczas Metalliki, Pearl Jam, Soundgarden, ale oni mówili: “Nie, nie, nie mamy miejsca na ten styl”. Teraz mogę umieścić na albumie wszystko, na co mam ochotę. Jeśli więc przyjdziesz na mój koncert, zaskoczysz się: “Wow, nie wiedziałem, że potrafi grać rocka, nie wiedziałem, że potrafi grać irlandzki folk, a także pop”, ponieważ wszystko to jest częścią mojej kreatywności.

Być może to nieco patetyczne pytanie, ale kiedy słucham twojej muzyki, wydaje mi się, że jesteś facetem, który lubi i chce rozmawiać o ważnych sprawach. Czy uważasz, że muzyka powinna właśnie na nich się skupiać?
Wiesz, kiedy muzyka staje się zbyt polityczna, zbyt skupiona na przekazie, to nie przemawia do mnie. Ale kiedy muzyka nie ma żadnego przesłania, żadnych wartości, żadnego czynnika ludzkiego, to tak naprawdę wchodzi jednym uchem, drugim wychodzi. Jest powierzchowna. Próbowałem więc w swojej twórczości znaleźć sposób, aby mówić o rzeczach, które są dla mnie ważne i myślę, że są one ważne również dla innych ludzi, jednocześnie nie czyniąc tego zbyt ciężkim. Zaletą muzyki jest to, że w pierwszej kolejności jest czymś emocjonalnym i uczuciowym, a następnie intelektualnym lub duchowym. Ale masz rację, jeśli przeanalizujesz moje teksty, bardzo często dzielę się z ludźmi swoimi przeżyciami, tym co jest dla mnie ważne. Staram się również pisać piosenki jak dobrą książkę, w której nie wyjaśnia się wszystkiego, aby czytelnik mógł sam dopowiedzieć resztę, odnosząc tekst do własnego życia, aby mógł utożsamić go z własną sytuacją.
Gdy spojrzymy na życie, składa się ono z wielu etapów. Być może niektórzy z nas zmagają się z chorobą, problemami finansowymi, wychowaniem dzieci lub innymi trudnościami. Życie jest więc pełne wyzwań. Zmieniamy się również fizycznie. W pewnym wieku nasze hormony buzują. Poligamia jest powszechna. W mediach społecznościowych nieustannie kuszą cię nagie osoby i próbują skłonić cię do realizacji swoich fantazji. Ale uważam, że warto walczyć o jeden związek. O długotrwałego partnera, który będzie dla ciebie oparciem i wyzwaniem. Nie kogoś, kto wiecznie poklepuje cię po ramieniu, ale kogoś, kto sprawia, że się rozwijasz. Nie zawsze łatwo jest opuścić swoją strefę komfortu, ale dobry partner prowokuje cię do przekraczania własnych granic.
Nie mogę nie zapytać cię także o teledysk do “The One”. Skąd wziął się pomysł z pustynią w Namibii? Kiedy słucha się tekstu, nie jest to pierwsza ani nawet druga rzecz, która przychodzi na myśl.
Masz rację, całkowitą rację. Wybrałem Namibię również na okładkę albumu. Chciałem stworzyć tam całą oprawę wizualną albumu. Dlaczego? Ponieważ Namibia ma najstarszą pustynię na świecie. Pustynię Namib. Są tam doliny zwane Deadvlei i Sossusvlei, w których rosną drzewa martwe od 600-700 lat. Są one jak ślady biologicznego, organicznego życia, które już nie istnieje. Ale nadal tam stoją. To mistyczne miejsce. Chciałem więc stworzyć okładkę albumu “Traces” właśnie tam, ze względu na symboliczny język. Jest tam również najwyższa wydma o wysokości 300 metrów, zwana Big Daddy. Kiedy wstaliśmy o 4 rano, aby uchwycić wschód słońca, i sfilmowaliśmy to dronem, było to niesamowite doświadczenie. Kiedy poinformowałem, że chcę zrobić okładkę w Namibii, moja wytwórnia płytowa powiedziała: “Och, to takie drogie… lot tam… czy nie możemy tam też nakręcić teledysku?”. A ja na to: “OK, zróbmy to!”. Zostaliśmy tam przez tydzień i nakręciliśmy teledysk. Masz rację, nie jest to pierwsze miejsce, które przychodzi na myśl, ale myślę, że nadaje ton.
Z tego co wiem, już niedługo ukaże się drugi singiel z albumu. Co możesz o nim opowiedzieć?
Drugi, nadchodzący singiel “Run free” opowiada o wewnętrznej wolności. Kiedy byłem mnichem, a byłem nim przez 6 lat, korespondowałem z moją babcią. W jednym z listów napisała: “Spotkałam wroga, a wrogiem jestem ja sama”. To skłoniło mnie do wielu przemyśleń, ponieważ często uważamy, że to okoliczności życiowe czy inni ludzie są naszymi problemami lub wrogami, ale być może to my sami jesteśmy naszymi największymi wrogami. A lęki, zmartwienia i wewnętrzne sprawy, od których zawsze uciekamy, to nasz wewnętrzny głos. Czasami, gdy nie możesz spać w nocy, to jest twoje ja do ciebie krzyczy: “Hej, posłuchaj mnie!”. Być może to piętnastoletnia wersja ciebie chce, żebyś wysłuchał jej traumy lub strachu. Piosenka “Run free” opowiada więc o słuchaniu sygnałów i pozwalaniu im się ujawnić, abyś mógł sobie z nimi poradzić, uleczyć się i stać się wolnym. To trochę psychologiczne (śmiech).
