Oto kolejna pula ogłoszeń na OFF Festival 2026! Wśród nich Black Country, New Road, Sunny Day Real Estate i nie tylko! Sprawdź, kto jeszcze wystąpi w Katowicach.
“W świecie sztuki jestem postrzegany jakbym był takim Popkiem trochę”. Żyto o nadchodzącej płycie i karierze malarskiej
Dlaczego wrócił, skoro zarzeka się, że nie wyda już płyty solo? I dlaczego nie czuje się do końca poważnie traktowany w świecie sztuki? O tym dowiecie się z rozmowy z Michałem "Żytem" Żytniakiem.
08.12.2025
Jakub Wojakowicz
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Jakub Wojakowicz: Na twojej najnowszej płycie rzuciłeś taki wers, że “malujesz wyrazy” i zacząłem się wtedy zastanawiać, czy ty czujesz się bardziej artystą-malarzem, czy artystą-muzykiem? Czy może nie rozkminiasz tego w ogóle w ten sposób?
Żyto: Na pewno,od strony kariery, to bardziej chciałbym koncentrować się na malarstwie. Pomimo że ja tę swoją karierę rapową traktuję mało poważnie , to dużo ludzi do mnie pisze, że ta muzyka im pomaga, dużo miłych wiadomości dostaję, więc stwierdziłem, że nie chcę z tego rezygnować i też to będę robił. Ale kim się czuję bardziej? Chciałbym być malarzem na pewno, jednocześnie wiem, że muzyka jest silniejszym medium, mocniej wpływa na człowieka. Od patrzenia na obraz nie poprawi ci się humor, nie dostaniesz zastrzyku energii, ani się nie uspokoisz. Od muzyki wydaje mi się, że tak. Wydaje mi się, że ludzie większy szacunek mają do muzyków.
Na pewno muzyka jest prostsza do zrozumienia, dlatego może tak jest.
Może. Wydaje mi się, że dużo ludzi mówi, że obie te rzeczy jestem w stanie robić na dosyć dobrym poziomie i to jest, nie wiem czy ewenement, ale to jest spoko i nie chcę z tego rezygnować. Natomiast ważniejsza jest dla mnie ta kariera malarska.
Co w takim razie daje ci muzyka, czego nie daje ci malowanie?
Przy muzyce mogę się bardziej wyżyć. Jednak jak mam hardkorowe kawałki, to jest taki bardziej świat gangsterski, jak gangsterskie kino. Jak to piszę, później to rapuję, to się tak czuję, stroję się przed lustrem, chodzę, rapuję sobie te kawałki. Malowanie jest spokojniejsze, tak bym powiedział. Więc nie ma tego takiego pie*dolnięcia, brzydko mówiąc, które jest w muzyce.
Nieco uprzedziłeś moje drugie pytanie, czyli: co daje ci malowanie, czego nie daje ci muzyka? Wnioskuję, że wyciszenie.
Tak, malowanie jest bardziej uspokajające na pewno. No i kawałek jednak jest rozciągnięty. Dużo się wątków mieści. Czasem nie ma jakiegoś konkretnego tematu. Obraz to jest taki jeden znak. I to jest trochę inne w tym. Inaczej się to tworzy. Mam wrażenie, że malarstwo jest bardziej uniwersalne. Z polskim rapem się nigdzie nie wybijesz, poza Słowacją (śmiech). A tutaj mam szansę na karierę międzynarodową. I tego chciałbym, takie jak moje marzenie, a muzykę będę traktował bardziej jako takie hobby i dodatek. Bo przy płycie, którą teraz robię, nie mam żadnej presji, nie mam żadnego targetu, żeby powiększyć fanbase. Są ludzie, którzy mnie słuchają, i robię to dla nich. Mogłem zrobić wszystko po swojemu. Pierwszy raz mogę zrobić wszystko tak, jak chcę. Bo przy płytach z Noonem to Noon decydował, wcześniej było Prosto, Asfalt Records. Czuję się trochę, jakbym robił pierwszą płytę. Ja zacząłem robić rap w tych czasach gdy myśmy do tego podchodzili bardziej zajawkowo. Nie było pewne, że będzie z tego kasa. Nawet ci, co byli u szczytu, też chyba nie zarabiali wielkich pieniędzy. No więc ja mam taką fazę, że to jest moja pierwsza płyta na nowo. Robiona z samej zajawy. Bez żadnego patrzenia na to, co jest modne. Zrobiłem sobie to, co chciałem, totalnie nie patrząc na nikogo innego.
