Mystic Festival wystartował z pierwszymi ogłoszeniami na 2025 rok! Festiwal odbędzie się w dniach 4-7 czerwca w Gdańskiej Stoczni. Wśród zaproszonych znajdują się: Alcest, Exodus, In Flames oraz Nile. Zapoznajcie się z ich twórczością!
Jakub Józef Orliński czyli One Man Show i opera nowej generacji
Zrodzona w mediach społecznościowych międzynarodowa kariera, charakterystyczny kontratenorowy głos, płyty wydane przez wielką wytwórnię i wygląd zawodowego modela. Jakub Józef Orliński okrzyknięty ulubionym śpiewakiem operowym milenialsów, to najbardziej gorące nazwisko w świecie muzyki klasycznej. Jego pojawienie się na scenie wywołuje niemal rockowy szał na widowni a bilety na koncerty wyprzedają się w godzinę. Co stoi za jego fenomenem?
26.04.2024
Aleksandra Gieczys
Artykuł może zawierać autopromocję eBilet.pl
Właśnie miała miejsce premiera jego najnowszej płyty – na której mierzy się z ikonicznym “Orfeuszem i Eurydyką” Glucka i przedstawia swoją własną, autorską interpretację tego dzieła – chcemy zapoznać Was z jego twórczością i pokazać, że za sukcesem muzyka stoi przede wszystkim wielki talent, pracowitość i nieszablonowy pomysł na kreowanie swojej własnej artystycznej drogi.
Jakub Józef Orliński stawiany jest dzisiaj za modelowy wzór muzyka operowego nowej generacji. “The New Yorker” określa go mianem “kontratenorem milenialsów o uroku gwiazdy pop” i “Justinem Timberlakem opery”. Niezaprzeczalnie sportowa sylwetka (jego taneczne zdolności zresztą chętnie wykorzystują reżyserzy operowi), młodzieńcza energia i uroda zawodowego modela (muzyk pojawił się na okładce magazynu Vogue) robią wrażenie. Należy jednak pamiętać, że światowe media przede wszystkim rozpisują się o wielkim talencie Polaka. Jego wizerunek owszem sprzedaje się świetnie i świadomy tego management opanował do perfekcji technikę prezentacji fizycznych walorów artysty na okładkach płyt. Oczywiście nie każdemu taka forma promocji muzyki klasycznej odpowiada. Zdjęcia Orlińskiego z nagą klatką piersiową na okładce płyty “Anima Sacra” wywołały wzburzenie części konserwatywnych melomanów. Jeden z dziennikarzy grzmiał:
“Ten rodzaj skatologicznego marketingu jest haniebny i zbędny. Poważny, utalentowany młody piosenkarz, taki jak Orliński, nie potrzebuje eksponować muskularnej, nagiej klatki piersiowej, aby zwiększyć sprzedaż swoich płyt. Erato zachowuje się bardziej jak ‘Erotica’ i przy takim zdjęciu na okładce ‘Anima Sacra’ lepiej byłoby zatytułować ‘Corpus mirabilis’”.
Bezsprzecznie jednak to z powodu swoich umiejętności wokalnych Orliński jest zdaniem krytyków najbardziej prestiżowych magazynów operowych jednym z najdoskonalszych artystów operowych świata i dzięki nim śpiewa w najsłynniejszych salach koncertowych i teatrach operowych po obu stronach globu z nowojorską Metropolitan Opera House na czele.
Niektórzy mogą pomstować, że na scenie tańczy breakdance i hip-hop ale dla rzeszy fanów jest to bardzo odświeżające i skłania do odbioru muzyki klasycznej także młodszą publiczność, którą Orliński przyciąga masowo do sal filharmonicznych.
W wywiadzie dla “Ruchu Muzycznego” śpiewak mówił:
“Mam świadomość, że pewne rzeczy robię w sposób bardzo nowoczesny, świeży i czasami kontrowersyjny, ale w moim pokoleniu jest całkiem sporo osób, które też mają świeże spojrzenie na muzykę klasyczną”.
Historia pewnego występu
Na pewno szeroki rozgłos – wykraczający poza branżową bańkę – zapewniło Orlińskiemu viralowe nagranie jego występu na festiwalu w Aix-en-Provence w 2017 roku. Muzyk został tam niespodziewane zaproszenie do występu w audycji plenerowego radia France Musique. Orliński myśląc, że będzie to nagranie radiowe przyszedł tam zwyczajnie ubrany i nie do końca wyspany po wieczornym spektaklu i nocnej imprezie. Okazało się jednak, że na miejscu jest publiczność i kamery. Jak powiadają: reszta jest legendą. Wrzucony przez radiowców do sieci filmik występu chłopaka w krótkich spodenkach, kraciastej koszuli i sportowych butach (towarzyszący pianista gra w japonkach!) przejmująco śpiewającego arię Vivaldiego zdobył 11 milion odsłon na na YouTube. Orliński stał się rozpoznawalny na świecie. Sam jednak nie uważa tego momentu za początek swojej kariery:
“Oczywiście mi to pomogło, ale trzeba wiedzieć, że to nigdy nie działa tak, że pojawia się jeden viral i nagle wszystko jest załatwione, rozkręca się i wspaniała kariera stoi otworem”.
Niemniej tych kilka minut dało mu rozpoznawalność wykraczającą daleko poza grupę radiowych słuchaczy i miłośników klasyki a w sferze profesjonalnej – doskonałą promocję pierwszej solowej płyty wydanej w legendarnej wytwórni Erato (Warner Classics), która zaproponowała mu jej nagranie niedługo po tym występie.
Wszyscy lubimy takie hollywoodzkie historie, prawda?
Osobiście jednak przychylam się do zdania Adama Suprynowicza w “Dwutygodniku”:
“Czy internetowa kariera ‘załatwiła’ Orlińskiemu główną rolę w ‘Rinaldo” Haendla na prestiżowej scenie festiwalu w Glyndebourne? Oczywiście – nie. To artysta o wielkim talencie, operujący głosem świadomie, przykuwający uwagę barwą, dynamiką, frazowaniem. Podejmujący ciekawe wyzwania sceniczne. To wszystko nadal się liczy. Orliński to jednak również przykład nowej tendencji: muzycy klasyczni coraz bardziej świadomie kształtują swój wizerunek, traktując go nie tylko jako działanie promocyjne, lecz także środek wyrazu, dopełniający ich jako artystów”.
Oczywiście, że na tytułu “jednego z największych odkryć w świecie muzyki klasycznej ostatnich lat” i “jednego z najważniejszych talentów swojej generacji” Orliński nie zapracował sobie jednym filmikiem. W świecie muzyki poważnej nie ma czegoś takiego, jak ekspresowa kariera. Muzyk jest absolwentem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, uczestniczył w Akademii Operowej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej i kształcił się w elitarnej nowojorskiej Juilliard School. Jeszcze przed tym ikonicznym występem był laureatem wielu konkursów i nagród. Dzisiaj do tej kolekcji dodać może jeszcze m.in. nazywaną operowym Oscarem “Opera Awards”, Gramophone Classical Music Award, International Classical Music Award, Paszport Polityki, The Gramophone i dwie nominacje do Grammy.
“Nigdy nie miałem planu na to, jak zawojować świat. Po prostu robiłem rzeczy w zgodzie ze sobą. Nigdy nie chciałem być modnym, ale widzę, że to, kim jestem i jaki jestem, sprawia, że młodsza publiczność zaczyna myśleć: ‘Ej, może ta muzyka poważna nie jest wcale taka nudna’. To nie jest tak, że ja tu występuję w roli buntownika opery i chcę ją reformować. Wprost przeciwnie – uważam, że jest w niej miejsce na wszystko. Na konserwatywną i dawną odmianę, ale i na nowe ścieżki i narzędzia. Ja osobiście najbardziej lubię takie produkcje, w których jako widz jestem co chwila zaskakiwany tym, co dzieje się na scenie. Wjeżdża na przykład kabina dźwiękowa i widzę, jak ktoś na żywo robi efekty, albo wyświetla się przede mną panel rysownika, który tworzy obraz; czy projekcje, które uwzględniają street dance. To właśnie dzięki temu opera żyje i wciąż porusza ludzi”.