Owszem, ale zarówno to, jak i symbolika namibijskiej pustyni zdecydowanie do ciebie pasuje. Jesteś osobą bardzo uduchowioną, więc symboliczne rzeczy są czymś, czego bym się po tobie spodziewał. Wspomniałeś również o czasie spędzonym w klasztorze. Czego można nauczyć się o swojej duchowości w takim miejscu?
Dobre pytanie. Powodem, dla którego poszedłem do klasztoru, było to, że wcześniej byłem jak komputer z zbyt wieloma błędami i wirusami. Potrzebowałem wyłączenia i zresetowania. Musiałem uporać się z wieloma sprawami. Szukałem Boga, sensu życia, zadawałem sobie wszystkie te duże pytania. Kim jestem? Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? Dokąd pójdę po śmierci? Dlaczego na świecie jest tyle niesprawiedliwości i cierpienia? Szukałem więc prawdy. I bardzo silnego duchowego doświadczenia z Jezusem. To bardzo zmieniło moje życie. Kilka dni temu widziałem na Instagramie Lenny’ego Kravitza, który mówił o tym samym. Doświadczył miłości Jezusa. Nie pod wpływem narkotyków, nie będąc na haju, ale świadomie i naprawdę. To również skłoniło mnie do udania się do klasztoru. W klasztorze we Francji było 65-70 mnichów z 25 narodowości. Azjaci, Meksykanie, Amerykanie, Europejczycy. Różnorodność w jedności. No i nauczyłem się modlić. Modlitwa jest nadal częścią mojego życia. Każdego ranka poświęcam godzinę na ciszę i modlitwę. Aby wsłuchać się w swoje wnętrze. Ponieważ jesteśmy bardzo ekstrawertyczni. Natomiast najważniejszą rzeczą, której się nauczyłem, jest to, że istniejemy z jakiegoś powodu. Być może ewolucja jest częścią tego, jak się tu znaleźliśmy, ale za tym wszechświatem stoi jakiś geniusz. Jest w nim tyle piękna, porządku i harmonii. Mam przyjaciela, który jest ateistą, i ostatnio powiedziałem mu: “Wierzysz bardziej niż ja. Ja wierzę w jeden cud, którym jest Bóg, a ty wierzysz w o wiele więcej cudów: coś z niczego, porządek z chaosu, moralność z materii… Lista jest po prostu szalona”. Dla mnie to nielogiczne. Dla mnie najważniejszą lekcją było to, że Bóg istnieje, że Bóg cię kocha i że to nie są tylko bajki, fantazje czy legendy. To jest prawda. Jezus jest prawdą. Dzisiaj jest również źródłem mojego spokoju, siły i kreatywności. Uważam, że każdy jest wolną istotą ludzką, każdy może wierzyć w to, w co chce. Nie mówię, że ludzie, którzy robią to lub tamto, pójdą do piekła, ale skoro o to pytasz… taka jest moja wiara.

Rozmawiamy na dwa miesiące przed premierą twojego albumu, a poprzedni, “B.O.A.T.S.”, uzyskał w Polsce status platynowej płyty. Słuchacze są zapewne bardzo ciekawi, czego mogą się spodziewać w porównaniu z poprzednim albumem?
Nagrałem ten album w Londynie, jest stworzony bez użycia sztucznej inteligencji, nagrany na taśmie analogowej. Są na nim dwa gościnne występy. Nie powiem kto, bo to tajemnica, ale to naprawdę niespodziewane postaci. Piosenki opowiadają o śladach, jakie ludzie pozostawili w moim życiu, i śladach, jakie ja chcę pozostawić w życiu innych ludzi, a styl to pop, rock z domieszką folku. Trudno opisać muzykę słowami, ponieważ muzyka jest językiem samym w sobie, ale uważam, że to mój najlepszy album. Piosenki, głos, produkcja, teksty – wszystko tworzy spójną całość. Współpracuję z bardzo dobrym producentem, laureatem nagrody Grammy, Michaelem Ilbertem, który pracował z Adele i Coldplay. Jestem więc bardzo, bardzo szczęśliwy. Nie mogę się doczekać trasy koncertowej i występów również tutaj, w Polsce, ponieważ te piosenki są stworzone do grania na żywo.
Niedawno grałeś w Kielcach. Jak się czujesz w Polsce? Czy rezonujesz z energią polskich fanów?
Polscy fani są najgłośniejsi. Naprawdę. I bardzo serdeczni. Kiedy przylatuję na lotnisko, zawsze na mnie czekają. To bardzo miłe. Dają mi mnóstwo prezentów, takich jak czekolada, alkohol, ostatnio majonez kielecki. Zawsze wyjeżdżam z Polski o 5 kilogramów cięższy (śmiech). Polska publiczność jest także bardzo emocjonalna, co pokazał ostatni koncert. Oprócz muzyki zajmuję się również działaniami na rzecz pokoju i podczas każdego koncertu organizujemy minutę ciszy dla pokoju. Podczas II wojny światowej wiele dzwonów kościelnych zostało przerobionych na broń, więc postanowiłem to zmienić i mamy teraz przetopiony z resztek broni ważący tonę dzwon pokoju, który zjeżdża na scenę i dzwoni rozpoczynając minutę ciszy. Wtedy 10 tysięcy ludzi po prostu milknie na minutę. To bardzo mocne przeżycie. Aż dostaje się gęsiej skórki, więc na pewno zrobię to również w przyszłym roku.
Poprzedni artykuł