Dubliński zespół lada dzień zawładnie OFF Festivalem! W oczekiwaniu na koncert Fontaines D.C., przybliżamy ich twórczość.

Dla koneserów i odkrywców. Za nami OFF Festival 2025!
Trzy dni imprezy, masa świetnej muzyki i niezapomniane wrażenia - za nami OFF Festival 2025! Niepowtarzalna atmosfera wydarzenia co roku przyciąga tłumy. Przyglądamy się imprezie i polecamy kilka krążków, które pozwolą na nowo zanurzyć się w tym klimacie.
04.08.2025
Martyna Kościelnik
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Dlaczego OFF Festival jest wyjątkowy?
Kilka scen, tysiące festiwalowiczów i widowisko pełne niesamowitych wrażeń – OFF Festival już za nami! Wydarzenie przez wielu nazywane jest wyjątkowym… i wcale mnie to nie dziwi. Skierowane dla wszystkich – zarówno dla prawdziwych koneserów, jak i dla tych, którzy po prostu chcą się dobrze bawić. To szansa na muzyczne odkrycia, miejsce do zaprezentowania projektów specjalnych, a to wszystko w wyjątkowej atmosferze. A pogoda? Jak repertuar – różnorodna. Od słonecznego Los Campesinos! i gorącego Lambrini Girls, przez pochmurne Ciśnienie, błotnisty moshpit w duchu Soft Play, aż po burzowe Have a Nice Life. Nie czuć tutaj dystansu między artystami a publicznością. Wielokrotnie burzono tę barierę – Fat Dog stwierdził, że zaprezentuje swój set tuż przy fanach, a Isaac z Soft Play ochoczo wskakiwał w tłum, zachęcając do moshu i nie tylko. Bez lansowania się – po prostu czyste emocje. To przestrzeń dla tych, którzy nie stawiają na jeden gatunek – na jednej scenie zatracamy się w jazzie, w innym miejscu fundujemy dynamiczną ucztę, a w kolejnej lokalizacji rozkręcamy niezłą imprezę. Wszyscy headlinerzy z innej bajki – legendarny, elektroniczny Kraftwerk przyciągnął pod scenę kilka pokoleń, James Blake postawił zarówno na energię, jak i melancholię i zaserwował słuchaczom nowy utwór, a wyjątkowa atmosfera, irlandzka pasja i niepodrabialny magnetyzm Fontaines D.C. stały się idealnym podsumowaniem imprezy. Wielu OFFowiczów bez wahania stwierdzi, że tę etykietę należy skierować do czwartego zespołu – Kneecap! Zaangażowany tłum wybrał – to ich występ będzie jednym z najbardziej pamiętnych wydarzeń tej edycji.
Polecamy na eBilet.pl
Festiwalowicze cenią tę atmosferę – to świetny czas na wspólne spędzenie czasu, a także idealna przestrzeń na muzyczne odkrycia. Zdania są podzielone – są tacy, którzy kupują bilet early bird i chcą po raz pierwszy zatopić się w nowych dźwiękach już bezpośrednio na festiwalu. Inni preferują wcześniejsze zapoznanie się z repertuarem i wykonawcami, by nic nie umknęło ich uwadze. Wśród moich rozmówców nie zabrakło tych, którzy przyjechali specjalnie na jeden zespół – należeli do nich między innymi Los Campesinos! czy Fontaines D.C.. Dla wielu OFFowiczów obowiązkowym punktem stały się również koncerty takich wykonawców, jak Geordie Greep czy wcześniej wspomniany Have A Nice Life. Na ten drugi zespół musieli sporo czekać – istnieją od ćwierć wieku, a dopiero teraz udało im się dotrzeć do Polski. W namiocie ścisk, ale i radość i zjednoczenie – nie zabrakło wzruszeń i euforycznych okrzyków. Właśnie dla takich chwil warto stać się częścią OFF Festivalu.

“Poza nurtem” w OFFowej scenerii. Trzy albumy, które zawładnęły festiwalem
Niedosyt? Zawsze jest! Jeśli nadal przeżywacie ostatnie wydarzenia, warto powspominać te piękne chwile… z odpowiednią płytą! Te krążki z pewnością staną się niezłym powiewem nostalgii dla OFFowiczów.
Fontaines D.C. – “Romance”
OFFowy koncert odbył się pod znakiem irlandzkiego romansu Fontaines D.C.. Czwarty krążek formacji z Dublina na nowo zdefiniował ich brzmienie – i o to chodzi! Grian Chatten wielokrotnie podkreślał, że zależy im na wydobyciu nowych dźwięków, bez kroczenia utartymi schematami. W efekcie stworzyli płytę, która rozkochała w sobie niejednego konesera alternatywnych brzmień. Wszystkie utwory perfekcyjnie przenikają przez siebie, ale jednocześnie każdy z nich jest pełen siły i mocy, choć towarzyszą im inne emocje. Katharsis, rozpacz, a może po prostu swobodna historia? Wsłuchajcie się w “Romance” i odkryjcie jego wielowarstwowość.
Have A Nice Life – “Deathconsciousness”
Absolutny klasyk! Debiutancki “Deathconsciousness” ujrzał światło dzienne prawie dwie dekady temu i trzeba przyznać, że krążek na stałe wpisał się w świadomość muzycznych entuzjastów. Spoglądając na obraz “Śmierć Marata”, wielu ma w głowie te trzynaście magicznych utworów, które przenoszą nas w melancholijną, rozdzierającą opowieść. Na czele w nieśmiertelnym “Bloodhail”, aż po wieńczący “Earthmover”, dryfujemy po esencji brzmienia Have A Nice Life. Oszałamiający, obezwładniający, angażujący.
Geordie Greep – “The New Sound”
Odrodzenie, nowy początek, powiew świeżości, album roku – takie głosy pojawiły się w sprawie cenionego “The New Sound”. Jak się okazało, tytuł stał się bardzo adekwatny – wśród wirujących dźwięków usłyszymy liczne eksperymenty, ukłon w stronę jazzu, math rocka, musicalu czy wszelkiej maści awangardy. Przedzierając się przez różne poziomy dynamiki, odkrywamy, że choć jest różnorodnie, to całkiem spójnie. I z dobrym smakiem. Geordie w rozmowie z DIY przyznał, że uznał ten projekt za o wiele bardziej satysfakcjonujący, niż cokolwiek, co udało mu się stworzyć z black midi. Brzmi przekonująco?
Poprzedni artykuł