O tym, że za karierą Orlińskiego stoi coś więcej niż tylko marketing i internetowa popularność świadczy to, z jaką konsekwencją muzyk realizuje swój własny program. Krótkie omówienie jego solowej dyskografii dowodnie pokazuje głęboki zamysł nad obranym kierunkiem. Nie błądzi po meandrach stylistycznych muzyki poważnej, nie szuka łatwych i efekciarskich rozwiązań. Nie ma tutaj mowy o tak modnej dzisiaj pop-operowej pulpie. Jego płyty to nie składanka atrakcyjnych hitów operowych a barokowe concept albumy. Poprzeczka postawiona jest wysoko a realizowany program przemyślany dogłębnie i bardzo ambitny.
Poławiacz barokowych pereł
Od czasu wydania swojego pierwszego albumu w 2018 roku Orliński zyskał reputację muzyka, który eksploruje repertuar barokowy i wydobywa z odmętów zapomnienia mało znane perełki tej epoki. W doborze repertuaru pomógł mu przyjaciel, Yannis François – śpiewak i muzykolog z Gwadelupy, który podróżując po świecie, skrupulatnie wynajduje w bibliotekach manuskrypty zapomnianych dzieł XVII-wiecznej muzyki wokalnej i instrumentalnej. Wydawnictwa Orlińskiego potwierdzają tylko, jak wiele wspaniałej muzyki z przeszłości wciąż pozostaje do odkrycia.
Kolejnym wspólnym mianownikiem solowych albumów śpiewaka jest kooperacja z Il Pomo d’Oro – szwajcarską orkiestrą, której muzykami są uznani eksperci należący do ścisłej czołówki w dziedzinie wykonawstwa historycznego oper oraz dzieł instrumentalnych z okresu baroku i klasycyzmu.
Już debiut polskiego kontratenora w wytwórni płytowej Erato – płyta “Anima Sacra” – zwrócił uwagę klasycznego świata i okrzyknięty został branżową sensacją a Orlińskiemu pozwolił wejść do elitarnego grona wykonawców muzyki dawnej. Krytycy uznali ją za jeden z najlepszych albumów operowych 2018 roku. Team Orliński & François & Il Pomo d’Oro swój pierwszy koncept album poświęcił XVIII-wiecznym ariom religijnym kompozytorów związanych z barokiem niemieckim i włoskim. Album przebił się do muzycznej światowej czołówki brawurowym wykonaniem ośmiu sakralnych arii uznanych za światowe premiery fonograficzne. Krytycy docenili też “urzekającą barwę głosu, lekkość i finezję techniczną oraz niesłychane, charyzmatyczne interpretacje” Orlińskiego.
Płyta zdaniem Orlińskiego to manifest wolności i pasji, które stanowią kwintesencję stylu barokowego:
“Trzeba przestrzegać wielu zasad, ale należy też podejmować liczne wybory. Poczynając od ornamentacji, która pozwala obrać różnorodne ścieżki interpretacji. W ornamentacji możesz pokazać kreatywność, ale też dotrzeć głębiej do serca utworu i pokazać swoją artystyczną osobowość. Twoje życiowe doświadczenia stają się filtrem, inspirującym muzyczne wybory”.
Drugi, wydany w 2019 roku album “Facce d’amore” obejmuje repertuar świecki, na który złożyły się XVII i XVIII-wieczne arie poświęcone tematyce miłości i kaprysom pożądania. Ponownie część – 7 z 18 – utworów znajdujących się na tej płycie to wyszukane przez François i po raz pierwszy nagrane na płytę utwory. Całość – zgodnie z zamierzeniem Orlińskiego – tworzy panoramę arii poświęconych wielu obliczom figury męskiego kochanka w epoce baroku, jak i tematyce miłości – tej spełnionej i szczęśliwej, ale także szalonej i zakazanej. Konserwatywnie nastawieni melomani znowu podnieśli larum, że maestro Orliński w teledyskach promujących płytę jest ciut za bardzo śmiały jak na ich gusta i rozgogolony ale … dziennikarze byli zachwyceni i prześcigali się w komplementach i porównywaniu aparycji śpiewaka – m.in. “The New Yorker” – do rzeźby Michała Anioła. Wszyscy jednak zgadzali się, co do tego, że Orliński zaśpiewał na płycie doskonale. Wydawnictwo nagrodzone zostało m.in. brytyjską nagrodą w zakresie twórczości operowej International Opera Awards i zdobyło nominację do Fryderyka w kategorii “Najlepszy Album Polski Za Granicą”.