W jednym z wywiadów przed “Morzami Południowymi” stwierdziłeś, że twoja miłość do hip-hopu nie odżyła, i że współpracy z nikim niż z Noonem nie przewidujesz. Co się zmieniło?
Ludzie mnie skłonili do tego. Też ci, którzy mi mówili, że to jest marnowanie talentu. Ktoś mi powiedział, że powinienem tworzyć cały czas jeśli mogę. I ci ludzie, którzy do mnie pisali, mimo mojego podejścia, że ta muzyka jest super, że pomogła, to mi dodało pozytywny feedback. I sama przyjemność z tworzenia. Ja najbardziej lubię pisać i nagrywać. I to jest ta część tego procesu, która mnie najbardziej interesuje.
Co się z tym potem dzieje, to już drugorzędne.
Tak naprawdę tak. Przy tej płycie dostałem możliwość swobodnego działania, że nie jestem od nikogo uzależniony, czyli to, co mi się najbardziej podoba w malarstwie. Wymyślam sobie tytuł, rysuję, robię szkic, maluję, wstawiam na Instagrama zdjęcie, ktoś kupuje. Zero kompromisów. A im więcej ludzi jest zaangażowanych w dany proces, tym więcej… “Zróbmy to tak, a to zróbmy tak”, “Inaczej ten teledysk”, “Czekaj, przerobię ci bit”, “A może tu byś coś innego zarapował”. W malarstwie tego nie ma. Sony mi dało jako dystrybutor wolną rękę do wszystkiego, więc tak naprawdę jestem też producentem wykonawczym tego albumu.
Nad tym się trochę zastanawiałem, bo tak jak mówiłeś, projekty z Noonem były trochę bardziej jego. Jak ci w ogóle jest z byciem trochę bardziej samemu odpowiedzialnym za brzmienie albumu?
Wiesz co, pewne kwestie są ciężkie, bo wiadomo jak to z artystami. Najfajniejsze jest samo tworzenie, ale później wchodzą te kwestie organizacyjne typu ogarnięcie jakichś ludzi na klip. Sam wybierałem single, wymyśliłem też teledyski, jakie mają być, byłem podczas ich montażu, więc też byłem w to zaangażowany. Z merchem trochę zamuliłem, wiesz, tyle sobie wziąłem na głowę. Musiałem pewne rzeczy odsuwać w czasie, więc jest to trochę męczące, szczególnie, że jak jest jesień, jak się robi gorsza pogoda, to mi się od razu mniej chce robić. Więc mam teraz menadżerkę, która mi pomaga z pewnymi kwestiami. Takie kwestie błahe, organizacyjne czasami się chce, a czasami nie. Samo tworzenie, super.
Na „Ulicach i salonach” opowiadasz o swojej podzielonej rzeczywistości. Jak bycie jednocześnie człowiekiem ulicy i sztuki i odbija się na tym, jak jesteś odbierany? I na ulicy, i na salonach.
Już nie jestem chyba człowiekiem ulicy. W sensie, wiesz, to było takie życie osiedlowe. Mi to się wydawało wtedy normalne. Dopiero później zrozumiałem, że w sumie to, co myśmy robili z kolegami, może mogło być postrzegane jako ostra patologia w niektórych kręgach. Teraz chciałbym zmierzać w inną stronę. Odstawiłem używki wszelkie. Nie mam już za bardzo styczności z tamtym światem. Też to towarzystwo, które jest w świecie sztuki, bardziej mi odpowiada. Ale wiadomo, że to była jakaś część mojego życia. I jest nią jeszcze często przez rap, który robię. Moim zdaniem to jest taki rap uliczny. To jest tak, jak powiedział kiedyś Ice T, że rap nie powinien być pozytywny, że to jest hardkorowy gatunek z taką dawką negatywnej energii, która z ciebie wychodzi. I wydaje mi się, że zawsze będę robił taki rap, ciężki. Ale teraz jest jednak inne pokolenie, inna rzeczywistość, inne problemy. Już mało tego blokowego rapu jest. Teraz są wymyślone problemy (śmiech).
Niektórym w porównaniu z tamtymi czasami, to może się wydawać, że wręcz wymyślone.
Ale to jest dziwne, bo ludzie nadal żyją w blokach. Gdzieś w Niemczech czy we Francji ten rap nadal jest taki. U nas też ludzie żyją w blokach, ale nie wiem co się stało, wszyscy przed komputerami zamulili, czy o co tu chodzi?
Ciężko tak naprawdę powiedzieć. Faktycznie ciężko byłoby to nazwać kwestią generacyjną, bo tak jak mówisz, Niemcy, Francja….
Ciekawe czemu u nas się to życie takie zniknęło… Szkoda w sumie, tego trochę brakuje. Jak mam słuchać czegoś w ogóle, to najczęściej słucham właśnie starych rzeczy, takich jak WWO. No, ale wracając, przez ten rap trochę w tym świecie sztuki jestem postrzegany, mam wrażenie, jakbym był takim Popkiem trochę. Niektórym dalej się wydaje, że ja jestem raperem, tylko sobie tak trochę maluję. A tak naprawdę sprzedałem pięćset obrazów i zarobiłem w ch*j więcej pieniędzy na malowaniu niż na muzyce. Teraz muzyka jest tylko dodatkiem.
Życzę Ci tego, żeby to się faktycznie trochę zmieniło. Ciąży Ci to?
Jakbym nie robił muzyki, to pewnie bym już tego w ogóle nie czuł. Sporo ludzi, którzy się jarają moim malarstwem, młodszych na przykład, nie wie, że w ogóle ja robiłem kiedyś muzykę. Bo kiedyś było tak, że wiadomo, że praktycznie wszyscy znali mnie z muzyki. A teraz jest tak, że w sumie jest część, która w ogóle jest zaskoczona. Teraz wiadomo, jak wstawiam to na Instagrama, to oni to widzą. Ale czy mi ciąży tamten etap? No nie, wiadomo, że łatwiej by mi było pewnie w świecie sztuki, gdyby nie było może tamtego etapu. Chociaż kto wie. Dzięki temu też początek mojej kariery był taki, że dużo ludzi ze świata muzyki przyszło kupiło obrazy. Ja nie mam w ogóle takiego poczucia, że mi to przeszkadza. Fajne było tamto życie w tamtym czasie, a teraz fajne jest to. Są etapy.
I też życie odbija się na sztukę. Mógłbyś myśleć sobie o innym życiu, ale nie wiesz wtedy, co byś robił jako artysta tak naprawdę.
Myślę, że to był element takiej drogi, którą musiałem przejść. I cieszę się, że już nie żyję tamtym życiem, bo niektórzy się zatrzymali na tamtym etapie i też jakoś dobrze to dla nich nie wyszło, że tak powiem. Więc wiesz, zaje*iście jestem zadowolony i wdzięczny, że w ogóle to malowanie jakoś tak się samo trochę pojawiło. Bo ja nie planowałem w ogóle, że będę sprzedawał obrazy. Po prostu przyszli do mnie Rau, zresztą raper, ze swoim przyjacielem Zimą (Mateusz Zimnowski red.) jak sobie malowałem, miałem te płótna porozstawione, pomalowane i przyszli w odwiedziny. I się spytali po ile ty te obrazy sprzedajesz? Powiedziałem jakąś tam kwotę i kupili cztery obrazy, wstawiliśmy zdjęcie na Instagrama. To był akurat mój pomysł, żeby ludzie zobaczyli, że maluję w ogóle. I nagle ludzie piszą. Magda Schejbal zrobiła mi pierwszą wystawę. Pojawiło się tam trochę znanych postaci rapowych, trochę takich z Instagrama, Wujaszek Lifestyle, Wieniawa, no i tak to ruszyło. I nagle osiem obrazów sprzedanychw miesiącu czy dziesięć. Też zauważyłem, że podoba mi się ten świat, inny świat, inne towarzystwo, zupełnie inne gadki.
