Czego oni słuchają? Edycja “Igrzyska śmierci”: Peeta Mellark
Peeta, słodki Peeta, najbardziej comfort charakter, który jednocześnie nie jest miękiszonem bez wyrazu. Jeśli w wieku nastoletnim czytaliście “Igrzyska” i byliście team Peeta, możecie pogratulować sobie dobrego gustu. Szanse na zdrową relację również są zdecydowanie wyższe niż gdyby waszym OTP (one true pairing) był ship Katniss i Gale’a.
Jeśli chodzi o muzykę, Peeta daje vibe, jakby na pytanie czego słucha, odpowiadałby: wszystkiego. Jego ulubionym wokalistą zapewne byłby Ed Sheeran, a wokalistką – Taylor Swift. I to jest jakby okej, wszyscy kochają tych popowych idoli, potrzebujemy takich ludzi – dumnych popiar, skłonnych do robienia szalonych rzeczy dla swoich girlies. Peeta grałby na gitarze “Perfect”, a na koncert Taylor szedłby jako “Heartbreak Prince” u boku swojej Miss Americany, a że taki z niego showman, prawdopodobnie dla fabuły gotowy byłby klękać na jedno kolano podczas “Love Story”. Dusza romantyka popychałaby go w kierunku staroci: Elvisa, Franka Sinatry czy oldschoolowego stylu w nowym wydaniu (Stephen Sanchez), ale jako że posmakował życia w Kapitolu, trochę mroku również musiałoby gościć w jego codziennej rutynie. Sevdaliza, James Blake serwują, nie inaczej niż Radiohead, smutną muzykę dla smutnych białych chłopców.