Trzeci album – Anima Aeterna (2021) – to powrót do sacrum i kontynuacja pierwszego krążka. Składający się z XVIII-wiecznych arii i motetów album podąża duchem debiutanckiego “Anima Sacra” i jak tłumaczył Orliński dialoguje z nim na wielu płaszczyznach:
“Zawsze chciałem, aby moje solowe albumy były osobistymi wypowiedziami artystycznymi, by za ich pośrednictwem ukazywać idee, historie (duże i małe), podobieństwa i różnice, które leżą u ich źródła”.
Na płycie do Orlińskiego i orkiestry Il Pomo d’Oro dołączył chór i wspaniały sopran Fatmy Said. Znowu nie obyło się bez światowych premier – arii Bartolomeo Nucciego i Gennaro Manny.
Jacek Hawryluk w “Ruchu Muzycznym” ocenił album słowami:
“Z czysto koncepcyjnego punktu widzenia to bodaj najlepiej ułożony program Orlińskiego (jak zwykle przygotowany przez Yannisa François): różnorodny, wielowymiarowy, naszpikowany arcytrudnymi fajerwerkami technicznymi i fragmentami o ogromnym ładunku emocjonalnym”.
Kolejny album – “Farewells” (2022) – tym razem Jakub Józef Orliński nagrał w duecie z pianistą Michałem Bielem. Jest to wydawnictwo szczególne w dorobku artysty, ukłon w stronę rodzimej tradycji. Przedstawia muzyczną panoramę polskiej liryki wokalnej, która obejmuje sto pięćdziesiąt lat historii tego gatunku. Orliński śpiewa tutaj pieśni m.in. Moniuszki, Karłowicza, Szymanowskiego, Czyża, Bairda i Łukaszewskiego oraz sięga do tekstów najwybitniejszych twórców polskiej poezji (m.in. Słowackiego, Krasińskiego, Asnyka, Tetmajera, Tuwima, Konopnickiej, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej). Zaśpiewana w całości po polsku płyta zdobyła międzynarodowe uznanie, co jest niebywałym osiągnięciem. M.in. krytyczka i dziennikarka muzyczna Katherine Cooper na łamach “Presto Music” – płyta została ich albumem dnia – podkreślała atrakcyjność zaproponowanego przez Orlińskiego i Biela repertuaru oraz chwaliła kontratenora za “możliwości zinterpretowania na wiele sposobów ekspresyjności dźwięku litery ‘sz’, niewymuszoną moc dolnego rejestru jego głosu i instynktowną świadomość muzyków, w którym momencie można ‘wdepnąć na gaz’, a kiedy pozwolić muzyce oddychać”.
Za „Farewells” muzyk zdobył m.in. prestiżową nagrodę Opus Klassik w kategorii śpiewak roku.
O wydanym w 2023 roku “Beyond” The Sunday Times napisał, że jest to album “nie tylko wystawny, ale przełomowy” i uznał go za jeden z najlepszych wydawnictw roku.
Orliński powraca tutaj do współpracy z Yannisem François i Il Pomo d’Oro oraz do barokowego repertuaru. Zebrany na płycie bogaty wachlarz arii, kantat, canzonii i instrumentalnych intermezzo to ponowne zestawienie ze sobą wielkimi nazwisk epoki i kompozytorów zupełnie wcześniej nie znanych – na potrzeby wydawnictwa Yannis François opracował i nagrał po raz pierwszy aż 10 światowych premier fonograficznych. Orliński i François ponownie odkryli dla świata i przybliżyli miłośnikom muzyki m.in. wcześniej mało znaną twórczość Giovanniego Cesare Nettiego. Tak Jakub Józef Orliński opisał koncept projektu:
“Na tym albumie i z tym skrupulatnie dobranym programem chcę pokazać ludziom, że ta muzyka jest ponadczasowa. Wciąż jest aktualna, żywa, energiczna, wzruszająca, wciągająca i zabawna”.
Orfeusz czyli One Man Show
W grudniu 2021 roku nowojorska Metropolitan Opera wybrała Orlińskiego do roli Orfeusza w operze “Eurydyka” Matthew Aucoina. Następnie w 2022 i 2023 roku występował w “Orfeuszu i Eurydyce” Christopha Willibalda Glucka na deskach Théâtre des Champs-Elysées w Paryżu i San Francisco Opera. Muzyk podkreślał w wywiadach, że zmierzenie się z tym repertuarem było jego wielkim marzeniem już od czasu studiów. Czy była to zwycięska dla niego konfrontacja? Mityczna postać greckiego barda z opery Glucka stała się popisową rolą śpiewaka. “One Man Show” – krytycy nie szczędzili mu pochwał. Wcielanie się w Orfeusza przez tak długi czas, na tylu różnych scenach, jeden raz po drugim sprawiło, że Orliński zanurzył się w tej operze. W rozmowie z BBC Music Magazine mówił:
“To jeden z najbardziej fenomenalnych utworów, nie tylko ze względu na piękną historię, nie tylko ze względu na genialną muzykę, ale także dlatego, że została przedstawiona w bardzo przystępny sposób”.
Ciekawostką jest to, że każda z trzech inscenizacji wymagała od niego śpiewania w innej tonacji. W tym samym wywiadzie dla BBC mówił:
“W Paryżu śpiewałem Orfeusza w tonacji klasycznej 430, w San Francisco przy 440 a potem nagraliśmy to w 415. Dla słuchacza może to nie oznaczać prawie nic, ale dla piosenkarza jest to ogromne wyzwanie. Umieściłeś całą rolę w swoim głosie, swoim ciele, w tej określonej tonacji. Gdy musisz nagle zaśpiewać coś trochę niżej lub wyżej, jest to bardzo trudne. Pamięć mięśniowa ciągnie Cię w górę i w dół. Musiałem więc przygotowywać się do tej roli tak naprawdę trzy razy.”
Orliński chłonął inspiracje z tych wszystkich inscenizacji, studiował swoją rolę. W końcu zrodził się pomysł, by nagrać w studiu jej swoją własną wizję i być swoim własnym reżyserem:
“Jednym z moich wielkich marzeń jako studenta było śpiewanie roli Orfeusza. I teraz miałem szczęście występować w różnych ujęciach tej roli… Pracując nad tymi różnymi wersjami, osiągnąłem w końcu swoją własną interpretację tej roli. Wiedziałem, że chciałbym stworzyć własną, osobistą wersję utworu, nagrać moją wymarzoną rolę, wyrażając się tak, jak chcę… Miałem klarowną wizję tego, co chciałem zrobić.”
Nagrania do albumu muzyk zrealizował w rodzinnej Warszawie. Do współpracy ponownie zaprosił zespół Il Giardino d’Amore. W rolę żony Orfeusza Eurydyki i boga Amora wcieliły się sopranistki: Elsa Dreisig i Fatma Said. Orliński pełni na płycie również rolę producenta i dyrektora artystycznego nagrania (wspólnie z Stefanem Plewniakiem). O współpracy ze swoim zespołem mówi:
“Najważniejsze dla mnie jako muzyka jest to, aby mieć wspaniałych współpracowników, i nie mogłem sobie wyobrazić lepszego zespołu. Jestem naprawdę wdzięczny, że mogę pracować z ludźmi o tak wielkiej pasji”.
Możemy już posłuchać tej autorskiej, wymarzonej interpretacji Orfeusza. Płyta dzisiaj – 26 kwietnia – ma swoją premierę.
“Zapraszam was do śledzenia Orfeusza w jego podróży i posłuchania, co może zdziałać moc miłości” – zachęca do jej posłuchania Jakub Józef Orliński.
Poprzedni artykuł