Czym ci tak rapowy świat podpadł?
Bo wiesz, jak jesteś raperem, to do ciebie wypisują jakieś głupoty codziennie: „a o co ci chodziło w tym kawałku?”. Jeden cię coś obrazi, każdy ma jakąś prośbę, jak jakiemuś nie daj Boże odpiszesz, to oni już automatycznie sobie myślą, że zostajesz ich kolegą, wiesz i zaczynają do ciebie jeszcze częściej pisać, wysyłać memy, jakieś filmiki, zaraz wysyłają ci swoje kawałki, pytają czy może byś się dograł… I tak w rapie jest chyba teraz lepiej niż było. Kiedyś byli ludzie, którzy wylewali na ciebie po prostu wiadro pomyj, w tych komentarzach wyżywali się po prostu. Teraz jest większa kultura ogólnie w sieci, no ale i ten świat sztuki zupełnie inna bajka niż rap. Ja pamiętam po pierwszej płycie, że byli ludzie, co byli w moich rzeczach zakochani, ale też ludzie, co po prostu tego nie kumali. Ten rap dla ludzi, którzy się nie znają na rapie może się wydawać bardzo prostym rapem. Momentami wiadomo, że jest trochę buracki i tak dalej, ale dla ludzi bardziej zaznajomych… oni mnie zawsze słuchali, wiesz, ludzie, którzy się interesują na rapem, producenci zawsze się mną jarali, inni raperzy się jarali i ludzie tacy, jacyś z branży, graficiarze, architekci, nie wiem, dlaczego trafiam akurat tak, ale do mas nigdy jakoś ten mój rap nie trafił. Ale ja w sumie się teraz chyba trochę z tego cieszę, powiem Ci, wiesz, że nie zostałem takim mainstreamowym raperem, później bym musiał na siłę robić te albumy takie same, jak wszystkie, mówić, że każdy album jest jakiś wyjątkowy, a wszystkie są ku*wa takie same.
Moim zdaniem to się bierze trochę z tego, że ten twój rap jest inny jednak niż to do czego przyzwyczaja mainstream, a słuchacz chce dostawać to, do czego on jest przyzwyczajony. A dla ludzi, którzy nie słuchają rapu zazwyczaj może właśnie fajne w twoim rapie jest to, że on nie jest „tym” rapem.
Noon trochę źle to przeżył, bo ja mu mówiłem: „Po co Ty ze mną w ogóle ze mną robisz płytę, mordko?”. On miał chyba tak, że nikt o nim złych komentarzy w ogóle praktycznie nie pisał. I my wydajemy te rzeczy, on siedzi i prawie płacze, że jego psychofani go cisną, pytają gdzie jest płyta z Pezetem. No, więc trochę go to zabolało, Ja to się z tego śmiałem po prostu, bowiedziałem, że tak będzie, już byłem przygotowany z poprzednich płyt. Wiadomo, że niektóre komentarze cię wku*wią, bo nikt nie przyjdzie i ci w twarz tego nie powie, ale ja już mam do tego takie podejście, że… a tam. Ja też tak miałem z płytą w Prosto, że wiesz, ona była na elektronicznych bitach, takich angielskich trochę, te rewiry i też tak było gadanie, że powtarzane refreny, że wieśniak pod techno rapuje.


A teraz scena brytyjska jest pewnie bardziej wpływała nawet niż amerykańska. Przechodząc jednak do tematów nowszych, muszę zahaczyć o kwestię preorderowych winyli. Skąd się wziął pomysł na to?
Żeby te picture diski zrobić? Usłyszałem o tych picture diskach, sprawdziliśmy, że nigdy tego jeszcze wcześniej nie było w historii i mówię, no dobra, to w sumie chcę to zrobić. Picture disc to jest taka kartka w kształcie winyla i to, co na niej namalujesz, to tłocznia jest w stanie wytłoczyć. I maluję po prostu sto obrazów na stu kartkach i z tego wytłoczonych zostanie sto winyli, czyli na każdym winylu będzie inny obraz namalowany. Tak jakbym zrobił sto obrazów, tak naprawdę, które będą z moją muzyką. I one będą opakowane w takie przezroczyste folie i będą miały haczyk w zestawie. Także będziesz mógł sobie jak obraz ten winyl powiesić, a będziesz mógł sobie po prostu zdjąć i posłuchać. Takie fajne połączenie świata muzyki i malarstwa.
Czyli od strony czysto technicznej, tutaj nie ma żadnej trudności dla ciebie większej, jako że to idzie do tłoczni i oni po prostu z tymi obrazami robią swoje.
Ja tam nawet będę jechał, będę malował część u nich rzeczy i pewnie wytloczę też kilka sam. Mają mi tam pokazać jak to zrobić tak naprawdę. Sam jestem ciekaw, widziałem tylko jeden próbny jak to wyszło. No fajnie, chcemy też zrobić taki mini dokument po angielsku albo z napisami i wysłać to do takich magazynów jak i-D czy Complex. Nie było tego jeszcze nigdy w historii, więc może się zainteresują, a tak jak mówiłem, najbardziej interesuje mnie teraz kariera malarska poza Polską.
W takim razie na zakończenie mam dwa szybkie strzały: Bardziej myślisz obrazami czy słowem?
Słowem. Ale właściwie ten proces tworzenia jest podobny często. Czasem wypada jakieś hasło do notatnika, gdzie zapisuję sobie tematy, czy jeżeli chodzi o rap, czy jeżeli chodzi o obraz. Zapisuję sobie po prostu słowo-temat i piszę do niego hasło. I później czasem coś co miało być na przykład tematem kawałka, staje się obrazem, a czasem dostaję jakiś bit, nagle zaczynam coś pod to pisać i temat staje się kawałkiem. W lutym będę na targach sztuki w Katowicach i organizator napisał, że fajnie jakby ta wystawa była taka spójna i tematyczna. No więc skoro na płycie będzie 12 tracków, chcę namalować 12 obrazów, Każdy track z płyty dostanie obraz.
A masz jakieś kulturowe powiązanie z Częstochową? Czy to, co robisz jest dostrzeżone gdzieś tam lokalnie?
Miałem w galerii miejskiej Gaude Mater wystawę. A później to już nic takiego się nie działo. Ludzie Częstochowy jakoś nie kupują za dużo moich obrazów. Chociaż, akurat jak była wtedy ta wystawa to oprócz jednego obrazu wszystkie się sprzedały. To był duży sukces, ale od tamtej pory nie było mnie tam z moimi obrazami. Aczkolwiek teraz jak o tym powiedziałeś to sobie pomyślałem, że może fajnie by było coś tam znowu zrobić. Tam jest taka Konduktorownia…
Tak, jest Konduktorownia. No to jest taka przestrzeń wystawiennicza faktycznie. Można tam zorganizować koncert jednocześnie, więc mógłbyś to totalnie połączyć.
Mi się w ogóle koncertów zupełnie nie chce grać. Jakby mi zrobili trasę jakąś, zorganizowali ileś tam miast, ktoś za mnie, to może. Ja już miałem propozycję w ogóle, żeby grać z tym materiałem, ale powiedziałem, że jak mam gdzieś dzwonić, coś załatwiać… nie, nie chce mi się. Nie mam zajawy na to jakoś. Wiadomo, że jakby była zorganizowana trasa,, to pewnie bym się przygotował i pojechał, ale tak nie mam jakiejś fazy na to specjalnej.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł








