Droższe czy tańsze? Bliżej płyty czy wyżej? W rogu czy równolegle? Jak wybierać miejsca na stadionie na wydarzenia sportowe?

Trzy dekady Polski na Eurowizji. Rocznica historycznego występu Edyty Górniak
Historia polskich występów na Eurowizji jest burzliwa, wywołuje dużo dyskusji. Właśnie obchodzimy 30 rocznicę jej początków. 30 kwietnia 1994 roku Edyta Górniak zaśpiewała “To nie ja!” podczas konkursu w Dublinie.
30.04.2024
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Jednych bawi, innych żenuje, a jeszcze innych niezwykle ekscytuje. Konkursy Eurowizji nie pozostawiają praktycznie nikogo w Polsce obojętnym. Narodowy stosunek do tego wydarzenia to wręcz materiał na pracę naukową. A wszystko to zapoczątkował świetny występ Edyty Górniak podczas pierwszego startu Polski na Eurowizji. Występ, do którego mogło wcale nie dojść.
Inna rzeczywistość
W 1994 roku Eurowizja wyglądała zgoła odmiennie niż ma to miejsce dziś. Spektakularne choreografie, tancerze, efekty specjalne, pirotechnika, to wszystko była wówczas melodia przyszłości. Gdy Polska po raz pierwszy startowała w konkursie piosenki Eurowizji chodziło o… zaprezentowanie piosenki.
Żarty żartami, ale oprócz warunków w jakich odbywało się to wydarzenie, różniły się też zasady. Każda reprezentacja wykonywała utwór w swoim głównym języku urzędowym. To ten przepis o mało nie doprowadził do dyskwalifikacji Edyty Górniak. Podczas próby generalnej reprezentantka Polski zaśpiewała fragment “To nie ja!” w języku angielskim. Tłumaczyła to zapaleniem krtani, choć jak ujawniła wiele lat później, zrobiła to na prośbę Wiktora Kubiaka, jej ówczesnego promotora. Miało to wzbudzić zainteresowanie Edytą międzynarodowego rynku muzycznego. Wykonanie z próby faktycznie wywołało kontrowersje. Delegacje m.in. z Hiszpanii czy Grecji wyraziły protest jednak nikt nie złożył formalnego wniosku o wykluczenie Polski z konkursu, choć na pół godziny przed startem losy polskiego debiutu były niepewne.
Ostatecznie Edyta Górniak oczywiście zaśpiewała na scenie w Dublinie i zajęła drugie miejsce, co pozostaje do dziś najlepszym wynikiem w historii występów Polski na Eurowizji. Ostatecznie w 1994 roku musieliśmy uznać wyższość reprezentantów gospodarzy, Paula Harringtona i Charliego McGettigana i to dość znacznie, bo aż o 60 punktów. Nikt jednak po konkursie nie miał wątpliwości, że dołączenie Polski było ważnym elementem ówczesnego konkursu.
Powtórzyć sukcesy
30 latach od tamtych wydarzeń wciąż czekamy. Oczywiście marzy nam się zwycięstwo w konkursie, ale nawet zajęcie miejsca na podium byłoby wielkim wydarzeniem. W końcu w kolejnych edycjach Eurowizji naszymi największymi osiągnięciami było 7 miejsce Ich Troje w 2003 roku z piosenką “Keine Grenzen”, a także 8 miejsce Michała Szpaka w 2016 roku z utworem “Color Of Your Life”. Czy tegorocznej reprezentantce Polski, Lunie, uda się nawiązać do tych sukcesów? Bukmacherzy raczej nie dają na to większych szans, ale już niejednokrotnie w historii okazywało się, że wszystkie przewidywania przedkonkursowe nie pokrywały się z rzeczywistością. No i nie zawsze to zwycięzca Eurowizji okazuje się największym wygranym jeśli chodzi o dalszą karierę.
Odzyskać radość z Eurowizji
W kontekście zamieszania jakie wywoływały w ostatnich latach warunki wyboru reprezentantów tegoroczny występ ma znaczenie być może nawet większe niż sama walka o jak najwyższą lokatę. Chodzi o złagodzenie nieco napiętych nastrojów panujących w Polsce w kontekście konkursu Eurowizji. Występ na wysokim poziomie, a w przyszłych latach bardziej przejrzyste zasady wyłaniania polskich reprezentantów pomogą osiągnąć to, o co przecież chodzi w całej Eurowizji. To praca nad tym, aby coraz więcej osób w naszym kraju zamiast kojarzyć ją z czymś obciachowym, zainteresuje się tym konkursem i będzie czerpać z niego radość.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł