Szwedzcy weterani metalu 11 października zabiorą swoich fanów na wyjątkowe wydarzenie. W kinach zostanie wyemitowany koncertowy film -"The Tour To End All Tours".
Norah Jones pozwala, by na “Visions” zaświeciło słońce
Norah Jones w ramach promocji swojego najnowszego albumu “Visions” udostępniła nagranie z sesji dla Vevo, na którym wykonuje na żywo utwór “I Just Wanna Dance”. Wpadająca w ucho i powtarzana w kółko niczym mantra deklaracja artystki, że teraz “nie chce o tym rozmawiać, chce tylko tańczyć” ucieleśnia nastroje całego krążka. W intencji samej artystki to taka płyta na pocieszenie, plaster na skołatane nerwy i zbolałą, zmęczoną duszę. Na parkiet nie wyciąga, lecz przyjemnie kołysze w serdecznym uścisku. To - jak mówi piosenkarka - yang do yin, którym był jej poprzedni album “Pick Me Up Off The Floor” wydany w trakcie pandemicznego lockdownu i opowiadający o wielu mrocznych emocjach z tamtego okresu. Teraz czas trochę przewietrzyć ten smutek i wpuścić trochę słońca.
27.05.2024
Aleksandra Gieczys
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
I Just Wanna Dance
“Powodem, dla którego zatytułowałam płytę Visions jest to, że wiele pomysłów pojawiło się w środku nocy lub w momencie tuż przed snem” – mówiła o genezie powstania swojego nowego krążka Norah Jones. Właśnie dlatego – jak już napisałam powyżej – “I Just Wanna Dance” na parkiet nikogo nie wyciągnie, lecz przyjemnie ukołysze. Celowa w tym utworze ospałość w głosie artystki doskonale komponuje się z nastrojem całego jej albumu.
Visions
Bo “Visions” to stan przejściowy, coś jak poczekalnia przed ostatecznym wejściem w rzeczywistość. Jest odą do wyimaginowanego świata na pograniczu jawy i snu, gdzie możemy podładować baterie, cierpliwie “przeczekać, aż ból ustanie” i właściwie się nastroić. Poprzedni krążek “Pick Me Up Off The Floor” był cennym towarzyszem w czasach, gdy świat borykał się z własnymi ponurymi nastrojami i jedyne o czym wtedy marzyliśmy, to schować się pod kocem i przeczekać wszystko w bezpiecznym schronieniu. Ale powoli czas się obudzić, rozsunąć zasłony. Jones o tym wie i jest gotowa. Brzmi (celowo) jeszcze tak, jakby dopiero wychodziła z pełnego trudności okresu życia, jest może jeszcze trochę zmęczona, trochę senna ale wie, że już czas:
– Kiedy po raz pierwszy usłyszałem utwory z nowego albumu “Visions” Norah, było oczywiste, że przetrwała burzę i wyłoniła się z niej z oświeconą perspektywą – napisał Don Was, prezes Blue Note. – Śpiewa o przebudzeniu, chęci tańca, poczuciu wolności, byciu na dobrej drodze do naprawienia wszystkiego i akceptacji tego, co przynosi życie, niezależnie od tego, jak bywa skomplikowane. Widzi światło na końcu tunelu, który pochłonął ją cztery lata wcześniej i oferuje wskazówki, pocieszenie i radość innym, którzy mogą znaleźć się na podobnych rozdrożach.
Nietrudno zgadnąć, że ze względu na to, że “Visions” ma nas zatopić w swoim onirycznym klimacie, większość utworów na płycie to spokojne ballady. Mimo to album jest bardzo zróżnicowany. Aby nie było nudno, Jones wykorzystuje tutaj wszystkie swoje supermoce – z gracją porusza się po bulwarach gatunków, płynnie łącząc elementy retro-popu, soulu, funku, garażowego bluesa, R&B i country. W spójną całość splata to jej charakterystyczny wokal i naprawdę świetna produkcja Leona Michelsa. Żaden utwór nie wydaje się nie na miejscu ani nie psuje nastroju.
Don Was uważa, że właśnie najlepszą rzeczą w “Visions” jest sposób, w jaki ten album połączył w sobie wszystkie wcześniejsze “wcielenia” Jones. Zapowiadając album zwrócił się do artystki słowami:
“Jedną z rzeczy, które moim zdaniem są tak wyjątkowe w ‘Visions’, jest to, że w przeszłości tworzyłaś albumy, które indywidualnie reprezentowały różne aspekty twojej muzycznej osobowości – album jazzowy, album w stylu country, muzyka eksperymentalna – ale mam wrażenie, że na tej płycie płynnie wplotłaś wszystkie te różne wrażliwości w organiczną tkaninę, która nosi twój niepowtarzalny muzyczny podpis”.
Na pewno sekretnym składnikiem tego albumu jest to, że brzmi tak, jakby był zaimprowizowany podczas swobodnego jam session. Artystce bardzo zależało, by przywołać atmosferę, jak to sama określiła takiego swobodnego, “garażowego grania”. I rzeczywiście udało się ten efekt uzyskać. I to niewątpliwy sukces tego wydawnictwa.
Pod względem aranżacyjnym w tle większości utworów dzieje się wiele ciekawych drobiazgów: syntezatory, smyczki, mała sekcja dęta, śpiew ptaków, zaśpiewy gospel, eteryczne arpeggia. To takie niuanse, która lekko zaakcentowane czasami pojawiają się tylko na kilka sekund ale całości produkcji nadają uroku i oryginalności.
W delikatnym, popowy “On My Way” Jones podnosi nas na duchu afirmacyjnymi sloganami “W ciemności nie musisz się bać / W nocy możesz nauczyć się śmiać i bawić się”. Zalotności i radosnego klimatu dodaje utworowi wykorzystanie w nim ww. efektów specjalnych, jak sampling ćwierkania ptaków i pogwizdywanie wokalistki.
O “Running” piosenkarka powiedziała, że rytm tej piosenki naśladuje ciężkie bicie serca po złym śnie. Artystka próbowała oddać w niej ten oniryczny nastrój, “kiedy jesteś na wpół śpiący, a na wpół obudzony i masz problem z odróżnieniem snu od rzeczywistości”.
Jeszcze ciekawiej wypada “That’s Life” – traktująca o życiowych wzlotach i upadkach fortepianowa ballada w stylu Eltona Johna z lat 70. Utwór ma w sobie piękną, skrojoną w stylu retro glamour konstrukcję, która sprawia, że naprawdę wydaje się, że z powodzeniem mógłby ten kawałek śpiewać sam Rocketmen. Bardzo mnie dziwi, że ten kawałek nie został wybrany jako jeden z singli promujących płytę.
Muzycznie na uwagę zasługuje też “Swept Up In the Night”, “Paradise” i “Queen of the Sea” Pierwszy kawałek w swojej bluesowo – soulowej szacie emanuje spokojem kołysanki, by nagle zachwycić gospelowym zaśpiewem. Drugi utwór stylistycznie odwołuje się do chanson z lat sześćdziesiątych a trzeci, to ballada w stylu country. Różnorodność wszystkich tych stylistyk pokazuje jak bardzo różnorodny i bogaty jest ten album.
Moim osobistym faworytem na płycie jest przepiękna, pełnej emocji ballada “Alone With My Thoughts”, która – w mojej opinii – z powodzeniem może wejść do kanonu najbardziej udanych utworów w karierze Jones. Organy, fortepian, kontrabas i saksofon tenorowy w połączeniu z wokalem Norach tkają tutaj misterną fakturę. Norah pokazuje tutaj swoją największą moc – jak bez nadmiaru blichtru można oddać odpowiednią atmosferę. To Norach Jones jaką znamy z “Come Away With Me”.
Szczerze mówiąc, słuchając “Visions” ciężko jest mi nie szukać analogii do “Come Away with Me” ponieważ ciągle mam w pamięci wrażenie, jakie zrobiły na mnie cudownie kojące piosenki z tego debiutanckiego albumu Nory. Sięgając po jej nową płytę, liczyłam na to, że odnajdę na niej coś z klimatu tamtego krążka. Nie zawiodłam się.
Oczywiście Jones nie przestała być kreatywna muzycznie i wyraźnie na “Visions” czuć, że po swoim olśniewającym debiucie się rozwinęła. Ale czy najnowszy album oferuje nam jakąś szczególnie nową muzyczną perspektywę? Nie i nie ma w tym nic złego. Płyta opiera się na tym samym szablonie jeśli chodzi o budowanie nastroju – jest bezpieczna, ciepła, wypełnia przestrzeń mieszanką jasnych harmonii. Dlatego nie potrafię zgodzić się z deklaracjami Jones, że na “Visions” wyruszyła na nieznane terytoria. Dla mnie to raczej powrót do domu. Solidnego i zbudowanego w najlepszym stylu. I na pewno zgadzam się z ty, że “Visions” to ważny i wartościowy album w dyskografii artystki, który faktycznie może – jak spekulują niektórzy krytycy – zapewnić jej dziesiątą nagrodę Grammy.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł